W tej chwili Polska nie ma żadnego samolotu, który mógłby służyć do dalekich podróży dla najwyższych władz. Jeden Tupolew 154 rozbił się pod Smoleńskiem, drugi jest remontowany w Rosji. A kiedy już z remontu wróci, to możliwe, że nikt do niego nie zechce wsiąść.
Polskim władzom pozostają na razie cztery, liczące po trzydzieści lat, samoloty Jak-40. Służą przede wszystkim do lotów na krótkich trasach, w obrębie kontynentu. - Ponadto w wielu miejscach nie spełniają wymogów bezpieczeństwa - mówi TVN24 ekspert lotniczy Piotr Abraszek.
Pożyczą od LOT-u
W przyszłym tygodniu ani premier, ani minister spraw zagranicznych nie mają zaplanowanych zagranicznych wizyt. W ramach przygotowań do późniejszych podróży, rząd pracuje nad umową z LOT-em. W grę wchodzi czarterowanie samolotów lub stała dzierżawa maszyny. Samolot to Embraer 175. Też nie nadaje się do dalekich podróży.
Przetarg
Umowa ma zostać podpisana w ciągu kilkunastu dni, obejmie okres czterech lat - to efekt dyrektywy Rady Ministrów z lutego, która zobowiązuje resort obrony narodowej do pozyskania maszyn od narodowego przewoźnika.
Jak nieoficjalnie ustaliło TVN24, jednocześnie będą trwały prace nad przygotowaniem przetargu na zakup nowych maszyn. Miałby się odbyć jesienią tego roku. 12 miesięcy później nowe samoloty byłyby do dyspozycji polskich władz. Wtedy umowa z LOT-em mogłaby zostać rozwiązana.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24