Zaskakująco wielu kierowców z ukraińskimi prawami jazdy, zwłaszcza na Podhalu, spotkali pogranicznicy. Kontrolowani tłumaczyli się, że właśnie przeprowadzają procedury urzędowe, by potwierdzić, że prawo jazdy uzyskali za granicą. Okazało się, że dokumenty zdobywali po "zdaniu" ustawionego egzaminu.
- Przyjrzeliśmy się tej sprawie i okazało się, że zaskakująco wiele osób zgłasza się po potwierdzenie prawa jazdy wydanego na Ukrainie. Zaczęliśmy sprawdzać częstotliwość i czas przekraczania granicy polsko-ukraińskiej przez te osoby i wtedy okazało się, że w wielu przypadkach były to pobyty za granicą krótkie i pojedyncze, czyli zbyt krótkie jak na czas potrzebny do nauki jazdy i zdania egzaminu - powiedział ppłk Marek Jarosiński ze Straży Granicznej w Nowym Sączu.
Kłamstwo ma krótkie nogi
Pod nadzorem prokuratury kierowcy zostali przesłuchani. Część z nich przyznała, że prawa jazdy były załatwiane - pośrednik za około 2-3 tys. dolarów załatwiał dokument, a egzamin polegał np. na przejechaniu trzech kółek na placu manewrowym.
- Oskarżonych w sprawie próby wyłudzenia dokumentu uprawniającego do kierowania pojazdami są już 34 osoby, a jest to dopiero początek naszych działań - powiedział Jarosiński. Dodał, że na podstawie przesłuchań pośredników i osób korzystających z ich pośrednictwa można szacować, że w proceder zamieszanych jest ponad 200 osób.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Karpacka SG