25 lat temu Polska dołączyła do NATO - najpotężniejszego sojuszu militarnego w historii. Jednak – jak to często bywa z wchodzeniem do nowej rodziny – trzeba było czasu, żebyśmy mogli poczuć się jej pełnowartościowymi członkami. Obecność w NATO to był nie tylko wojskowy, ale też polityczny poligon, na którym jako kraj ćwiczyliśmy przez ostatnie ćwierćwiecze zdolność do mierzenia się z wyzwaniami współczesnego świata. Jak zdaliśmy ten egzamin? Jak zmieniało się przez ten czas polskie wojsko, jego wyposażenie, liczebność, ale też nasza rola w NATO?
12 marca 1999 roku, miasto Independence w amerykańskim stanie Missouri. Ówczesny szef polskiej dyplomacji Bronisław Geremek przekazuje na ręce amerykańskiej sekretarz stanu Madeleine Albright przyjęty przez Polskę dokument ratyfikacyjny Traktatu Północnoatlantyckiego. Polska dołącza do NATO, zasilając najpotężniejszy sojusz militarny w historii. Symboli w tym wydarzeniu było całe mnóstwo, począwszy od nazwy miasta, w którym odbyła się ta uroczystość, oznaczającej "niepodległość".
Ten dzień to jedna z najważniejszych dat w najnowszej historii naszego kraju, symboliczne zerwanie, przede wszystkim w sferze politycznej, z układem pojałtańskim, chociaż proces transformacji trwał już nad Wisłą od niemal dekady. Natomiast w sferze militarnej to było przede wszystkim zrzucenie poradzieckiego gorsetu wojskowego i rozpoczęcie procesu przemian, często trudnych, żmudnych, ale – i to możemy po tych 25 latach powiedzieć z całą stanowczością – bardzo potrzebnych.
Wojsko w 1999 roku. Stan początkowy - armia oparta na poborowych
Jaki był stan polskiej armii, kiedy przystępowaliśmy do NATO? U progu polskiej obecności w Sojuszu Północnoatlantyckim polska armia była liczna, niemal 200-tysięczna, jednak w dużej mierze oparta na poborowych. Z informacji, jakie przekazało nam Ministerstwo Obrony Narodowej wynika, że liczebność wojska w 1999 roku wynosiła około 198 tysięcy żołnierzy, przy czym żołnierzy zawodowych było około 76,5 tysiąca, a około 118 tysięcy to byli żołnierze zasadniczej, czyli obowiązkowej służby wojskowej.
Ostatni pobór do wojska odbył się w roku 2008, a ostatnie wcielenie do wojska w ramach tego poboru – w grudniu tamtego roku. W sierpniu 2009 roku odbyło się zwolnienie z zasadniczej służby wojskowej ostatnich poborowych.
Istotna zmiana nastąpiła od początku 2010 roku, czyli już po zawieszeniu obowiązkowej służby wojskowej. Od tego czasu nabór do Sił Zbrojnych RP odbywa się wyłącznie w oparciu o dobrowolne rodzaje czynnej służby wojskowej, mówimy więc o armii ochotniczej.
Wojsko w 1999 roku. Czołgi, wozy, samoloty
A jak wchodząca do NATO-wskiej rodziny armia prezentowała się po względem uzbrojenia? Według danych resortu obrony w 1999 roku mieliśmy na swoim wyposażeniu: 1675 czołgów, 1367 wozów bojowych, 35 transporterów opancerzonych, 510 opancerzonych samochodów rozpoznawczych, 652 działa samobieżne, 182 samoloty myśliwskie, 99 samolotów myśliwsko-bombowych, 38 śmigłowców szturmowych, jeden niszczyciel rakietowy, jedną fregatę oraz trzy okręty podwodne.
O początkach Polski w NATO i ówczesnej sytuacji geopolitycznej mówi w rozmowie z tvn24.pl Marek Świerczyński, szef działu bezpieczeństwa i spraw międzynarodowych Polityki Insight. Dzieli historię obecności naszego kraju w Sojuszu na trzy podstawowe okresy.
- Weszliśmy do NATO w okresie redukcji, to znaczy transformacji w kierunku zmniejszania dosyć dużych i opartych na rekrucie z poboru sił zbrojnych państwa, państwa wcześniej przez prawie pół wieku quasi niepodległego – wskazuje.
Zwraca również uwagę, że także sam Sojusz był wówczas na etapie poszukiwania nowej tożsamości w pozimnowojennym świecie. - NATO zasadniczo szukało swojej roli, bo zimna wojna się skończyła, a Zachód uznał, że ją wygrał. Nastąpił tak zwany jednobiegunowy moment w historii geopolitycznej świata, gdzie Stany Zjednoczone "nie miały z kim przegrać". Polska wchodziła do NATO, które było sojuszem poszukującym swojego nowego wyzwania, nowej roli na świecie. To się przejawiało w tym, że NATO zaczęło brać na siebie takie misje stabilizacyjne z mandatu ONZ, głównie na Bałkanach – przypomina analityk.
Etap przejściowy. Polska "inwestycja w wiarygodność sojuszniczą"
Jak mówi dalej Świerczyński, ten okres trwał relatywnie krótko, bo już kilka lat później NATO znalazło swoją nową rolę. Opierała się na operacjach poza obszarem mandatowym (Out-of-Area operations), czyli na udziale w tak zwanej globalnej wojnie z terroryzmem, co z kolei było konsekwencją ataków z 11 września. - I następne kilkanaście lat tak naprawdę również Polsce zajęło odnajdywanie się w tej nowej roli NATO, z rozmaitymi skutkami - zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Pozytywne były takie, że Polska weszła w układ sojuszniczy już nie tylko na poziomie politycznym, ale na poziomie pola walki i mogła się przekonać jak to wszystko funkcjonuje – wskazuje. Przypomina jednak, że to zaangażowanie było okupione krwią polskiego żołnierza.
Jako trzeci okres Świerczyński wskazuje obecną sytuację wzrostu niebezpieczeństwa, przede wszystkim w związku z pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę. - To okres redefinicji NATO do roli obrońcy Europy przed agresją ze wschodu, czyli w pewnym sensie powrót do roli zimnowojennej, tylko w innej skali, w innych realiach, także geograficznych – zauważa.
Zdaniem naszego rozmówcy największą zdobyczą w ciągu ćwierćwiecza obecności w NATO jest to, że "Polska potrafiła wejść w ten układ, nauczyła się go w jakimś stopniu rozpoznawać, a także – chociaż tu w mniejszym stopniu – wykorzystywać". - Jednak widać, że pewnego rodzaju inwestycje w tak zwaną wiarygodność sojuszniczą, poczynione właśnie w latach wojny z globalnym terrorem, do pewnego stopnia mogą być rozpatrywane jako zadatek na potrzeby sojuszniczej reakcji wtedy, kiedy zwiększyło się zagrożenie dla naszego regionu – ocenia dziennikarz Polityki Insight.
Zdaniem Świerczyńskiego Polska przez 25 lat swojej obecności w Sojuszu pokazała, że "jest bardzo wiarygodnym, solidnym sojusznikiem", a największym osiągnięciem tego ćwierćwiecza jest "dowiedzenie kompetencji wojskowej".
Ilu żołnierzy liczy obecnie polska armia
Jak 25 lat po wejściu Polski do NATO wygląda liczebność polskiej armii? Według podanego przez MON stanu na 31 grudnia 2023 roku czynną służbę wojskową pełniło około 191,5 tysiąca żołnierzy, z czego 134,5 tysiąca stanowili żołnierze zawodowi, 34,3 tysiąca terytorialsi, czyli żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, około 14,5 tysiąca to żołnierze dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej, a nieco ponad osiem tysięcy to kandydaci na żołnierzy zawodowych.
W porównaniu z 1999 rokiem mamy więc podobną liczbę żołnierzy, ale nastąpiła zmiana strukturalna – trzon armii stanowią żołnierze zawodowi, wspierani przez terytorialsów.
Czym dysponuje polskie wojsko
Ćwierćwiecze obecności Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim to także liczne zmiany w uzbrojeniu, oparte przede wszystkim na przejściu od maszyn produkcji radzieckiej po zaopatrzenie w nowoczesny sprzęt kupiony głównie od Amerykanów.
MON udostępniło nam aktualny wykaz uzbrojenia polskiej armii, jednak zaznaczyło, że nie upublicznia w tym przypadku szczegółowych liczb, wskazując, że, zwłaszcza w obecnej sytuacji, są to dane wrażliwe.
Z tych informacji wynika, że Wojska Lądowe dysponują między innymi: czołgami ABRAMS M1A1, K-2 "Black Panther", Leopard 2A4, 2A4PL i 2A5 i kołowymi transporterami opancerzonymi Rosomak.
W dyspozycji Wojsk Rakietowych i Artylerii są między innymi wyrzutnie rakiet HOMAR i wyrzutnie rakietowe RM-70, armatohaubice samobieżne Krab i K-9 czy wyrzutnie rakietowe WR-40 Langusta.
Na wyposażeniu wojsk obrony powietrznej i przeciwrakietowej są między innymi zestaw rakietowy Newa, samobieżny przeciwlotniczy zestaw rakietowy Osa, system rakietowy średniego zasięgu Wisła czy system rakietowo-artyleryjski Pilica.
Lotnictwo bojowe ma w swoich zasobach myśliwce F-16, MiG-29, Su-22, Fa-50 oraz bezzałogowe statki powietrzne TB-2 Bayraktar.
Lotnictwo transportowe stanowią samoloty CASA C-295 i Hercules C-130.
Wśród śmigłowców na wyposażeniu polskiej armii są między innymi: AW149, AW-101,Mi-2, Mi-8 i Mi-17.
Marynarka Wojenna składa się zaś między innymi z: Dywizjonu Okrętów Bojowych, który stacjonuje w Porcie Wojennym w Gdyni. W jego skład wchodzą ORP (Okręt Rzeczypospolitej Polskiej) Orkan, ORP Piorun, ORP Grom, ORP Ślązak, ORP K. Pułaski, ORP Gen. T. Kościuszko i ORP Kaszub. Jest też Dywizjon Okrętów Podwodnych, w którego skład wchodzi ORP Orzeł. Zgodnie z danymi MON polska Marynarka Wojenna dysponuje też Dywizjonem Okrętów Transportowo-Minowych projektu 767, w skład którego wchodzą ORP Lublin, ORP Gniezno, ORP Kraków, ORP Poznań oraz ORP Toruń. Posiadamy też Morską Jednostkę Rakietową.
"Wizytówka" Polski w NATO
Marek Świerczyński mówi, że gdyby miał wybrać jeden system zbrojenia, który stanowi pewnego rodzaju wizytówkę Polski w NATO, to bez żadnej wątpliwości wskazałby na system wielozadaniowych samolotów myśliwskich F-16. - Nie tylko ze względu na same samoloty, ich zbrojenie, ich amunicję, bazy, ale też doktrynę z nimi związaną, dotyczącą użycia sojuszniczych sił powietrznych - dodaje. Pierwsze polskie F-16 zostały nam przekazane w 2006 roku. Natomiast w styczniu 2020 roku Polska podpisała kontrakt na samoloty wielozadaniowe F-35, czyli najnowocześniejsze amerykańskie maszyny bojowe.
- Lotnictwo, jak mało który system uzbrojenia, wymaga współuczestnictwa bardzo wielu podsystemów. My musieliśmy się tego nauczyć, musieliśmy w to wejść, na przykład musieliśmy nauczyć się tankowania z powietrznych tankowców – zwraca uwagę ekspert.
Dodaje, że wykorzystanie tych samolotów przez polskie wojsko siłą rzeczy skazało nas na bliską interakcję z sojusznikami, a w konsekwencji, "popchnęło nas do pełnej integracji" z systemami innych państw NATO.
- Weszliśmy w cały cykl szkoleń i ćwiczeń, począwszy od samego zapoznania się z tym samolotem i wyszkolenia naszych instruktorów, a potem szkoleń całych grup. Do tego doszły natowskie COMAO (ang. Composite Air Operations), czyli połączone operacje lotnicze. Z czasem weszliśmy również w ćwiczenia o kryptonimie SNOWCAT, czyli wsparcie operacji nuklearnych lotnictwem konwencjonalnym – wylicza.
"Sprzętoza" - największa słabość postrzegania wojska?
Obecna sytuacja międzynarodowa, ukształtowana przede wszystkim przez wydarzenia zza naszych wschodnich granic, stawia przed całym NATO, a w szczególności przed Polską, kolejne wyzwania. Jakie są słabości i mankamenty w polskiej armii i szerzej, w całym systemie obronności?
- Mamy relatywnie dużą i relatywnie silną armię. Bez wątpienia mamy najsilniejszą armię na wschodniej flance NATO, a postawiłbym tezę, że jesteśmy w trójce najsilniejszych sił zbrojnych Europy. Więc naprawdę nie jest źle – ocenia Marek Świerczyński. I dodaje, że "największą słabością wcale nie jest sprzęt". - Sprzęt to jest koniec łańcucha związanego z obronnością. Sprzęt można kupić. Ostatnie dwa lata upłynęły nam na niezwykle łatwym kupowaniu sprzętu. Trochę trudniej jest na przykład postawić batalion czy brygadę, nie mówiąc już o dywizji - twierdzi szef działu bezpieczeństwa i spraw międzynarodowych Polityki Insight.
Zdaniem Świerczyńskiego "największą słabością" polskiej armii z punktu widzenia strategiczno-politycznego jest koncentracja na sprzęcie, zamiast na tak zwanych rozwiązaniach systemowych. I podkreśla, że "wojna to system". W przygotowaniach wojennych kraju wojsko odgrywa bardzo ważną rolę, ale jest to tylko jedna z ról. Są inne obszary, które leżą odłogiem i są kompletnie zaniedbane – przyznaje.
W tym kontekście analityk mówi o czymś, co określa mianem "sprzętozy", czyli "pompowaniu balonika propagandy" opartej na zakupie sprzętu. - Poprzedni minister obrony narodowej, Mariusz Błaszczak wyrobił w Polsce przekonanie - poprzez bezprecedensową operację propagandowo-informacyjną, a może należałoby powiedzieć dezinformacyjną - że najważniejsze dla wojska jest to, ile kraj kupi czołgów, dział, wyrzutni. To oczywiście jest ważne, bo bez sprzętu wojsko nie ma czym walczyć. Ale Błaszczak kazał nam patrzeć na to wojsko tylko przez obiektyw kamery telewizyjnej, postawionej przed rzędem czołgów - mówił.
Świerczyński podkreśla, że na całość zdolności wojskowych - poza sprzętem - składają się żołnierze, ich edukacja i wyszkolenie, zaplecze w postaci baz, zakładów remontowych i magazynów amunicji, logistyka - czyli wydolne szlaki komunikacyjne i przerzutu sił, wreszcie - a może przede wszystkim - strategie i doktryny. - Trzeba budować system, ale w pierwszej kolejności trzeba dokończyć zasypywanie dziur, które powstały w wyniku na przykład donacji dla Ukrainy. Z naszej perspektywy to są ubytki sprzętowe, poczynione w dobrej wierze i w słusznej koncepcji strategicznej, ale ich uzupełnienie potrwa jeszcze przynajmniej dwa-trzy lata – wskazuje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: kpr. Sławomir Kozioł / 18. Dywizja Zmechanizowana