Czy grozi nam spór kompetencyjny na linii prezydent - rząd w kwestii prowadzenia polityki zagranicznej? - Każdy ma prawo, a szczególnie prezydent, wyrażać opinie na temat polityki zagranicznej, ale to rząd ją prowadzi - podkreśla premier Donald Tusk i dodaje, że "docenia kreatywność" prezydenta w tym obszarze. Przemysław Czarnek z PiS mówi z kolei, że prezydent, jeśli chce, to może pojechać "na szczyty Unii Europejskiej czy NATO i wtedy jest absolutnie szefem naszej delegacji". - Nie jest to pole do ambicyjnych gierek - podkreśla marszałek Szymon Hołownia.
O aktywność prezydenta był pytany w środę premier Donald Tusk. Padło między innymi pytanie o to, czy dojdzie do jego spotkania z Andrzejem Dudą, które ostatnio nie odbyło się z powodu choroby premiera.
- Jeszcze trochę kaszel został, ale lekarze mówią, że mogę na przykład odwiedzić pana prezydenta - powiedział Tusk w środę w Sejmie. - Nie wiem, kiedy się zobaczymy, bo pan prezydent ma zajęcia. Dostałem dzisiaj informację, że będzie wyjeżdżał, ale ja jestem do dyspozycji w każdej chwili - powiedział szef rządu.
Był też pytany o inicjatywy prezydenta w obszarze polityki zagranicznej, między innymi o jego propozycję dotyczącą zorganizowania dwóch unijnych szczytów w związku z przyszłoroczną prezydencją Polski w Unii Europejskiej. - Bardzo doceniam kreatywność pana prezydenta i pomysłowość. Każdy ma prawo, a szczególnie prezydent, wyrażać opinie na temat polityki zagranicznej, ale to rząd prowadzi politykę zagraniczną. Podejmiemy w stosownym czasie decyzję co do szczegółów prezydencji - zapowiedział.
Hołownia: to nie jest to pole do ambicyjnych gierek
Marszałek Szymon Hołownia, zapytany na konferencji prasowej w Sejmie przez reporterkę TVN24 Maję Wójcikowską o rolę prezydenta Andrzeja Dudy w polityce zagranicznej stwierdził, że "nie jest to pole do ambicyjnych gierek".
- Bardzo nie chciałbym, aby tak ważna sprawa, zwłaszcza w tak ważnym momencie dla Europy i świata, stała się okazją do kolejnej polaryzacyjnej, partyjnej przepychanki w Polsce. To są rzeczy, w których powinniśmy zdecydowanie szukać współpracy - powiedział marszałek.
Jak podkreślił, politykę zagraniczną w Polsce prowadzi rząd, natomiast prezydent "powinien wspierać w konsultacji z rządem tę politykę, bo też ma do jej prowadzenia pewne narzędzia".
- Tu powinno jak najszybciej dojść do dogadania się obu stron. Pan prezydent powinien mieć świadomość, że jego rola jest w polityce zagranicznej bardzo ważna, ale doradcza, konsultacyjna, otwierająca się na współpracę i jeżeli to będzie możliwe, polegająca na wspólnym podejmowaniu decyzji - dodał Hołownia.
- Bardzo nie chcę, i chyba nie tylko ja, przepychanki i wojny na górze o krzesło - zaznaczył.
Czarnek: nie ma żadnego sporu o krzesło
Przemysław Czarnek z Prawa i Sprawiedliwości mówił, że "prezydent na podstawie artykułu 126. jest głową państwa i jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej" i "ma prawo zabierać głos także w sprawach polityki zagranicznej".
Pytany, czy może to wywołać "spór o krzesło", wspomniał o orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z 2009 roku, w którym "rozstrzygnięto spór kompetencyjny między premierem Tuskiem a prezydentem Lechem Kaczyńskim". - Jest wprost napisane, że prezydent, jako najwyższy przedstawiciel Rzeczypospolitej Polskiej, jeśli chce, to jedzie na szczyty Unii Europejskiej czy NATO i wtedy jest absolutnie szefem naszej delegacji. Natomiast musi brać pod uwagę wytyczne rządu, jeśli chodzi o stanowisko na tych szczytach, więc nie ma żadnego sporu o krzesło - powiedział Czarnek.
Kosiniak-Kamysz: to premier reprezentuje Polskę na Radach Europejskich
Zupełnie inaczej interpretuje ten wyrok wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. - To rozstrzygnął Trybunał Konstytucyjny. Ten spór kiedyś był rozstrzygany w Polsce. (...) Nie ma co do tego żadnych wątpliwości, że to premier reprezentuje Polskę na Radach Europejskich - mówił Kosiniak-Kamysz.
Zauważył, że prezydent "nie mógł jeździć (na szczyty - red.) za rządów PiS-u". - Jak PiS przestał rządzić, przestał mieć premiera, to prezydent może jeździć. To jest ta logika, która im przyświeca, że niezależnie czy wygrywają, czy przegrywają wybory, im się coś należy. To jest wbrew woli obywateli. Obywatele zdecydowali, kto ma jeździć na Rady Europejskie. Ma jeździć prezes Rady Ministrów, ma jeździć premier Donald Tusk - zaznaczył.
- Chciałbym szukać porozumienia i tego, co łączy. Uważam, że tak jak w sprawie bezpieczeństwa, w sprawie polityki międzynarodowej powinna być współpraca i współdziałanie. My jesteśmy do tego otwarci. Zapraszamy pana prezydenta - dodał.
Andrzej Duda podpisał ustawę o współpracy władz
Na początku września prezydent Duda podpisał ustawę o współpracy władz w sprawie przewodnictwa Polski w Radzie UE, które będzie miało miejsce w pierwszej połowie 2025 r. Ustawa była inicjatywą prezydenta i w trakcie prac parlamentarnych była krytykowana przez ówczesną opozycję, która zarzucała, że nowe przepisy są niekonstytucyjne, zaś motywacją ich wprowadzenia jest strach przed utratą władzy, a co za tym idzie - utrata wpływu na politykę europejską przez PiS.
Prezydent Andrzej Duda w wygłoszonym w środę oświadczeniu mówił m.in. o polskiej prezydencji w Radzie UE, która rozpocznie się 1 stycznia 2025. Według niego w Polsce powinny zostać zorganizowane dwa szczyty europejskie: pierwszy Unia Europejska - Stany Zjednoczone i drugi Unia Europejska - Ukraina, ukierunkowany na sprawy odbudowy i przyjęcia Ukrainy do UE.
Źródło: TVN24, PAP