Skutecznie walczą z dziecięcą pornografią, jeśli trzeba współpracują z policją, bo w kilka godzin potrafią namierzyć przestępcę, którego funkcjonariusze szukają miesiącami. Wyszukują dziury w zabezpieczeniach banków, by nikt nie ukradł naszych pieniędzy. Kto? Hakerzy, którzy próbują przekonać, nie wszyscy są źli.
Internet cywilizuje się powoli, wciąż przypomina Dziki Zachód. Szeryf – administrator strony czy serwera bywa fajtłapą, wymiar sprawiedliwości daleko w cyfrowy gąszcz woli się nie zapuszczać, rzesze prostych użytkowników sieci są niemal bezbronne. Pewnie czują się w niej tylko hakerzy – ci dobrzy i ci źli, w nawiązaniu do westernowej symboliki nazywani white i black hat.
Hakerzy z grupy antypedo przez 8 lat zniszczyli 600 stron z dziecięcą pornografią
Gdy O.Z.I Ozborn, haker z Wielkopolski, zdobył i udostępnił policji dane chłopaka, który w filmiku zamieszczonym na YouTube, upokarzał upośledzoną kobietę, w Internecie wywiązała się dyskusja:
Prawdziwi hakerzy nie pomagają policji – natychmiast zaatakował O.Z.Iego internauta pan-opticum, który sam przyznaje, że wiedzę o hakerach czerpie z filmów.
G... wiesz, w d... byłeś, ot co – odparował mu niejaki x.
Jeden z hakerów przekonuje, że ich działalność jest pożyteczna, w sieci są wręcz niezbędni. - Ale fakt: działamy na granicy prawa – przyznaje – bo każde włamanie na serwer jest przestępstwem. Trzeba jednak rozróżniać intencje: co innego, gdy włamiesz się komuś do mieszkania i je okradniesz, a co innego gdy tylko wejdziesz i dyskretnie go zawiadomisz: do tego domu może się dostać każdy z ulicy.
Umiejętność odpalenia samochodu na krótko nie czyni cię inżynierem, tak umiejętność złamania zabezpieczeń serwera hakerem. Eric Raymond, amerykański guru hakerów
W myśl polskiego prawa hakerowi, nawet gdy miał najlepsze intencje, grozi do 3 lat pozbawienia wolności. - Z punktu widzenia prawa liczy się to, czy haker złamał przepisy – tłumaczy Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.
Antypedo działa
Że można stać po jasnej stronie mocy udowodnili hakerzy z antypedo, grupy walczącej z dziecięcą pornografią w sieci: LordemDav, MJINKS, Thomas. 15 godzin na dobę przy komputerze, zdjęcia od których robiło się słabo: wykorzystywanych niemowląt, gwałconych kilkulatków. Pedofile kluczyli, by zgubić ślad. Ze Stanów przenosili swoje strony do Japonii, przez Urugwaj do Polski. – Prędzej czy później ich wyhaczaliśmy. Jak raz namierzyliśmy, nie było mowy, żeby odpuścić – tłumaczy LordDav. Gdy media informowały o ich sukcesach (a było ich przez 8 lat sporo i w Polsce, i zagranicą zlikwidowali ponad 600 stron), pisano zwykle o „anonimowym doniesieniu”. – Mieliśmy poczucie, że zmieniamy świat na lepszy. Nasz świat, bo my wyrośliśmy w internecie.
Odczarować nazwę
Haker wg definicji Wikipedii (której bezpieczeństwa strzegą właśnie white hat) to człowiek o wysokich umiejętnościach informatycznych. Taki, który szuka i ewentualnie wykorzystuje słabości w zabezpieczeniach systemów informatycznych.
Eric Raymond, amerykański guru hakerów powtarza, że jak umiejętność odpalenia samochodu na krótko nie czyni cię inżynierem, tak umiejętność złamania zabezpieczeń serwera hakerem. Prawdziwy haker sam opracowuje nieznane dotąd metody ataków. Liczy się styl, liczy się pomysł.
Ktoś, kto na serwerach, których zabezpieczenia złamie, wyrządza szkody, to kraker. Jak człowiek, którzy na forum dla chorych na epilepsję umieścił program graficzny wywołujący ataki padaczk.
Ktoś, kto się popisuje, a brak mu rzeczywistych umiejętności, lamer. Dzieciaki, które łamią zabezpieczenia korzystając z wymyślonych przez kogoś sposobów to script kidds. A ci, którzy kradną numery kart kredytowych to – także w nomenklaturze hakerskiej - po prostu złodzieje.
Tymczasem w mediach i w potocznym języku haker i internetowy przestępca to określenia niemal tożsame. Ukradli dane, pieniądze, unieruchomili serwery. Walka o dobre imię hakerów to m.in. batalia o odczarowanie nazwy.
Hakerski comming out
Paweł "Gorion" Jabłoński miał bardzo spektakularny coming out. Na antenie TVN wyjawił, że od 14 roku życia włamywał się na serwery na całym świecie i żeby udowodnić swoje umiejętności w ciągu kilku minut sforsował zabezpieczenia Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Przez długie miesiące był odsądzany od czci i wiary przez swoje środowisko: za zdradę sekretów, za lans i za to, że zgodził się wystąpić w towarzystwie policjantów. Ale w końcu ludziom się znudziło. A małolaty na forach piszą: „Chciałbym być taki, jak Gorion, tzn. pan Paweł”. Wiedzą, że aby dostać dobrą propozycję pracy jako blue hat (konsultant ds. bezpieczeństwa), trzeba mieć czystą kartotekę.
Złapać hakera
Gorion tłumaczy, że kiedyś sieci hakerów były pewną subkulturą, bardzo hermetyczną, co wykluczało współpracę z policją. Teraz to się zdarza coraz częściej. O.Z.I Ozborn, haker „od YouTube” podkreśla, że pomagać policji to obowiązek. Bo jeśli nikt nie będzie pomagał, to jakby policji nie było. Policja – zdaniem hakerów – korzysta z ich pomocy w bardzo specyficznych, trudnych przypadkach i to po cichu, wstydliwie.
Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji tłumaczy, że nie ma takiej konieczności. Funkcjonariusze ścigający przestępstwa w internecie mają takie same, jeśli nie większe od hakerów umiejętności. Potrafią zdobyć wszelkie informacje, ale muszą przestrzegać procedur.
- Natomiast każde doniesienie o przestępstwie, także popełnionym w sieci, policja starannie sprawdza.
Rumcajs i wojna polsko-ruska
Paweł Jabłoński najlepiej wspomina współpracę z CBŚ, gdy wykrył luki w zabezpieczeniach serwera Instytutu Atomistyki w Świerku, gdzie znajduje się jedyny polski reaktor. Oficer prowadzący zadzwonił nawet do niego i podziękował. Wspomina też jak po nagraniu w TVN Zbigniew Matwiej, ówczesny rzecznik policji mruknął do swojego kolegi; to co, bierzemy go? A Gorion na moment zdrętwiał, bo nie wiedział czy chcą go aresztować, czy zatrudnić.
Hakerzy wciąż wolą jednak „oddolne akcje społeczne”. Tak było z nazistowską stroną redwatch, którą umieszczono na amerykańskich serwerach. Polski wymiar sprawiedliwości jest w takim wypadku bezsilny. Za to hakerzy co jakiś czas rozpracowują witrynę. Ostatnio dodali skinom wpis: "Rumcajs - jego ksywa to fonetyczny zapis nazwiska Rumzeiss, żyd, lat ok. 55, zamieszkały w Polskim Rzaholeckim Lesie. (...) Anarchoprymitywista i insurekcjonista, atakuje własność prywatną i prowadzi leśny skłot (sponsorowany przez SLD) razem z niejaką Janką. Groźny w starciu bezpośrednim".
Wg raportu IBM, polscy hakerzy uchodzą za jednych z najlepszych na świecie. Pokazali swoją siłę podczas potyczki z Turkami, którzy, właściwie nie wiadomo czemu, masowo zaatakowali polskie strony. Wymiana ciosów spowodowała unieruchomienie kilkuset stron. Co jakiś czas Polsce grożą też rosyjscy tzw. hakerzy-patrioci gotowi na każde zlecenie Kremla zaatakować cyberprzestrzeń innego kraju. - Rosjanie mają przewagę technologiczną, ale wykorzystując botnety (sieci zarażonych komputerów „zombie”, stworzonych celem zwiększenia siły ataku) moglibyśmy nawiązać wyrównaną walkę – rozważa Paweł „Gorion” Jabłoński. Na razie robią to, co potrafią najlepiej: testują zabezpieczenia, łamiąc je.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu