Obywatel z nadania prawie zawsze ma świetne papiery: wykształcony, obyty w świecie, dobrze mówiący po polsku i – zwykle - w kilku innych językach. Właśnie nadano polskie obywatelstwo 36 osobom: z Holandii, Indii, Bułgarii, Chin, Azerbejdżanu i Mongolii. Wśród wybrańców znalazła się też rodzina z odległego Singapuru, lekarka z Armenii oraz matka i jej cztery córki z Jemenu. Co roku Polska zyskuje w ten sposób kilkuset nowych obywateli.
Polaka, który właśnie dostał obywatelstwo, łatwo odróżnić od reszty społeczeństwa: za nic w świecie nie chce na Polskę narzekać.
Thuraya i jej córki
Skoro można mieć gromadkę dzieci i wszystkie kochać jednakowo, to można i dwie ojczyzny. Tak samo mocno ta
Przyjechała z Jemenu, bo tu studia skończył jej mąż. Jest nauczycielką biologii w arabskiej szkole w Warszawie. Żoną dr. Abdulsalama (ma już polskie obywatelstwo), koordynatora przeszczepów wątroby i matką Amro (ma obywatelstwo), początkującego chirurga ze szpitala na Banacha. Ma też cztery córki, które razem z nią dostały polski paszport. Z tej uroczystej okazji dziewczynki założyły chusty, których na co dzień nie noszą. One to już rezolutne warszawianki: najstarsza Noha, licealistka, chce zostać lekarką jak tata i brat. Ale koniecznie psychiatrą, bo to "spokojniejsza praca niż chirurga czy transplantologa". Z rodzinnej tradycji zamierza się wyłamać Ryma, która chce być dekoratorką wnętrz. - Na razie kończy gimnazjum, jeszcze ma czas – śmieje się starszy brat. Najmłodsze dziewczynki, Gayda i Ayah cieszą się i z obywatelstwa, i z reszty dnia. Bo po uroczystości w siedzibie mazowieckiego wojewody poszli na obiad do restauracji. Tam nie zabrakło prezentów, które dostały od rodziców: zabawek i książek o Harrym Potterze. Po co ubiegali się o polskie obywatelstwo? - Czuję się Polką tak samo jak moje dzieci. To dla nas wielki dzień - odpowiada Thuraya Alsharabi.
Dla niej pytanie: czy można kochać dwie ojczyzny jest niemądre. Skoro można mieć gromadkę dzieci i wszystkie kochać jednakowo, to można i dwie ojczyzny. Tak samo mocno - przekonuje.
Lucyna od Andżeliki
Każdy życiorys Polaka z nadania to historia na długą opowieść: kraj dzieciństwa, czasem wojna, czasem bieda, a czasem wielka miłość. Prawie zawsze polityka. Żeby dostać obywatelstwo, trzeba legalnie mieszkać w Polsce przez 5 lat. Mieć prawo stałego pobytu. Wcześniej obywatelstwo mogą dostać np. repatrianci, osoby polskiej narodowości wracające do ojczyzny. Po przejściu machiny urzędniczej, ostateczną decyzję podejmuje prezydent Polski.
Lucyna Sićko swoją polskość zawdzięcza mamie, babci i.. Andżelice Borys. – Przygotowywała mnie do egzaminów – opowiada. Z białoruskiego domu wyniosła nienaganną znajomość języka polskiego, ale, wiadomo, na studia to za mało. Udało się, dostała stypendium rządu polskiego. Skończyła polonistykę, zaczęła Stosunki Międzynarodowe. Mówi bez cienia akcentu. Ostatni rok spędziła na stypendium w Stanach. - Ale to Polska jest moją ojczyzną, nie świat - deklaruje. Z naszym krajem wiąże swoje plany na przyszłość. Dokładnie tak, jak mówił podczas uroczystości nadania obywatelstwa wojewoda mazowiecki, Jacek Kozłowski: - Obywatelstwo, to z jednej strony przywileje, z drugiej zaś obowiązek odpowiedzialności za państwo.
Na uroczystość w siedzibie wojewody przyszła sama, elegancko ubrana, ale trochę dlatego, że zaraz biegnie na egzamin. - To tylko formalność, ja Polką czuję się od dawna.
Polska uchodzi za jeden z krajów, których obywatelstwo uzyskać jest bardzo trudno. Od złożenia wniosku (po 5 latach pobytu) do szczęśliwego finału mija często kilka lat. Na każdym etapie postępowania urzędy (np. konsul, wojewoda, Kancelaria Prezydenta) mogą domagać się dodatkowych zaświadczeń, listów polecających, rachunków. Wszystko jest uznaniowe. Dzieciom przyznaje się obywatelstwo dopiero, gdy dostaną rodzice. - Dlatego moje siostry, które urodziły się w Polsce, tak długo czekały - mówi Amro. Nowa ustawa o obywatelstwie miała wszystko ułatwić. Utknęła w Trybunale Konstytucyjnym.
Zatikyan, lekarka z Otwocka
Lekarzy i naukowców jest wśród 38 nowych polskich obywateli najwięcej. Narine Zatikyan jest pediatrą i specjalistką od chorób zakaźnych. Przyjechała z Armenii. - Jako studentka medycyny miałam taką idee fix, że będę leczyć chorych na gruźlicę - opowiada. Potem były wakacje w Polsce, odkrycie, że w podwarszawskim Otwocku jest jeden z najlepszych ośrodków leczenia prątkujących. Potem nostryfikacja dyplomu, staż. - W międzyczasie - dr Zatikyan tłumaczy staranną polszczyzną - związałam się z Polakiem, z którym mam syna Mikaela. I to obywatelstwo jest dla niego - dodaje.
Dopóki jej kraj nie pozwalał posiadać podwójnego obywatelstwa, nie występowała o polskie. Przepisy się zmieniły w tym roku i Zatikyana, po 14 latach pobytu w Polsce, złożyła odpowiedni wniosek. Złego słowa na Polskę nie powie, ale zaznacza: - Nie chcę kłamać. Moją ojczyzną, najukochańszą, zostanie Armenia. Po chwili jednak dodaje: - Na bok sentymenty. Ważne, co człowiek robi dla Polski.
Luiza Łuniewska//mat/k
Wśród osób, które otrzymały obywatelstwo byli mieszkańcy: Republiki Białorusi (4 osoby w tym 2 małoletnie), Ukrainy (4 w tym 1 małoletnia), Federacji Rosyjskiej (3 w tym 1 małoletnia), Jemenu (5 w tym 4 małoletnie), Armenii (4), Mongolii (2), Czarnogóry (1), Azerbejdżanu (1), Singapuru (3 w tym 2 małoletnie), Chin (4 w tym 2 małoletnie), Bułgarii (1), Indii (3 w tym 2 małoletnie), Holandii (1) muw
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Urząd Wojewody Mazowieckiego