Prokuratura w Oświęcimiu odmówiła wszczęcia postępowania wobec dwóch mężczyzn, którzy bez powodu napadli na starszego mężczyznę. Ofiara zmarła na zawał serca.
- Dobijali się. Chcieli wejść do klatki. Nikt nie chciał im otworzyć. Tata akurat schodził z psem, otworzył drzwi – relacjonuje Mateusz Walus, syn Józefa Walusa. - Oni chcieli wtargnąć. Nagle jeden z nich chwycił mojego tatę od tyłu. Przewrócił go na ziemię. Od razu skoczyłem w obronie taty - dodaje.
Na miejsce przyjechała zaalarmowana straż miejska. - Funkcjonariusze zatrzymali dwie osoby podejrzane o popełnienie czynu zabronionego – informuje Krzysztof Tokarz ze straży miejskiej w Brzeszczach. Sprawcy pobicia byli pijani. Jeden z nich już w radiowozie, stwierdził, że nie obchodzi go, co stało się ze starszym mężczyzną.
Zmarł na serce
W tym czasie Józef Walus stracił przytomność. Próbowali go reanimować sąsiedzi, a po chwili na miejscu pojawiła się też karetka pogotowia. Mężczyzna nie odzyskał przytomności. Po trzech dniach zmarł w szpitalu.
Józef Walus miał 68 lat. Lekarze stwierdzili, że przyczyną śmierci był ostry zawał serca, powikłany zatrzymaniem krążenia i uszkodzeniem niedokrwiennym mózgu.
"To nie ma związku"
Mimo że świadkami szarpaniny byli sąsiedzi, a całe zajście potwierdza straż miejska i policja, prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. - W naszym przekonaniu nie ma związku przyczynowego między tą szarpaniną a śmiercią – mówi Mariusz Słomka z Prokuratury Rejonowej w Oświęcimiu.
Tyle że lekarze podkreślają, iż silny stres powoduje przyśpieszenie czynności serca i zaburzenia rytmu, które w zdrowym sercu są niegroźne. Natomiast u starszego człowieka, z chorym i niewydolnym sercem zaburzenia rytmu mogą być groźne dla życia.
Zdaniem prokuratury jednak, sprawcy nie mogą odpowiadać za śmierć starszego mężczyzny, nawet przy założeniu, że napaść spowodowała problemy z sercem. Sprawcy napaści zostali ukarani mandatami przez straż miejską. Zapłacili po 500 złotych. Musieli też opłacić pobyt w izbie wytrzeźwień, a po tym zostali wypuszczeni na wolność. - Nie spodziewaliśmy się takiej decyzji – mówi Mateusz Walus.
Złożyli zażalenie
Obaj mężczyźni mieszkają w sąsiedztwie rodziny Walusów. Jeden z nich był już karany. - Chodzą dalej na wolności, śmieją się w twarz. Nic im nie zrobili, jakby nic się nie stało – mówi syn zmarłego.
Rodzina zmarłego nie chce pogodzić się z decyzją prokuratury. W środę do prokuratury wpłynęło zażalenie na decyzję o umorzeniu wszczęcia postępowania. Prokuratorzy mają na nią odpowiedzieć w ciągu kilku najbliższych dni.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24