- To uprowadzenie nie różni się niczym od tych, które miały miejsce wcześniej - mówił o porwaniu ośmiu Polaków, członków załogi kontenerowca Pomerania Sky u wybrzeży Nigerii komandor Sebastian Kalitowski, ekspert do spraw bezpieczeństwa na morzu w rozmowie z TVN24.
Kalitowski, były żołnierz marynarki wojennej Formozy, prezes Maritime Safety and Security, na antenie TVN24 opisywał międzynarodowe zasady walki z piratami i działania, jakie podejmuje się w przypadku porwań, zwłaszcza w rejonie Afryki.
Odniósł się tym samym do uprowadzenia przez piratów u wybrzeży Nigerii członków załogi statku Pomerania Sky, pływającego pod liberyjską banderą. MSZ w poniedziałek potwierdziło, że wśród jedenastu porwanych członków załogi jest ośmiu Polaków.
"Nigeria jest rejonem bardzo skomplikowanym"
Kalitowski mówił o negocjacjach z porywaczami statków. Na pytanie, czy w takich przypadkach chodzi tylko o pieniądze i czy negocjacje polegają głównie na ustalaniu kwoty okupu, odpowiedział, że "na szczęście". - Mam nadzieję, że tak. To uprowadzenie nie różni się niczym od uprowadzeń, które miały miejsce wcześniej - stwierdził.
Tłumaczył, że statki nie są z reguły bezbronne, bo od 2011 roku na ich pokładach zaczęły się pojawiać uzbrojone zespoły bezpieczeństwa, ale - jak uporano się w dużej mierze z piractwem dla okupu w Somalii, gdzie jeszcze w poprzedniej dekadzie było niezwykle niebezpiecznie, tak w Nigerii sytuacja jest inna.
- Niestety Nigeria jest rejonem bardzo skomplikowanym ze względu na to, że do większości ataków dochodzi w rejonie wód terytorialnych. Tam nie ma zezwolenia na obecność wyspecjalizowanych zespołów (ochrony - red.) - zwrócił uwagę Kalitowski.
- Zabezpieczenie statków może się odbywać jedynie w oparciu o miejscowe siły, miejscowe firmy i przy wsparciu nieuzbrojonych konsultantów bezpieczeństwa - zauważył.
Oznacza to, że piraci w Zatoce Gwinejskiej, w której doszło do uprowadzenia Polaków, mogą pojawiać się na wodach terytorialnych wiedząc, że statki handlowe mogą nie mieć prywatnej ochrony.
- Obecność uzbrojonej ochrony, pokaz siły, strzały ostrzegawcze, odpalenie flar w kierunku zbliżających się jest wystarczającym impulsem, by atakujący odpuścili i szukali łatwiejszych ofiar - dodawał.
- Nie orientuję się, czy ten statek miał ochronę, ale w Nigerii zdarzały się przypadki, że były atakowane statki, które miały ochronę. Wynika to z tego, że ta ochrona jest zdecydowanie inna niż w Somalii. Jeżeli zespół bezpieczeństwa w Somalii jest teamem profesjonalnym, teamem nieskorumpowanym, w Nigerii, jeżeli jest wsparcie realizowane przez miejscowe siły, zawsze istnieje tego rodzaju zagrożenie, że kwitnąca korupcja w tamtym kraju dosięga również marynarki wojennej czy firm, które zajmują się bezpieczeństwem żeglugi - wyjaśniał rozmówca TVN24.
Zwrócił też uwagę na różnicę między wyszkoleniem piratów nigeryjskich i somalijskich.
- Wyszkolenie, uzbrojenie i determinacja piratów nigeryjskich są dużo wyższe niż w Somalii. Są to przestępcy, którzy wykorzystują całkiem inne łodzie, wykorzystują sprzęt wojskowy i broń, którą potrafią się dobrze posługiwać - stwierdził.
Atak piratów
Radio RMF FM podało, że statek pod liberyjską banderą był ponad 60 mil od wybrzeża. Piraci weszli na pokład i uprowadzili część załogi, w tym ośmiu Polaków, dwóch Filipińczyków i Ukraińca. Po godz. 14 w poniedziałek minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz przekazał dziennikarzom, iż "mamy (w MSZ - red.) potwierdzenie, że wśród tych jedenastu uprowadzonych osób jest ośmiu Polaków". - Konsulat w Hamburgu rozmawia z armatorem, konsulat w Abudży rozmawia z władzami lokalnymi. Więcej na ten moment nie możemy powiedzieć - powiedział minister.
Pomerania Sky pływa pod banderą liberyjską. To ponad 200-metrowy kontenerowiec. Jego właścicielem jest firma z siedzibą w Niemczech. W oświadczeniu wystosowanym w poniedziałek władze firmy potwierdziły, że 27 października około 4. nad ranem kontenerowiec został zaatakowany w czasie kursu do portu Onne w Nigerii.
"Naszym priorytetem jest doprowadzenie do jak najszybszego uwolnienia jedenastu członków załogi, którzy zostali porwani. Współpracujemy z naszymi partnerami i lokalnymi władzami. Rodziny porwanych są na bieżąco informowane" - napisała firma w oświadczeniu.
Zobacz całość rozmowy:
Autor: mjz/adso / Źródło: tvn24