Prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące wtorkowej akcji w Katowicach, podczas której antyterroryści omyłkowo wtargnęli do jednego z mieszkań i ciężko poturbowali lokatorów. Rzecznik śląskiej policji Andrzej Gąska przeprosił wcześniej za sytuację. - Chciałbym wyrazić swoje najszczersze ubolewanie, że doszło do tej fatalnej w skutkach pomyłki - powiedział Gąska.
Tu było coś w rodzaju oporu państwa, którzy byli w tym mieszkaniu. Nie było woli współpracy, nie było momentu wpuszczenia, otwarcia drzwi, by policjanci mogli wejść i sprawdzić dokładnie, czy nie przebywa tam ten niebezpieczny poszukiwany przestępca Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej policji
Katowicka prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Poinformowała o tym jej rzeczniczka prok. Marta Zawada-Dybek.
- Wyjaśniamy, czy w związku z tym zdarzeniem doszło do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji; prokuratorzy podejmują intensywne działania zmierzające do wyjaśnienia tego zdarzenia - powiedziała prokurator. Dodała, że policjanci użyli siły fizycznej wobec obu przebywających w mieszkaniu osób; doszło też w mieszkaniu do zniszczenia mienia wartości 15 tys. zł.
Zawada-Dybek zaznaczyła, że pierwotnie na środę zaplanowane było przesłuchanie pokrzywdzonych. - Z uwagi na doznane przez nich obrażenia i ich stan emocjonalny dziś to przesłuchanie nie będzie możliwe, zaplanowane jest ono na najbliższy możliwy czas - wyjaśniła. Dodała, że na środę zaplanowano natomiast przesłuchania innych świadków i oględziny miejsca zdarzenia.
Także Departament Kontroli MSW zwrócił się w sprawie do KGP. - Oczywiście zapoznamy się z wynikami policyjnej kontroli. Ubolewamy nad tym co się stało. Chcemy by zostały wyjaśnione wszystkie okoliczności tego zdarzenia - powiedziała rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak.
Przepraszają i oferują pomoc
Rzecznik śląskiej policji Andrzej Gąska przeprosił w imieniu policji za zaistniałą sytuację. Poinformował również, że nadinsp. Dariusz Działo, Komendant Wojewódzki Policji w Katowicach zamierza spotkać się z poszkodowanymi. - Pan komendant chce się spotkać z państwem, aby zapewnić o tym, że mogą liczyć na naszą pomoc, że wczoraj zostały wszczęte procedury związane z postępowaniem szkodowym i wszelkie straty, jakie ponieśli państwo, zostaną jak najszybciej uregulowane. Tutaj z naszej strony musi być zadośćuczynienie i nie chcemy absolutnie uchylać się od odpowiedzialności - podkreślił rzecznik.
Jak powiedział, jest jeszcze za wcześnie, aby stwierdzić, kto jest winny tego błędu. - Na miejsce pojechali policjanci z wydziału kontroli, którzy bardzo dokładnie rozmawiając z tymi ludźmi, świadkami i z każdym z policjantów, którzy uczestniczyli w tej akcji, ustalą przebieg wydarzeń i na tej podstawie będzie podjęta decyzja, czy procedury, przepisy zostały złamane - tłumaczył Gąska.
Przyznają się do błędu
Rzecznik policji dowodził, że w tym przypadku była potrzeba szybkiego wejścia antyterrorystów, bez sprawdzenia, kto jest w mieszkaniu. - Tu była szybka informacja dotycząca niebezpiecznego przestępcy, który wcześniej próbował potrącić policjantów, gdzie w porzuconym przez niego samochodzie, który ukradł, znaleziono broń palną, więc było podejrzenie, że tę broń może mieć przy sobie, dlatego w trosce o bezpieczeństwo osób postronnych i policjantów została użyta kompania antyterrorystyczna. Jak przyznał jednak, "nie jest to w ogóle wytłumaczenie, bo nie podlega wątpliwości, że popełniliśmy pomyłkę".
"Nie było woli współpracy"
Usłyszałem otwierać, nawet nie wiedziałem, że to policja. To padło jak już leżałem i blokowałem (drzwi). Ale wtedy to każdy bandzior krzyczy, że policja, żeby otworzyć, bo to przecież łatwiejsze Pobity mężczyzna
Zwrócił jednak uwagę, że procedury w takich przypadkach zależą od tego, w jaki sposób zachowują się dane osoby. - Jeżeli mamy do czynienia z czynnym oporem, to wtedy te działania są bardziej eskalacyjne. Tu było coś w rodzaju oporu państwa, którzy byli w tym mieszkaniu. Nie było woli współpracy, nie było momentu wpuszczenia, otwarcia drzwi, by policjanci mogli wejść i sprawdzić dokładnie, czy nie przebywa tam ten niebezpieczny poszukiwany przestępca - zaznaczył rzecznik śląskiej policji. Jak tłumaczył, "jeśli taka sytuacja przebiega pokojowo, to wtedy i działania policjantów nie zawierają elementów użycia siły".
Pobita para tłumaczy, że przytrzymywała drzwi nie chcąc wpuścić funkcjonariuszy, bo myślała, że to bandyci podający się za policjantów. - Usłyszałem otwierać, nawet nie wiedziałem, że to policja. To padło jak już leżałem i blokowałem (drzwi). Ale wtedy to każdy bandzior krzyczy, że policja, żeby otworzyć, bo to przecież łatwiejsze - opowiadał napadnięty mężczyzna. Jak relacjonowała kobieta, razem z mężczyzną próbowała przytrzymać drzwi, bo człowiek w kominiarce nie przedstawił żadnej legitymacji.
Sprawa podjęta z urzędu
W środę biuro podało, że Rzecznik Praw Obywatelskich podjął z urzędu sprawę wtorkowej akcji w Katowicach. Jak poinformował szef zespołu prawa karnego w biurze RPO Marek Łukaszuk, prof. Irena Lipowicz zamierza zwrócić się do komendanta wojewódzkiego policji w Katowicach o udzielenie informacji, co do zasadności i legalności policyjnej akcji.
- Rzecznik zamierza zwrócić się w tej sprawie także do prokuratora okręgowego w Katowicach. Obydwa postępowania będą monitorowane - powiedział Łukaszuk.
Podkreślił, że podobnych spraw - omyłkowych akcji policyjnych antyterrorystów - w ostatnich latach było kilka. - RPO zwracał się do komendanta głównego policji o zbadanie problemu, niezależnie od badania spraw indywidualnych. RPO zwracał się także o udzielenie informacji nt. procedur, mających na celu zapobieganie tego rodzaju zdarzeniom pomyłkowym, czyli tzw. wejściom siłowym. RPO podniósł też ważki problem nieadekwatnego użycia środków przymusu bezpośredniego - powiedział Łukaszuk.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24