Kobiety w większości szpitali wciąż nie mogą liczyć na znieczulenie przy porodzie. To dane z raportu Fundacji Rodzić po Ludzku. Ministerstwo Zdrowia miało zagwarantować darmowy dostęp do znieczulenia na życzenie, ale - jak tłumaczą lekarze - problemem jest brak anestezjologów i dodatkowe koszty. Materiał "Faktów" TVN.
Z raportu wynika, że znieczulenia przy porodzie nie oferowano lub odmawiano pacjentkom w 6 szpitalach na 10, a co czwarta rodząca wspomina poród jako coś nieludzkiego. - To jest ból, który zapisuje się gdzieś w głowie - mówi pacjentka Marta Kobacka.
- Bardzo często oferuje się kobietom kroplówkę z oksytocyną. To jest lek, który powoduje, że skurcze stają się bardziej intensywne, ale też bardziej bolesne - wyjaśnia Joanna Pietrusiewicz z Fundacji Rodzić po Ludzku.
Według niej niezaoferowanie w takiej sytuacji kobiecie znieczulenia zewnątrzoponowego jest "barbarzyństwem".
Droga przez porodową mękę
Znieczulenie zewnątrzoponowe w czasie samego porodu miało być - wedle regulacji Ministerstwa Zdrowia sprzed pięciu lat - zagwarantowane dla wszystkich pacjentek, u których są do tego wskazania. Nie wszędzie jednak standardy działają. W niektórych szpitalach, chociaż znieczulenie w ofercie jest, pacjentkom odmawia się podania leku. Jak tłumaczą lekarze, dzieje się tak, bo brakuje anestezjologów, a ich zatrudnienie generuje z kolei dodatkowe koszty, na które szpitali nie stać.
Pacjentki zaś już na izbach przyjęć skarżą się na długie oczekiwanie na obsługę, rozdzielenie z ojcem dziecka, poniżanie, lekceważenie, bolesne badania i brak intymności.
Autor: js/kka / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24