Ostatnie dni nie były fortunne dla posłów PO, którzy - wydaje się - podczas swoich wypowiedzi zapomnieli o wadze słów. Najpierw Joanna Mucha podważała sensowność operowania ludzi starszych, później Robert Węgrzyn stwierdził, że na lesbijki "chętnie by popatrzył". Rodzi się więc pytanie, czym jest poprawność polityczna oraz gdzie znajduje się jej nieprzekraczalna granica. I czy przypadkiem, pod tą oficjalną cenzurą politycy nie ukrywają swoich prawdziwych poglądów?
Dla Jerzego Fedorowicza z Platformy Obywatelskiej "poprawność polityczna" równa się "mądrość polityczna". - Poprawność polityczna to jest coś takiego, że ktoś najpierw pomyśli, a potem powie - wyjaśnia.
Z kolei wiceszef PO Jarosław Gowin mówi, że "poprawność polityczna" kojarzy się źle. - Uważam, że to jest dyktat pewnej ideologii - co tutaj dużo mówić - mocno lewicowej, która próbuje wykorzenić z języka, a w konsekwencji z duszy ludzkiej pewne tradycyjne pojęcia - tłumaczy.
Słowne faux pas polityków PO
Na granicy tej politycznej poprawności balansuje, a może nawet i ją przekracza ostatnia wypowiedź posła Roberta Węgrzyna, który pytany przez reportera TVN24 o legalizację związków homoseksualnych powiedział: - Coś mi kiedyś Andrzej Czuma wspomniał - już tak żartobliwie powiem - z gejami to dajmy sobie spokój, ale z lesbijkami... to chętnie bym popatrzył.
Zdaniem językoznawcy profesora Jerzego Bralczyka wypowiedź ta nie zawierała jednak słów, które wskazywałyby na pogardę. - Ale cała wypowiedź miała już znamiona przekraczające granice, już nie tylko seksistowskie, przykre, niepoważne.
W drugim przypadku, jak najbardziej poważnie, o problemach służby zdrowia wypowiadała się Joanna Mucha, również z PO. W wywiadzie dla partyjnego pisma POgłos mówiła m.in. że "ludzie starsi są przyzwyczajeni do traktowania wizyty u lekarza co dwa tygodnie jako rozrywki".
Prof. Bralczyk tę wypowiedź komentuje następująco: Ja sam, choć starszy, odebrałem to zupełnie naturalnie. Istotnie, jest tak, że ludzie lubią wchodzić w kontakty, że są ludzie, którzy czują się bardziej samotnie. I dlatego też takie zdanie nie było nieprawdziwe.
"Lesbijka" i "murzyn" na cenzurowanym
Czy zatem posłowie mówili prawdę wtedy, gdy te słowa wypowiadali? Czy może teraz, gdy za nie żałują i chcą się z nich wycofać? I czy ta oficjalna cenzura - jak się mówi o politycznej poprawności - zmusza polityków do mówienia rzeczy popularnych i tylko popularnych?
Filozofka i etyczka prof. Magdalena Środa uważa, że zasad tych nie powinniśmy stosować w sposób sztuczny. - W pewnym kontekście powiedzenie o kimś "ty pedale" jest obraźliwe, w pewnym kontekście nie - np. w środowisku gejowskim. Musimy być wrażliwi na kontekst - zaznacza.
Dlatego też, zdaniem prof. Środy, z politycznej dyskusji powinny zostać wykreślone słowa "gej" i "lesbijka". Prof. Bralczyk dodaje do nich "murzyn" i "cygan". - Mówimy "cyganić", to już słowo jest nieprzyjemne. "Murzyn", "robić za murzyna", na przykład łączy się z nienajsympatyczniejszymi określeniami - wyjaśnia. I dodaje: - Niemniej jednak, taka pełna polityczna poprawność to trochę wylewanie dziecka z kąpielą.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24