Lekarze ze szpitala Najświętszej Marii Panny w Częstochowie wracają do pracy. Tuż przed 5 rano medycy zawarli porozumienie z dyrekcją. Dostaną około 1 tys. zł podwyżki.
- Przyjmujemy to z wielką ulgą i zadowoleniem. Dostaliśmy podwyżki, ale wierzymy, że nie pogrążą one szpitala. Znamy jego trudną sytuację i nasze oczekiwania od początku były w granicach rozsądku - powiedział Piotr Przech z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, jeden z lekarzy, którzy złożyli wypowiedzenia.
- Była bardzo realna groźba ewakuacji całego szpitala za kilka dni, pod tą presją toczyły się rozmowy i zawarto porozumienie - powiedział z kolei wicewojewoda śląski Artur Warzocha.
1 tys. zł podwyżki W ocenie Grażyny Cebuli-Kubat z częstochowskiego szpitala, placówka ta była bardzo zadłużona, dlatego lekarze musieli zejść ze swoich żądań finansowych. Początkowo lekarze domagali się podwyżki do trzech średnich krajowych. Nie ujawniła, ile one ostatecznie wyniosły. Pytana o ewentualny powrót ewakuowanych pacjentów, Cebula-Kubat stwierdziła, że lekarze są już w pracy i zależy to tylko od woli pacjentów.
Według nieoficjalnych informacji ze źródeł w szpitalu, podwyżki wyniosą ok. 1000 zł miesięcznie. Realizacja porozumienia jest powiązana z wykonaniem przez szpital kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia.
- Wszyscy lekarze wracają do pracy, wszyscy są przyjęci, a warunki płacowe przyjęły obie strony. Myślę, że na tym zakończę - powiedział dyrektor szpitala Zbigniew Strzelczak.
W Częstochowie ze szpitala im. Najświętszej Marii Panny odeszło 84 lekarzy. Trzeba było zamknąć osiem oddziałów i zakład radiologii oraz ewakuować ponad 30 pacjentów. Lekarze, którzy nie odeszli ze szpitala zapowiadali protest głodowy.
W rozmowach brał udział wiceminister zdrowia Bolesława Piecha. Przed wejściem na negocjacje mówił: - Liczę na wznowienie dialogu między lekarzami, a dyrekcją szpitala i na zawarcie kompromisu. Zaznaczył jednak, że „nie przywiózł ze sobą żadnych pieniędzy” na podwyżki, a uzgodnienia między lekarzami a ich pracodawcą muszą wynikać ze środków finansowych, którymi dysponuje system ochrony zdrowia.
Wiceminister najpierw spotkał się z władzami województwa i dyrekcją szpitala, a potem sam porozmawiał z lekarzami, aby – jak mówił – z pierwszej ręki poznać ich stanowisko i ocenić sytuację.
- Przyjechałem tu przede wszystkim po to, aby przyjrzeć się, dlaczego doszło do tak ostrego konfliktu i znaleźć możliwe drogi wyjścia – powiedział wiceminister zdrowia przystępując do negocjacji. - Ważne, żeby ten szpital, tak dobrze wyposażony wielkim nakładem środków, ruszył i służył pacjentom - dodał.
Religa negocjuje w Warszawie Z kolei do warszawskiego szpitala psychiatrycznego przy ul. Nowowiejskiej przyjechał wczoraj minister Religa. Lekarze w tej placówce strajkują od 21 maja, przez kilka dni prowadzili głodówkę. Obecnie lekarze pracują, ale nie wypełniają dokumentacji medycznej dla NFZ.
Przy Nowowiejskiej zatrudnionych jest około 40 osób. Obecnie pracuje ok. 25 (pozostali są na urlopach). Od początku roku szpital, m.in. z powodu strajku ma 800 tys. zł strat. Lekarze domagają się pensji w wysokości 5 tys. zł netto miesięcznie dla specjalisty, ale - jak zaznaczyła przewodnicząca OZZL w tym szpitalu Dorota Mazurek - jest to kwota do negocjacji. Tymczasem - według niej - dyrektor placówki nie zaproponował żadnych konkretnych podwyżek i czeka na informacje z NFZ, jakimi środkami będzie dysponować na przyszły rok.
Bielsko-Biała: Dziecięcy OIOM zawiesił działalność Sytuacja kryzysowa jest też w Bielsku-Białej. Dyrekcja bielskiego Szpitala Pediatrycznego z powodu braku lekarzy zawiesiła funkcjonowanie oddziału intensywnej opieki medycznej, gdzie obsługiwane są najcięższe przypadki.
Oddział wyposażony jest w cztery łóżka. W momencie zawieszenia działalności przebywała tam dwójka dzieci: noworodek, który trafił do Bielska-Białej po ewakuacji szpitala w Częstochowie, a także dziecko, które oczekiwało na respirator domowy. Noworodek został przewieziony do bielskiego szpitala wojewódzkiego, gdzie funkcjonuje oddział patologii noworodka. Drugie, starsze dziecko, trafiło do Zabrza.
- Spośród sześciu lekarzy w oddziale, dwóch odeszło do prywatnych spółek, w tym jeden do Warszawy. Pozostali przeszli na chorobowe. W województwie śląskim brakuje ok. 20 proc. anestezjologów, a anestezjologów dziecięcych znacznie więcej – poinformował zastępca dyrektora placówki Krzysztof Merda.
Najbliższe oddziały tego typu mieszczą się w Katowicach-Ligocie, Zabrzu i Jastrzębiu Zdroju.
Źródło: PAP, TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. PAP