Niektórzy uważają, że Ryszard Petru może być czarnym koniem w wyborach parlamentarnych, tak jak Paweł Kukiz w prezydenckich. Lider .Nowoczesnej, dotąd znany przede wszystkim jako ekonomista, w polityce nie pojawił się nagle i przypadkowo. Pierwsze kroki stawiał już kilkanaście lat temu. Teraz wraca, bo - jak mówi - wyczuł odpowiedni moment. Materiał magazynu "Czarno na białym".
Lider .Nowoczesnej jest nie tylko znanym ekonomistą, ale również bohaterem bajek dla dzieci o ekonomii. Występuje w nich jako "pan Rysio od ekonomii", który tłumaczy, czym jest pieniądz i jak go wydawać. Jak mówi, bajki przez lata opowiadała Platforma Obywatelska.
Właśnie premier Donald Tusk oraz były minister finansów w rządzie PO Jacek Rostowski położyli fundament pod jego partię.
Jak tłumaczył Petru, momentem, który zdecydował o jego wejściu do polityki, była przeprowadzona przez rząd Tuska reforma emerytalna OFE.
- Czynnikiem, który był najlepszym badaniem z możliwych, było to, ile osób wybrało Otwarte Fundusze Emerytalne (OFE), kiedy rząd, z Jackiem Rostowskim na czele, przejął nam część oszczędności - powiedział Petru. - To był moment, który pokazał, że wiele osób myśli tak jak ja - dodał.
Pierwsze polityczne kroki
Petru do polityki wchodzi po raz drugi. Pierwsze kroki stawiał ponad 20 lat temu - jako społeczny asystent ówczesnego posła, Władysława Frasyniuka. W swojej drużynie chciał go mieć także Leszek Balcerowicz. Został jego doradcą w Ministerstwie Finansów. W wyborach w 2001 roku Petru startował do Sejmu z list Unii Wolności. Partia jednak nie przekroczyła progu wyborczego zdobywając jedynie 3,1 proc. głosów. Teraz, w trakcie kampanii mówi, że czas na nowe twarze w polityce. - Zobaczcie, kto jest tam w drugim szeregu. To są ci sami starzy wyjadacze. Od 10, 15, a nawet 25 lat. Tam się nic nie zmieniło. Zmienia się tylko marketing - mówił Petru na konwencji w Gdańsku. Jednak w internecie wiele osób łączy te słowa ze zdjęciami, na których Petru stoi w drugim szeregu, za Bronisławem Geremkiem i Leszkiem Balcerowiczem. Może dlatego sam teraz o swoim byłym przełożonym wspomina niechętnie.
Współpraca z Platformą?
W sieci pojawiają się też głosy o chęci współpracy Ryszarda Petru z Platformą Obywatelską, którą teraz krytykuje. - Miałem trzy razy ofertę ze strony Jacka Rostowskiego, na stanowisko wiceministra finansów. Za każdym razem odmawiałem - twierdzi jednak Petru. Dlaczego? - Ratować Polskę można, jak się ma wpływ - mówi.
Co innego twierdzi jednak były minister finansów. „Szczerze, nie pamiętam” - komentował rzekome propozycje Rostowski, a były rzecznik rządu Donalda Tuska, Paweł Graś, pisał o tym, że Petru "bardzo chciał wejść" do rządu tworzonego przez Platformę. Co więcej, portal Wikileaks opublikował depesze, w których można było przeczytać, że Petru był nieformalnym doradcą Donalda Tuska. Sam lider .Nowoczesnej zaprzecza. - Nie doradzałem premierowi Tuskowi i ani razu, w ciągu ostatnich 8 lat, nie spotkałem się z Donaldem Tuskiem - twierdzi.
Petru i banki
Petru ma też wielu przeciwników, którzy krytykują go za jego pracę dla banków. Nazywany jest "banksterem", który w Sejmie będzie reprezentował swoich byłych pracodawców. On zapewnia, że chce "kruszyć beton" partyjny. Na kampanię wziął kredyt - jak sam przyznaje - w wysokości 2 milionów złotych. Jego polityczni przeciwnicy z partii Pawła Kukiza wykorzystują ten fakt i zawiadamiają ABW. PKO BP, które udzieliło .Nowoczesnej kredytu wyjaśnia, że bank "dopuszcza kredytowanie partii politycznych na równych zasadach określonych w przepisach wewnętrznych banku. Decyzja o przyznawaniu kredytu podejmowana jest na podstawie kryteriów, bez preferencji politycznych" - można przeczytać w oświadczeniu. Petru zapowiada proces w trybie wyborczym. Kampania na ostatniej prostej nabiera tempa. Lider .Nowoczesnej wierzy, że jego partia uzyska dwucyfrowy wynik.
Ryszard Petru oraz Barbara Nowacka będą gośćmi "Kropki nad i".
Autor: dln/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24