Goście programu "Fakty po Faktach" w TVN24 w niedzielę - poseł KO Ryszard Petru i europoseł KO Dariusz Joński - komentowali zaproszenie Polski na szczyt G20 przez prezydenta USA Donalda Trumpa.
"On nie ma żadnych instrumentów"
Petru stwierdził, że takie zaproszenie to zasługa ostatnich 30 lat polskiej transformacji. - Przypomnę, PiS oddawał gospodarkę z tempem wzrostu gospodarczego na poziomie zero procent. Ostatnie dwa lata mamy dość szybki wzrost gospodarczy, ale to jest zasługa wszystkich rządów od 1989 roku. To jest najważniejsze - powiedział.
Zwrócił uwagę, że "gdziekolwiek prezydent Nawrocki nie pojedzie, to on nie ma żadnych instrumentów nawet, żeby podejmować z prezydentem Trumpem poważną gospodarczą rozmowę, na zasadzie deali". - Wszystkie ważne dla Amerykanów decyzje, czyli zakup sprzętu wojskowego, czy też inwestycje w energetykę, podejmuje rząd, a nie prezydent - dodał.
- To nie chodzi, żeby się gdzieś pojawić, tylko żeby coś załatwić. Prawdziwa dyplomacja nie polega na uśmiechaniu się, robieniu zdjęć, tylko na podpisywaniu, uzgadnianiu ważnych decyzji - mówił poseł.
Wyraził nadzieję, że Nawrocki na szczyt G20 "przyjechał w imieniu Polski, a nie wyłącznie kancelarii prezydenta".
Na pytanie, jak daleko jest od zaproszenia na szczyt do faktycznego, oficjalnego wejścia Polski do wspólnoty G20 Petru odpowiedział, że trudno mu to ocenić. - To jest jednak decyzja nie tylko gospodarcza, ale polityczna. Wydaje mi się blisko, ale ciężko mi to ocenić na ten etapie - stwierdził.
"Trzeba z dużą ostrożnością podchodzić do wszelkich jego propozycji"
Politycy komentowali też doniesienia "Newsweeka" i Radia Zet na temat tego, że w USA razem z prezydentem i europosłem PiS Adamem Bielanem był senator PSL Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu i członek Koalicji Demokratycznej, w której jest również KO.
- Niestety wszystko wskazuje na to, że Michał Kamiński jest coraz bardziej po tamtej stronie - mówił Petru i przyznał, że ma z tym problem. - Ale jak ktoś poszedł na drugą stronę, to nie możemy go wezwać, żeby wrócił - stwierdził. - Bo jeżeli ktoś jest po drugiej stronie, nawet jeżeli będzie mówił, że nie jest, no to już on tam jest - dodał.
Zaznaczył, że z Kamińskim nie miał kontaktu przez ostatnie miesiące, ale "wszystko na to wskazuje, że jednak jest po tamtej stronie i trzeba to wziąć pod uwagę w rozmowach politycznych". - Oczywiście wymagałoby to jakiejś rozmowy, natomiast trzeba z dużą ostrożnością podchodzić do wszelkich jego propozycji i pomysłów na spotkania - podkreślił. Na uwagę prowadzącej, że nie wolno mu ufać, odpowiedział: "Bardzo ładnie to pani ujęła, dokładnie to samo chciałem powiedzieć".
"Nie ma lustra w domu"
Joński ocenił, że "wiarygodność ma się raz". - Ja nie wiem, gdzie jest teraz pan Kamiński. Szczerze mówiąc już mnie w ogóle nie interesuje. Jak usłyszałem, że z panem Bielanem organizują jakieś kolacje, to pomyślałem sobie, że jak ktoś z Bielanem się zadaje, to znaczy, że nie jest wart - stwierdził.
- Na pewno nie ma lustra w domu. Ja słucham głosu naszego elektoratu, który głosował na koalicję 15 października. I nikt mu już więcej nie zaufa po czymś takim - ocenił Joński.
Zaznaczył, że "to jest pytanie oczywiście do PSL-u co dalej". - To nie jest członek Koalicji Obywatelskiej. U nas taka osoba by nie miała miejsca. Natomiast każda partia musi sama podejmować decyzję - dodał. Od PSL Joński oczekuje "podjęcia w tej sprawie męskiej decyzji". - Uważam, że trzeba to przeciąć - podsumował.
Petru zauważył, że to nie tylko "źle wygląda", ale również "jest o tyle niebezpieczne, że nie można być w gronie na przykład tych, którzy decydują o ważnych sprawach koalicji, a jednocześnie potem spotykać się z kolegą Bielanem i de facto wspierać Kaczyńskiego".
Autorka/Autor: mart/tok
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24