- Połowę swojego krótkiego życia powierzył ojczyźnie - tak minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller żegnał ppor. Artura Francuza. Funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku.
Na cmentarzu parafialnym w podwarszawskim Komorowie Francuza żegnała rodzina, przyjaciele i koledzy z BOR.
Pogrzeb poprzedziła msza św. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie. Podczas uroczystości odegrano hymn narodowy, przy trumnie, nakrytej biało-czerwoną flagą, wartę honorową pełnili żołnierze.
Dziękujemy
Podczas uroczystości krótkie wspomnienie wygłosił minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller. - Połowę swego krótkiego życia powierzył ojczyźnie - mówił polityk. I dodał: - Powierzono ci opiekę nad wspaniałym człowiekiem, za twoją służbę ojczyźnie dziękujemy.
Specjalny list wystosował również Lech Wałęsa. Były prezydent przekazał wyrazy współczucia rodzinie tragicznie zmarłego funkcjonariusza. "To osobisty dramat rodziny i tragedia narodu polskiego" - napisał Wałęsa.
W uroczystości uczestniczył także szef BOR gen. bryg. Marian Janicki.
Odznaczony
Francuz został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Odznaką Honorową BOR.
Artur Francuz to jeden z dziewięciorga funkcjonariuszy BOR, którzy zginęli w katastrofie. Od wielu lat ochraniał ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, był też jego adiutantem i kierowcą.
Urodził się 10 listopada 1971 r. w Warszawie. W BOR służył od 18 lat. Osierocił dwójkę dzieci: córkę i syna.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: BOR