Nawet 200 samochodów bierze co tydzień udział w nielegalnych wyścigach na ulicach Warszawy. Jako miejsce zmagań rajdowcy-amatorzy wybierają rzadko uczęszczane ulice. Policja depcze im po piętach i regularnie organizuje zorganizowane naloty. W jednym z nich brał udział reporter portalu tvn24.pl.
Policjanci z Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej wiedzą o pięciu lokalizacjach, gdzie odbywają się nielegalne wyścigi. Najpopularniejsze miejsca to Wał Zawadowski i okolice spalarni śmieci przy ulicy Zabranieckiej na Targówku.
- To trochę jak zabawa w kotka i myszkę - mówi jeden z policjantów uczestniczacych w akcji - oni się nas spodziewają i wystawiają w okolicy wartowników. To ludzie z telefonami komórkowymi, którzy nas wypatrują i ostrzegają resztę. My przed każdą akcją patrolujemy teren nieoznakowanymi radiowozami.
Samochody startujące w nielegalnych zawodach, to przekrój prawie całego rynku, od Daweoo Tico do Audi A8 i Mercedesa Klasy S. Większość jest po tuningu, nierzadko samochody nie są nawet dopuszczone do ruchu drogowego.
Wyścigi odbywają się na dystansie jednej czwartej mili. Samochody dobiera się według mocy silnika. Chociaż większość kierowców ściga się dla zabawy, są też tacy którzy zakładają się pieniądze. Stawki dochodzą do kilku tysięcy złotych.
Policji trudno jest walczyć z uczestnikami wyścigów. Prawie niemożliwe jest udowodnienie im, że przekraczają prędkość. Dlatego pozostaje szczegółowa kontrola stanu technicznego samochodów. W trakcie ostatniej obławy w ten sposób 15 kierowców straciło dowody rejestracyjne swoich samochodów.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Amatorski film nagrany przez jednego z uczestników nielegalnych wyścigów