Natan upadł na podłogę w toalecie w kawiarni i żrąca substancja spaliła mu skórę. Skąd się tam wzięła? Na to pytanie nie odpowiada ani policja ani śledczych. Prokuratura umarza śledztwo, bo nie widzi winnego. Blizny na ciele chłopca będzie widać jeszcze przez kilka lat. Materiał "Faktów" TVN.
Zdjęcia obrażeń Natana, nawet te robione po miesiącach leczenia, są nadal zbyt drastyczne, aby je pokazać. Blizny na ciele będą goić się jeszcze przez około dwa lata. Z traumą trzeba będzie powalczyć znacznie dłużej. I to jest problem. Od września Natan ma iść do szkoły, ale boi się wejść do toalety, z wyjątkiem tej w domu.
Nie ma winnego
- Postanowienie było takie, że dziecko zostało oparzone w lokalu, jest uszczerbek na zdrowiu, ale nie ma winnego - mówi Marcin Bednarczyk, partner matki Natana.
Chłopiec poślizgnął się i upadł na podłogę w toalecie w kawiarni, do której poszedł z opiekunem na czekoladę. Gdy trafił do szpitala, lekarze stwierdzili martwicę. Ma za sobą już jeden przeszczep. Trudno pogodzić się z tym, że nikt za to nie odpowie, dlatego rodzina Natana zaalarmowała nas listem wysłanym na Kontakt 24.
I słuchając prokuratury można uznać ten alarm za uzasadniony, bo choć w kawiarni pracuje kilka, a nie kilkaset osób, to nie udało się ustalić, kto odpowiada za to, że substancja, którą poparzył się chłopiec, znalazła się na podłodze.
- Nie było możliwości stwierdzenia, kto te ślady zostawił, ponieważ substancja ta mogła być naniesiona przy poprzednim dyżurze, czy kolejnym dyżurze. Pani, która wydaje klucz do toalety, to nie jest osoba, która zajmuje się tylko i wyłącznie toaletą, bo zajmuje się też bufetem - tłumaczy Zbigniew Czerwiński z prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Procedury w porządku
Nie udało się też ustalić o jaką konkretnie substancje chodzi, o co rodzina chłopca ma pretensje do policji, bo - jak twierdzą - nie chciała od razu przyjąć zawiadomienia. - Oczywiście rodzicom przysługuje możliwość złożenia skargi na policjantów, natomiast my oczywiście taką informację sprawdzimy - zaznacza Mariola Plichta z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Gdy sanepid przyjechał na kontrolę, było już w przenośni i dosłownie - posprzątane. - Nie stwierdzono nieprawidłowości na dzień kontroli. Procedury mycia i dezynfekcji są sporządzone, nie było innych środków, niż uwzględnione w procedurach - mówi Elżbieta Horoszko z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie.
Personel kawiarni zapewnia, że było tu i jest bezpiecznie, ale rodzina Natana zamierza decyzję prokuratury zaskarżyć.
Autor: ToL/ja / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24