- W takich sytuacjach podoba mi się polityka Izraela. Ktokolwiek kwestionuje holokaust jest od razu pozywany przez państwo Izrael - mówił w "Kawie na ławę" w TVN24 Ryszard Petru. - Musicie być stanowczy, ale nie przeginajcie - radził natomiast rządowi Włodzimierz Czarzasty. Politycy komentowali słowa ambasadora Rosji, który w TVN24 mówił, że "Rosja nie zapomni Polsce sprawy pomnika w Pieniężnie", a "Polska była współwinna niemieckiej agresji w 1939 roku".
- Stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i nie jest to nasza wina. To wybór strony polskiej, która zamroziła nasze kontakty polityczne, ale i kulturalne - powiedział rosyjski ambasador. - Nigdy nie zapomnimy sytuacji z pomnikiem. Osobiście nie zapomnę nigdy - stwierdził Andriejew, nawiązując do zdjęcia popiersia Iwana Czerniachowskiego z pomnika w Pieniężnie.
Reakcja Polski
- Ambasador rosyjski został wezwany na dywanik do MSZ i będzie musiał się z tego (wywiadu dla TVN24 - rd.) wytłumaczyć - powiedział rzecznik rządu Cezary Tomczyk. Przypomniał on też, że dyplomacja przewiduje bardzo różne kroki, które można podjąć - od noty protestacyjnej, aż do wydalenia. Decyzje w tej sprawie będzie podejmowało polskie ministerstwo spraw zagranicznych.
- Słowa ambasadora to dla każdego z nas tak, jakby dostać w twarz - powiedział Tomczyk.
- Zareagujcie stanowczo, ale nie dajcie się zdenerwować. To jest cwaniackie, wyrachowane, zimne. Musicie być stanowczy, ale nie przeginajcie - wygłosił apel-radę do rządu Włodzimierz Czarzasty.
Wilczy bilet dla ambasadora
Eugeniusz Kłopotek (PSL) uznał, że słowa ambasadora to z pewnością nie jest przypadek, a jest to ewidentna prowokacja. Na razie podjęte kroki, czyli wezwanie ambasadora na dywanik Kłopotek ocenił jako dobre.
- Jeżeli ambasador będzie brnął przy kolejnym wystąpieniu w to samo to powinien dostać wyliczy bilet. Persona non grata w naszym kraju - stwierdził Kłopotek. Dodał też, że ambasador powinien przeprosić za to co powiedział.
Cezary Tomczak przyznał, że ambasador został wezwany na dywanik także dlatego, że rząd oczekuje przeprosin. - To ambasador jest u nas gościem. On jest od tego, żeby budować dobry wizerunek Rosji w Polsce, a to mu się ewidentnie nie udaje - ocenił pracę ambasadora rzecznik rządu.
Paweł Kukiz stwierdził, że nie jest zdziwiony słowami ambasadora Rosji, bowiem jego wypowiedź to wynik od lat prowadzonej polskiej polityki wobec Rosji. - Jako państwo małe, słabe, ubezwłasnowolnione prowadziliśmy wobec Rosji złą politykę. Nie mówię o tym, żeby być uległym, ale nie można być agresywnym. Politykę Polski wobec Rosji porównują do małego, szczekającego ratlerka, który chce ugryźć niedźwiedzia.
Kukiz przyznał, że słowa ambasadora Rosji są oburzające i skandaliczne. Na pytanie jak Polska powinna zareagować na ten wywiad Kukiz stwierdził, że powinniśmy odwołać ambasadora. - Powinniśmy poprosić pana ambasadora o wyjechanie z Polski - dodał Kukiz.
Petru: Trzeba iść drogą Izraela i pozywać do sądu za kłamstwa historyczne
Ostrej reakcji Polski domaga się także Ryszard Petru, który powiedział, że w sprawie kłamstw historycznych powinniśmy prowadzić politykę "zero tolerancji" i wzorować się na polityce Izraela.
- W takich sytuacjach podoba mi się polityka Izraela. Ktokolwiek kwestionuje holokaust jest od razu pozywany przez państwo Izrael - mówił Petru. Szef Nowoczesnej uznał, że reakcja polskiego MSZ i wezwanie ambasadora do ministerstwa jest zbyt słabą reakcją. - W tych sprawach jesteśmy za mało stanowczy - powiedział Petru i zaapelował o wypracowanie systemu twardych reakcji w przyszłości w takich sytuacjach.
Marcin Mastalerek (PiS) powiedział, że na płaszczyźnie dyplomatycznej konieczna jest stanowcza reakcja. Wspomniał też o pomyśle PiS, aby przy udziale Kancelarii Prezydenta i Ministerstwa Spraw Zagranicznych powstała specjalna jednostka prawna, która współpracując z największymi kancelariami prawnymi pozywałaby każdego wypowiadającego historyczne kłamstwa jak np. "polskie obozy śmierci".
Spotkanie Duda - Kaczyński
W drugiej części dyskusja polityków skupiła się na wieczorno-nocnym spotkaniu prezydenta Andrzeja Dudy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, o której napisał dziennik "Fakt".
- Dziwię się, że taka tabloidowa informacja została tak podgrzana - powiedział Marcin Mastalerek. Stwierdził on, że prezydent Duda nie ma się z czego tłumaczyć, a zamiast niego tłumaczyć się powinna premier Ewa Kopacz, która swoje decyzje konsultuje z "unijnym urzędnikiem wysokiego szczebla" (Donaldem Tuskiem - red.).
- Wszystkie nici prowadzą do Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził rzecznik rządu Cezary Tomczyk. Dodał on, że w samo spotkanie można byłoby uznać za coś normalnego, gdy nie fakt, że prezydent Duda nie znajduje czasu na spotkanie z premier Kopacz.
- 25 października wszyscy staną przed jasnym wyborem - czy chcemy wybrać Jarosława Kaczyńskiego, który za pomocą tych nici pociąga za swoje marionetki, czy też chcemy wybrać panią premier Ewę Kopacz - skomentował Tomczyk.
Pozostali goście zgodnie stwierdzili, że w samym spotkaniu nie ma nic nietypowego. - Nie róbmy z igły widły - powiedział Eugeniusz Kłopotek (PSL) i przypomniał, że zapleczem politycznym prezydenta Komorowskiego była PO, zapleczem Aleksandra Kwaśniewskiego było SLD, a zapleczem prezydenta Dudy będzie PiS. - Czy to nam się podoba czy nie - dodał Kłopotek.
- To czy prezydent spotyka się z prezesem Kaczyńskim to jego sprawa. Nie znam prezydentów i premierów, którzy nie spotykają się ze swoim zapleczem politycznym - powiedział Włodzimierz Czarzasty.
Również Ryszard Petru w samym fakcie spotkania nie widział nic złego. - Nie rozumiem tylko dlaczego spotkanie miało miejsce pod osłoną nocy i w tajemnicy - zauważył Petru i podkreślił, że takie okoliczności mogą rodzić podejrzenia, że prezydent i prezes chcieli coś ukryć. - Prezes Kaczyński powinien normalnie przyjechać do Pałacu Prezydenckiego - podsumował Petru.
Petru kontra Miller i Palikot
W sobotę na konferencji prasowej Leszek Miller i Janusz Palikot zarzucili Ryszardowi Petru, że jest wynajęty przez banki oraz, że namawiał Polaków do brania kredytów we frankach.
- W trybie wyborczym składam pozew przeciwko Millerowi i Palikotowo - powiedział w "Kawie na ławę" Ryszard Petru. - Obaj panowie kłamią sugerując, że jestem wynajęty przez banki - dodał Petru. Stwierdził też, że na każde tego typu kłamstwo reakcja musi być ostra i stanowcza, bowiem poszkodowany jest nie tylko on, ale także wszyscy Polacy, którym wmawia się kłamstwa.
Konflikt ten skomentował Włodzimierz Czarzasty reprezentujący Zjednoczoną Lewicę. - Pan Petru ma opinię człowieka mało wiarygodnego - powiedział Czarzasty i powrócił do tematy namawiania Polaków na kredyt we frankach powołując się na artykuł z 2008 roku.
Petru ostrzegł Czarzastego, że ten go pomawia i również zagroził mu pozwem sądowym.
- Słucham opinii ludzi i je powtarzam. Pan ma wśród ludzi złą opinię, niech pan wszystkich ludzi zaskarży w trybie wyborczym - odpowiedział Czarzasty.
Ryszard Petru zauważył, że w propozycjach wyborczych lewicy nie ma żadnych pozytywnych elementów programowych. - To smutne, że muszą uciekać się do takich pomówień, żeby zwrócić na siebie uwagę - podsumował całą dyskusję Petru.
Autor: PM/gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24