Sześciolatki po raz pierwszy masowo pójdą do pierwszej klasy. Obowiązkowo - połowa rocznika 2008, ale także wiele dzieci, urodzonych w drugiej połowie roku, bo tak zdecydowali ich rodzice. Wszystkich obaw opiekunów dzieci nie rozwiano, ale zaufanie do rozpoczynania nauki w nieco młodszym wieku jest coraz większe. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Plecak 6-letniej Natalki już od dawna jest spakowany i gotowy do szkoły. - Zeszyty, piórnik i kredki do szkoły - pokazuje. Ten entuzjazm dziewczynki uspokaja jej mamę i dlatego, choć Natalka mogła rozpocząć naukę za rok, zasiądzie w ławce już teraz. - Obawy zawsze istnieją. I zawsze się pojawiają w życiu każdej mamy, aczkolwiek wydaje mi się, ze Natalia się świetnie odnajdzie w szkole - mówi pani Kasia, mama Natalki. Pytanie jednak jak szkoły odnajdą się w nowym systemie. Niemal rok temu Najwyższa Izba Kontroli oceniała, że wiele z nich nie jest przygotowanych na przyjęcie 6-latków. Tak sytuacja wyglądała, choćby w podwarszawskiej Jabłonnie. Brakowało miejsca na szatnię, za mało było sal lekcyjnych. Dzieci uczyły się nawet w stołówce. W dodatku na zmiany. Dyrektor placówki zapewnia jednak, że to już przeszłość. - Były problemy, te problemy zostały rozwiązane. Jestem z tego bardzo zadowolona. Pozyskaliśmy nowe pomieszczenia. Wszystkie klasy pierwsze mają nowe sale. Sale gdzie są wymienione podłogi, sale są wymalowane, każda na inny kolor - mówi Agata Gołowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Armii Krajowej w Jabłonnie.
Jest lepiej niż rok temu
Według lipcowego raportu NIK-u w całej Polsce jest lepiej. Co nie znaczy, że idealnie. W szkołach nadal brakuje sprzętu audiowizualnego i komputerów z internetem. Gdzieniegdzie - wydzielonych biblioteczek dla najmłodszych i zabawek. Wciąż nie wszędzie dostosowane jest wyposażenie łazienek i stołówek. W tym roku do pierwszej klasy pójdzie ponad 520 tys. uczniów - sześcioletnich i siedmioletnich. To prawie o 70 procent więcej niż dotychczas. - Jesteśmy postawieni w sytuacji bez wyjścia. Ten system musi się sprawdzać, bo innego rozwiązania nie mamy ze względu na ilość dzieci w naszym rejonie - przyznaje Bazyl Bobaj, wicedyrektor Zespołu Szkół Integracyjnych nr 1 w Białymstoku. Sześć lat po uruchomieniu planów edukacyjnej rewolucji jej powodzenie ocenią sześciolatki.
Autor: kło//kdj/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24