- Jeśli są środki na tak wysokie podwyżki dla lekarzy, to my też walczymy o swoje. Nie może być tak, że lekarz dostanie 10 tysięcy więcej, a my 250 złotych – mówią pielęgniarki i zapowiadają strajk od 21 stycznia. - Będziemy rozmawiać z samorządami - zapowiedziała w TVN24 minister zdrowia.
Kopacz: reakcja pielęgniarek jest słuszna
- Te pieniądze są w szpitalach, dysponują nimi dyrektorzy. Protest pielęgniarek dotyczy nieracjonalnego podziału pieniędzy - wykorzystując ustawę lekarze otrzymali podwyżki za zgodą dyrektora, i taka reakcja środowiska pielęgniarskiego jest słuszna - powiedziała w TVN24 Ewa Kopacz. Minister zdrowia zapowiedziała, że na początku tygodnia będzie rozmawiać z marszałkami województw na temat podziału pieniędzy. - Minister nie ma mocy, aby cokolwiek narzucić dyrektorom. Dyrektor jednoosobowo odpowiada za podział funduszy - dodała.
"Nie mamy innego wyjścia"
- Przepraszamy, że mogą nastąpić strajki, ale nie mamy innego wyjścia – zapowiedziała na specjalnej konferencji szefowa OZZPiP, Dorota Gardias. - Akcje, które nas niewątpliwie czekają, zaczną się niedługo, i będą miały miejsce nie pod kancelarią, tylko w zakładach opieki zdrowotnej. Tylko od rozwagi dyrektorów zależy, czy do nich dojdzie – ostrzegła.
Pielęgniarki dają dyrektorom szpitali czas do 21 stycznia na rozmowy i przyznanie im wyższych podwyżek. Po tym terminie zaczynają strajk – z odejściem od łóżek pacjentów włącznie. - Apelujemy do dyrektorów, by w końcu zaczęli przekazywać środki na podwyżki, które mamy zagwarantowane ustawowo. A jak potrafimy się buntować, to już pokazałyśmy - mówią.
"Pensja pielęgniarki nie może być równa dyżurowi lekarza"
Pielęgniarki są rozgoryczone, że władze negocjują płace tylko z lekarzami, a ci nie są solidarni z koleżankami. - Od momentu, kiedy mają broń w postaci dyrektywy, nikt się do nas nie zgłosił – mówią. Dyrektywa unijna skraca czas pracy lekarzy do 48 godzin tygodniowo, dłuższa wymaga ich pisemnej zgody. Lekarze wykorzystują to, by zwiększyć swoje wynagrodzenia.
- Wiemy, ze lekarze są zdeterminowani. Ale nie może być tak, że pensja pielęgniarki wyniesie tyle, co niedzielny dyżur lekarza. Nie może być że oni dostaną 10 tys. podwyżki, a my 250 złotych – zapowiadają pielęgniarki. – Nasza pensja nie może być równa niedzielnemu dyżurowi lekarza! – dodają.
"Dziś walka trwa w zakładach pracy"
Jak mówią, rozmawiały z minister zdrowia Ewą Kopacz i chcą współpracować z rządem. Zdają sobie jednak sprawę, ze efekty nie będą natychmiast. - Dziś walka trwa w zakładach pracy. Dziś dyrektor jest decydentem tych pieniędzy. Pieniądze są w zakładach. Jeśli jest ich mało, to oni powinni rozmawiać z resortem i żądać więcej. My nie jesteśmy ani zakładem pracy, ani rządem – stwierdziła Gardias.
- Wszyscy jesteśmy pacjentami i wszyscy oczekujemy działań od rządu i posłów – podsumowały pielęgniarki.
Obecnie, według związku, pielęgniarki zarabiają od 1 tys. zł brutto (na tzw. ścianie wschodniej Polski) do 2 tys. w innych regionach kraju. W Polsce jest ok. 190 tys. czynnych zawodowo pielęgniarek i położnych
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24