- Albo zadbamy o spójność raportów polskiego i rosyjskiego dot. katastrofy smoleńskiej, o jednolity przekaz, który nie sprzyja budowaniu mitów, albo sami sobie ukręcimy bicz - mówi w nagraniu zaprezentowanym w czwartek przez podkomisję smoleńską ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Były członek komisji Millera Piotr Lipiec tłumaczył w TVN24, że celem było wyłącznie ujednolicenie układu polskiego i rosyjskiego raportu, a nie ich treści.
Więcej o katastrofie smoleńskiej w "Czarno na białym" w TVN24 o 20:30
Podczas konferencji podkomisji zaprezentowano nagranie rozmowy Millera z członkami ówczesnej komisji wyjaśniającej przyczyny katastrofy. Szef działającej teraz podkomisji Wacław Berczyński powiedział, że upublicznione informacje są szokujące. - Wymowa tych materiałów, kiedy minister rządu polskiego na polecenie polskiego premiera, instruuje komisję, jak ma przebiegać badanie wypadku lotniczego - dla mnie jest to szokujące - powiedział.
"Ostateczna decyzja należy do premiera"
- Ja już się zobowiązałem, że w dniu dzisiejszym w czasie tego waszego spotkania poznam państwa opinie i odwiedzę premiera i premier podejmie ostateczną decyzję - słychać na nagraniu.
- Czyli jeżeli dobrze zrozumiałem, to przyjęcie dla potrzeb strony rosyjskiej interpretacji, że mamy do czynienia z wypadkiem, w którym lot miał charakter pasażerski, jest poprawne, co wcale nie znaczy, że zmuszamy się do tego samego traktowania wypadku w polskim obszarze prawa polskiego - mówi Miller.
- Rozwiązanie dzisiejsze jest poprawne. Komisja wojskowa po stronie polskiej i komisja cywilna po stronie rosyjskiej. (...) Rozumiem - zaczniemy podsumowywać ten wątek - że rosyjska komisja działa w reżimie, regułach komisji do rozpatrzenia wypadku lotniczego pasażerskiego. Pod żądaniami konwencji chicagowskiej, załącznika 13 i to nie przeszkadza nam, akceptujemy i nie podpowiadamy polskiemu premierowi, że powinien zmienić swoje stanowisko w tej sprawie. Ostateczna decyzja należy do premiera, bo premier zastrzegł sobie prawo osobistego nadzoru - to może nie dobre słowo - bieżącego przypatrywania się naszym poczynaniom. (...) Działamy po uzyskaniu pierwotnie zgody premiera - kontynuuje.
"Jeżeli te dwa raporty będą różne, to będzie cała teoria spiskowa"
- Nasze ustalenie zostało zderzone z ustaleniami rosyjskimi. Nie formalnie, tylko w odbiorze społecznym. Jeżeli te dwa raporty będą różne, to będzie do tego cała teoria spiskowa zbudowana w społeczeństwie, że albo ten ukrył, albo tamten ukrył, ale na pewno prawda jest jeszcze gdzieś indziej. W związku z tym też oczekiwałbym, że nasze działanie będzie o tyle niestandardowe, że musi uwzględniać wymogi postępowania przy wypadku cywilnym. I wewnętrzne nasze ustalenia metodologiczne oraz dokumentów kończących muszą być zweryfikowane z punktu widzenia tej okoliczności, co do tego jestem przekonany" - mówił dalej Miller.
- Państwo zdają sobie sprawę, że to nie jest wyłącznie dla ministrów, dla generałów, dla komisji przy ministrze. To będzie potężna dyskusja publiczna z różnymi dla nas nieprzyjemnymi sugestiami. Zaczynamy dotykać istoty problemu. Ja zacząłem od tego, czy wam nie przeszkadza, że zgodziliśmy się, że wypadek miał charakter wypadku cywilnego. I to jest konsekwencja tego przyjęcia. I jeśli ten raport będzie według norm wojskowych i nie będzie przystawał do raportu (...), to będzie właśnie ten dysonans, o którym wspomniałem" - powiedział w nagraniu ówczesny szef MSWiA.
- (...) Po pierwsze, bym poprosił przedyskutować zmianę raportu końcowego albo wyprodukowanie dwóch raportów końcowych. To drugie jest lepsze aczkolwiek bardziej pracochłonne (...) przez tę komisję naszą. Mamy tutaj cztery podmioty: komisję rosyjską, prokuratora rosyjskiego, komisję polską, prokuratora polskiego. Wszystkie te cztery podmioty są od siebie niezależne. W związku z tym albo zadbamy w tej czwórce o spójność dialogu ze społeczeństwami - zwłaszcza w społeczeństwie polskim, bo rosyjskie społeczeństwo, powiedzmy sobie szczerze, przez dwa tygodnie żyło również jakimś tam współczuciem (...) - albo zadbamy o jednolity przekaz, który nie sprzyja budowaniu mitów i podejrzeń, albo sami sobie ukręcimy bicz na własne plecy - mówił.
Członek komisji Millera: raporty miały mieć ten sam format
Piotr Lipiec, były członek komisji Jerzego Millera i zespołu Macieja Laska, specjalista odczytu rejestratorów lotów i rozmów wyjaśnił w "Faktach po Faktach" w TVN24, że chodziło o to, by formaty raportów - polskiego i rosyjskiego - były takie same, czyli miały format standardu aneksu 13. do konwencji chicagowskiej.
- W pierwszej chwili badanie wypadku prowadzone przez komisję wojskową powinno zakończyć się napisaniem protokołu wraz z załącznikami. Jest to format zupełnie nieznany w świecie, obowiązuje tylko w Polsce. Aby móc porównać treści raportów: rosyjskiego MAK i polskiego zrobionego przez naszą komisję, należało użyć tego samego formatu - wyjaśnił Lipiec.
Komentarz Laska
Przedstawione nagranie skomentował na Twitterze przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek, który również był członkiem komisji Millera, a potem szefował zespołowi, który rząd PO-PSL powołał do przypominania ustaleń z tego badania.
"Jeżeli dwa raporty MAK i KBWLLP będą różne, to pojawią się różne teorie spiskowe - i tak się stało" - napisał.
Jeżeli dwa raporty MAK i KBWLLP będą różne, to pojawią się różne teorie spiskowe - i tak się stało.
— Maciej Lasek (@LasekMaciej) September 15, 2016
Komisja Millera
Przyczyny katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r. badała do lipca 2011 r. Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Antoni Macierewicz, który wcześniej stał na czele parlamentarnego zespołu smoleńskiego, kwestionował jej ustalenia i w lutym powołał podkomisję, która w czwartek przedstawiła swoje pierwsze ustalenia.
Autor: js/kk / Źródło: TVN24, PAP