Prezydent Płocka zdecydował, że mieszkańcy ulicy Gmury zostaną ewakuowani w związku z alarmem powodziowym. Wody Polskie, monitorujące sytuację na Wiśle, przekazały wieczorem, że zgłosiło się do tego kilkanaście ze 115 osób, których ma to dotyczyć. Większość mieszkańców zdecydowała się pojechać do swoich rodzin.
W Płocku od poniedziałku obowiązuje alarm powodziowy. Przyczyną jest zator lodowy na Wiśle poniżej miasta w miejscowości Popłacin, który blokuje swobodny przepływ wody i powoduje przybór rzeki.
We wtorek po południu prezydent Płocka Andrzej Nowakowski zdecydował o ewakuacji ludzi i zwierząt z ul. Gmury w najniżej położonej dzielnicy – Borowiczki. Jak podał Urząd Miasta, do ewakuacji wyznaczono 115 osób.
Większość mieszkańców zdecydowała się udać do rodzin
"W Płocku przy ul. Gmury doszło do podtopienia kilku domów i zalania piwnic. Do ewakuacji zgłosiło się kilkanaście osób ze 115 mieszkańców domostw zagrożonych podtopieniami. Miasto zaoferowało ewakuowanym miejsca noclegowe, ale większość z nich zdecydowała się udać do swoich rodzin" – przekazały we wtorek wieczorem Wody Polskie, monitorujące sytuację na Wiśle w środkowym jej biegu.
Mieszkanka ulicy Gmury, pani Urszula mówiła TVN24 we wtorkowy wieczór, że sytuacja zmienia się bardzo szybko. - O 15 jeszcze woda była dosyć daleko, a teraz już prawie cała ulica jest zalana, akurat my mieszkamy na środku ulicy – dodała. - Samochody powyprowadzaliśmy, kto mógł, to wyjechał z ulicy – starsze osoby, dzieci. My zostaliśmy, bo jest to ryzyko trochę też zostawić dom. Jednak człowiek, tak jak ja, żyje tutaj już ponad 60 lat – tłumaczyła.
Według informacji urzędników, w Płocku w rejonie objętym ewakuacją pracowało we wtorkowy wieczór 12 zastępów straży pożarnej oraz WOT. "Centra Operacyjne Ochrony Przeciwpowodziowej Wód Polskich pełnią 24-godzinne dyżury. Pracownicy Wód Polskich monitorują również pracę w terenie" – przekazano.
W związku z ewakuacją, do której zapewniono autobusy Komunikacji Miejskiej, prezydent Płocka zobowiązał Komendanta Miejskiego Policji oraz Komendanta Straży Miejskiej do zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego w trakcie ewakuacji, w miejscach zakwaterowania ludności ewakuowanej, a także ochronę pozostawionego mienia. "Zwierzęta domowe ewakuowane będą do Schroniska dla Zwierząt w Płocku prowadzonego przez SUEZ PGK. Transport zapewni SUEZ PGK" – oznajmił płocki Urząd Miasta.
Wody Polskie zapewniły, że lodołamacze przeznaczone do pracy na wiślanym Zbiorniku Włocławskim, który rozciąga się od Płocka do Włocławka, pozostają w gotowości. "Jeżeli warunki przewidziane instrukcjami dla akcji lodołamania będą odpowiednie, akcja zostanie przeprowadzona" – zaznaczono w komunikacie.
Zabezpieczali budynki
Według danych płockiego Urzędu Miasta, poziom Wisły we wtorek wieczorem wynosił tam na poszczególnych wodowskazach: Borowiczki – 449 cm przy stanie alarmowym 345 cm, Grabówka – 454 cm przy stanie alarmowym 340 cm, brama przeciwpowodziowa w porcie Radziwie, w lewobrzeżnej części miasta – 380 cm przy stanie alarmowym 237, a na nabrzeżu PKN Orlen – 779 cm przy stanie alarmowym 700 cm. Oznacza to, że przybór rzeki znacznie tam zwolnił - w ciągu dwóch godzin na dwóch wodowskazach jej poziom wzrósł o 1 cm, a na dwóch innych nie uległ zmianie. Wcześniej w ciągu dwóch godzin poziom wody rósł tam o kilkanaście, a nawet o ponad 30 cm.
We wtorek rano Wisła wlała się na bulwary im. Górnickiego w rejonie ulicy Rybaki oraz portu jachtowego klubu Morka. Ulice Rybaki oraz Kawieckiego ze względów bezpieczeństwa zostały do odwołania całkowicie zamknięte dla ruchu. Służby miejskie, Państwowa Straż Pożarna i żołnierze WOT zabezpieczają budynki na bulwarach wiślanych przed zalaniem.
Rzeka wlała się także w rejony najniżej położonej w mieście ulicy Gmury na osiedlu Borowiczki, gdzie znajdują się domy jednorodzinne. To najniżej położona ulica w Płocku, sąsiadująca bezpośrednio z rzeką. Wcześniej, od wtorku rano mieszkańcy zabezpieczali tam domostwa workami z piaskiem, które dostarczyły służby miejskie. Jeszcze w poniedziałek na wypadek ewakuacji przygotowano miejsca noclegowe w jednym z internatów – Bursie Płockiej.
"Nie bez znaczenia są ujemne temperatury, które powodują ponowne zamarzanie rynny spływowej"
We wtorek po południu w Płocku obradował też sztab kryzysowy z udziałem wojewody mazowieckiego. W oparciu o opinie ekspertów podjęto decyzję, aby na razie nie wprowadzać do akcji lodołamaczy. Według Wód Polskich, czoło tworzenia się pokrywy lodowej znajduje się na wysokości miejscowości Popłacin, a przewidywania wskazują, że proces powodujący wzrost stanu wody, potrwa ok. 40 godzin – potem sytuacja powinna się ustabilizować.
- Będąc przygotowanymi do tego, żeby w każdej chwili uruchomić łamanie lodu przy pomocy całej floty lodołamaczy gotowych do pracy, podejmujemy decyzję, że w tej chwili taki moment jeszcze nie nastąpił – powiedział wojewoda mazowiecki po posiedzeniu sztabu kryzysowego w Płocku. Konstanty Radziwiłł zadeklarował jednocześnie "wszelkie możliwe wsparcie, jeżeli byłoby takie potrzebne", w tym przy zabezpieczaniu mienia, ludzi i wałów przeciwpowodziowych z wykorzystaniem Państwowej Straży Pożarnej, wojska, w tym WOT.
Jak podały Wody Polskie, zgodnie z instrukcją akcja lodołamania może zostać wstrzymana, gdy ze względu na niekorzystne warunki hydrologiczne lub meteorologiczne jej dalsze prowadzenie może być nieefektywne, kiedy może zagrażać bezpieczeństwu urządzeń stopnia wodnego we Włocławku, obsłudze lodołamaczy lub prowadzić do pogorszenia warunków odpływu kry ze zbiornika. "Nie bez znaczenia są ujemnie temperatury, które powodują ponowne zamarzanie rynny spływowej, wiatr utrudniający spływ kry w kierunku zapory, stany wód, przepływy przez stopnia wodnego czy opady" – wyjaśniono we wtorkowej informacji Wód Polskich.
"Ta woda, która wystąpiła, będzie marznąć, kra pewnie będzie postępować"
Wiceprezydent Płocka Jacek Terebus mówił wcześniej w rozmowie z reporterem TVN24, że "o godzinie 2-3 w nocy, kiedy ta woda wystąpi, będzie pewien problem". - Sytuacja, którą obserwujemy, to jest ciągłe podnoszenie się stanu wody. Warunki pogodowe nie są zbyt korzystne, dlatego że ta temperatura będzie utrzymywać się pewnie do wtorku bardzo nisko. Ta woda, która wystąpiła, będzie marznąć, kra pewnie będzie postępować, nie potrafimy na dzień dzisiejszy przewidzieć, jak będzie rozwijała się sytuacja – przyznał wiceprezydent.
W związku z rosnącym poziomem Wisły we wtorek w siedmiu położonych nad rzeką gminach powiatu płockiego: Wyszogród, Gąbin, Mała Wieś, Słupno, Bodzanów, Nowy Duninów i Słubice wprowadzono pogotowie przeciwpowodziowe. W ocenie służb przeciwpowodziowych najbardziej zagrożona jest część miejscowości Popłacin, czyli miejsce, gdzie na Wiśle utworzył się zator lodowy – woda podeszła tam pod wały. Stan alarmowy przekroczyła też rzeka Słupianka w gminie Słupno, sąsiadującej z Płockiem.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zator na Wiśle w Płocku. "Nie jest to najlepszy moment do rozpoczęcia akcji lodołamania"
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24