Politycy PO informują o sukcesie, jakim zakończyło się spotkanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z premierem Donaldem Tuskiem. Podczas rozmowy w prezydenckiej rezydencji na Helu politycy porozumieli się w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego.
Politycy odwołali zaplanowane wcześniej konferencje prasowe, ze względu na późną porę. Wracając do domu premier powiedział tylko "wszystko w porządku". Donald Tusk spotka się z dziennikarzami w niedzielę, o 16.45 w Gdańsku.
Jak powiedział na antenie TVN24 Zbigniew Chlebowski z PO, kompromis zawiera się w trzech punktach: Sejm przyjmie rządowy projekt ustawy o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, towarzyszyć jej będzie uchwała Izby zawierająca większość postulatów PiS, a ponadto Sejm przystąpi do prac nad nową ustawą regulującą na przyszłość zasady przyjmowania przez Polskę podobnych traktatów.
- Premier uzyskał od pana Prezydenta gwarancję, że będzie zgoda polityków PiS na ratyfikacje traktatu i przyjęcie ustawy zaproponowanej przez rząd - podkreślił Chlebowski. Dodał też, że sejmowe głosowanie ws. ratyfikacji może się odbyć już za dwa tygodnie.
"Popłynę zobaczyć..."
Spotkanie na Helu rozpoczęło się przed godziną 15. Trwało prawie 5 godzin. Wcześniej, w Sopocie premier w rozmowie z dziennikarzami dał jasno do zrozumienia, że negocjacje ws. Traktatu się skończyły. Stanowisko PO się nie zmieni – w grę wchodzi tylko rządowa ustawa ratyfikacyjna.
Premier zapowiedział, że jeśli nie będzie porozumienia ws. ratyfikacji, to dojdzie do referendum. - Zrobię wszystko, żeby przekonać Polaków do referendum i wytłumaczyć dlaczego do niego doszło.
O kompromis mogło być jednak trudno. Dzień przed spotkaniem na Helu, politycy PiS, po spotkaniu klubu parlamentarnego oświadczyli, że podobnie jak prezydent, nadal domagają się zapisów ustawowych, gwarantujących, że w przyszłości każde ewentualne odstępstwo od Traktatu Lizbońskiego będzie wymagało zgody rządu, parlamentu i prezydenta. Platforma godzi się na zapisanie wszystkiego czego chce PiS, ale w uchwale.
Premier powinien rozmawiać z prezesem PiS
Wcześniej wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra (PiS) powiedział w radiowej Trójce, że spodziewa się, iż podczas spotkania prezydenta z premierem jest możliwe zbliżenie stanowisk.
Powtórzył jednak, że PiS jest gotowy przyjąć kompromisowe rozwiązanie jedynie wtedy, gdy PO zgodzi się na ustawowe gwarancje dla Traktatu Lizbońskiego. Ma to – jak podkreślił - zabezpieczyć Polskę przed zmianą stanowiska Polski w sprawie Karty Praw Podstawowych.
Jarosław Gowin z PO uważa, że przyjęcie warunków PiS-u byłoby niezgodne z konstytucją. Według Gowina, Lech Kaczyński prezentuje znacznie bardziej realistyczne stanowisko niż kierownictwo PiS. I dlatego jedynym wyjściem z impasu jest przekonanie polityków PiS-u przez prezydenta do złagodzenia stanowiska.
Gowin powiedział, że jest znacznie bardziej radykalnym krytykiem Karty Praw Podstawowych, niż politycy PiS. Podkreślił, że kwestionuje nie tylko część dotyczącą sfery obyczajowej, ale również fragment dotyczący gwarancji praw socjalnych. Przyznał, że podczas debaty wewnątrz swojej partii sprzeciwiał się głosowaniu za grudniową uchwałą Sejmu, która dopuszcza ratyfikację Karty przez Polskę w przyszłości.
Jerzy Szmajdziński z LiD uważa spotkanie prezydenta z premierem za bezcelowe. Jego zdaniem powinno dojść do spotkania premiera z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. - Jeśli PiS nie zgodzi się głosować za uchwałą ratyfikacyjną, to należy zmienić ustawę referendalną, a następnie rozpisać referendum w tej sprawie - powiedział Szmajdziński.
Odmiennego zdania jest Jarosław Kalinowski z PSL. Stwierdził, że referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu przeistoczy się w kampanię polityczną, w której PiS będzie starało się przekonać do siebie skrajnie prawicowy elektorat.
Źródło: TVN24, IAR, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP