Mają uczyć przyszłych kierowców poprawnej jazdy, a za kółko "elki" zasiadają... z promilami. W poniedziałek wieczorem w Legnicy policja złapała instruktora szkoły jazdy, który utrudniał kursantce prowadzenie auta - miał prawie 1,5 promila alkoholu we krwi. Tego samego dnia policja poinformowała o instruktorze, który miał promili dwa razy więcej.
Mężczyzna zatrzymany w poniedziałek wieczorem przeszkadzał kursantce w prowadzeniu auta, a w konsekwencji - doprowadził do zderzenia z ciężarówką. Do wypadku doszło na placu manewrowym, a pijany instruktor wjechał w samochód, który stał na poboczu. W wyniku uderzenia nikt nie ucierpiał.
Mógł spowodować katastrofę
- Gdy policjanci przyjechali na miejsce, wyczuli od niego woń alkoholu - poinformowała Magdalena Kruaze z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. 48-latek trafił do izby wytrzeźwień, a jeśli prokuratura uzna, że spowodował niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, grozi mu do 8 lat więzienia.
Z ustaleń policji wynika bowiem, że instruktor wraz z kursantką przyjechali do Legnicy z Lubina. Samochód prowadziła kobieta, ale jej "opiekun" w czasie podróży był był nietrzeźwy i przeszkadzał jej w prowadzeniu. - W trakcie jazdy instruktor wielokrotnie szarpał za kierownicę, gwałtownie hamował oraz przyspieszał - podkreślił rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu Paweł Petrykowski.
Oprócz promili miał swoją szkołę
Pijani instruktorzy to już może plaga. W poniedziałek, również w Legnicy, policjanci poinformowali o zatrzymaniu instruktora jazdy, który prowadząc "elkę", miał w organizmie ponad 3 promile alkoholu. Co więcej, Marek K. - właściciel szkoły nauki jazdy - stracił prawo do kierowania autami trzy lata temu. Teraz grożą mu dwa lata więzienia.
Mężczyzna w piątek trafił do miejskiej izby wytrzeźwień. Odpowie za kierowanie samochodem pod wpływem alkoholu. Funkcjonariusze nadal sprawdzają też, czy 44–letni instruktor prowadził w tym dniu zajęcia z kursantami.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24