Wicepremier, minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak potwierdził w czwartek, że Polska zwróciła się do USA z pytaniem o możliwość zakupu pocisków manewrujących typu Tomahawk.
- Przygotowujemy się do zakupu okrętu podwodnego nowego typu i jedną z właściwości, które chcemy, żeby miał, jest posiadanie pocisków manewrujących. Pytamy, czy poszczególne państwa byłyby gotowe takie pociski nam dostarczyć. To jest tak wysoko zaawansowana broń, że w każdym państwie wymaga specjalnej zgody. Po prostu musimy to wiedzieć - mówił w radiowej "Jedynce" Tomasz Siemoniak.
Jak wcześniej informował resort obrony, postępowanie w tej sprawie ma się rozpocząć w sierpniu, a podpisanie umowy MON planuje na 2017 rok.
Trzy okręty podwodne
Siemoniak dodał, że MON pyta też "inne kraje w tej sprawie". - Sprawa była analizowana długo, czy nasze przyszłe okręty podwodne powinny mieć taką zdolność. Podjąłem w zeszłym roku decyzję, że tak - i pytamy wszystkich, którzy są w stanie taką broń dostarczyć. Także Amerykanów - zaznaczył.
Podkreślił, że "takie sprawy nie trwają szybko". - Chcemy uruchomić postępowanie jeszcze w tym roku. W planie jest pozyskanie trzech okrętów podwodnych do 2030 roku, sama produkcja trwa też kilka lat - mówił.
Bronią dysponuje USA i Wielka Brytania
Pociski Tomahawk to broń, która ma głównie odstraszać przeciwnika. Przenoszą ok. 500 kg materiałów wybuchowych i mogą uderzać w cele oddalone o ponad tysiąc kilometrów - informował "Dziennik Gazeta Prawna", który pierwszy napisał o sprawie.
Pociski mogą być przenoszone przez samoloty lub okręty (co najmniej klasy niszczyciela lub podwodne). Broń ta jest na wyposażeniu jedynie USA i najbliższego sojusznika Waszyngtonu w Europie - Wielkiej Brytanii.
Pocisków samosterujących Stany Zjednoczone po raz pierwszy użyły przeciw Irakowi na początku lat 90. podczas operacji Pustynna Burza.
Autor: js,eos//tka / Źródło: PAP, Jedynka, "Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: navy.mil