- Aleksander Grad jest jak Attyla, gdzie postawi stopę, tam nawet trawa nie urośnie - grzmiał w Sejmie Marek Suski. PiS chce odwołać ministra skarbu, premier go broni, a minister skarbu kontratakuje: - Gdyby nie to, że za sześć miesięcy są wybory, to byście w ogóle tego wniosku nie napisali - przekonywał.
W Sejmie trwa debata nad wnioskiem PiS o wotum nieufności wobec ministra skarbu. PiS zarzuca Gradowi m.in. złe prowadzenie prywatyzacji i niewłaściwy nadzór nad majątkiem państwowym. Grad w odpowiedzi stwierdził, że rząd PO-PSL na początku kadencji postawił sobie cel, by "odblokować i kontynuować prywatyzację", bo była zablokowana przez dwa lata. Jako sukces wymienił też rozwój giełdy oraz rynku kapitałowego.
- Uważamy, że nowoczesną gospodarkę trzeba budować na własności prywatnej, bo jest bardziej efektywna, lepiej sobie radzi w sytuacjach kryzysowych, a także oznacza nowe inwestycje i technologie. W związku z tym należy kończyć procesy naszej transformacji i proces prywatyzacji - powiedział Grad. Jak dodał, to PiS zahamował prywatyzację w czasach dobrej koniunktury. - Ideą PiS jest jak najwięcej państwowego, jak najwięcej polityki w spółkach Skarbu Państwa - przekonywał.
Grad: wniosek przedwyborczy
Minister poinformował, że odkąd sprawuje swoją funkcję, MSP prowadziło 993 projekty prywatyzacyjne, z czego zakończonych zostało 503. Zdaniem Grada przyszły minister skarbu w następnej kadencji zakończy proces transformacji i "jako państwo będziemy zaangażowani w ok. 20-30 podmiotów".
- Wniosek o wotum nieufności wobec mnie jest wyłącznie posunięciem politycznym, ponieważ prywatyzuję spółki od trzech lat ze zrozumieniem społecznym i znajduję na nie inwestorów. Gdyby nie to, że za sześć miesięcy są wybory, to byście w ogóle tego wniosku nie napisali - mówił.
"Czy fabryka octu i musztardy, zapałek powinny być państwowe?
Minister zapewnił też, że jego resort musiał prywatyzować takie firmy, które powinny być sprzedane 18 lat temu. - Resort najwięcej zdrowia, nerwów i pracy kosztują nie duże projekty, ale drobne, małe, średnie firmy, które przez całe dziesięciolecia były spółkami, w których buszowały kolejne ekipy polityczne, które w ogóle nie powinny być w skarbie państwa - mówił szef MSP. Pytał, czy "fabryka octu i musztardy, czy zapałek powinny być państwowe?".
Minister poinformował, że od 2008 r. do 2010 r. wartość ofert publicznych wszystkich debiutów na warszawskim parkiecie to 38 mld zł. - W tym 22 mld zł to były spółki z udziałem skarbu państwa. (...) 60 proc. tego, co było w tych latach realizowane, było za sprawą skarbu państwa i stąd dzisiaj taka pozycja naszej giełdy"- podsumował Grad
Tusk: liderzy opozycji są niepoważni
Donald Tusk z kolei odniósł się do nieobecności Jarosława Kaczyńskiego i Grzegorza Napieralskiego na sali sejmowej. - Kiedy patrzę na salę i widzę, że ta debata nie wzbudziła najmniejszego zainteresowania liderów obu ugrupowań, które złożyły wnioski o wotum nieufności, to znaczy, jak rozumiem, że nie do końca poważnie traktujecie sami siebie - zwrócił się Tusk do opozycji z mównicy sejmowej.
Odnosząc się do zarzutów formułowanych pod adresem Grada, podkreślił m.in., że problem Eureko jego rząd odziedziczył po rządach poprzednich. - Przez cztery lata SLD absolutnie bezradnie patrzyło, jak ta sprawa zamienia się w katastrofę, a PiS przez dwa lata popisywał się już skrajną bezradnością, wysyłając tylko pod adresem różnych instytucji międzynarodowych życzenia, jak zresztą z reguły postępuje - zaznaczył premier.
Szef rządu podkreślił też, że ws. Stoczni Gdynia poprzednie rządy pozostawiły za sobą "spaloną ziemię", podczas gdy jedną z pierwszych decyzji jego rządu było uruchomienie wypłat dla gdyńskich stoczniowców. - Nie miejcie żadnych wątpliwości - i jedni, i drudzy - nie było czego zbierać. Trzeba było podjąć decyzję, żeby na Wigilię stoczniowcy dostali pensje - po trzech miesiącach niepłacenia - zaznaczył szef rządu.
SLD: skandal z Eureko
Wcześniej swoje zastrzeżenia do ministra skarbu przedstawiali przedstawiciele SLD i PiS. Sojusz uznał za warte w 2009 roku porozumienie Skarbu Państwa z Eureko ws. PZU za "skandaliczne". - Aleksander Grad usankcjonował prywatyzację roku 2000, zrealizowaną przez ówczesnego premiera Jerzego Buzka, gdzie sprywatyzowano PZU za 3 mld zł. Podkreślam, za 3 mld zł. Dezinwestycja, która wynika z tego porozumienia podpisanego przez pana Grada, będzie kosztowała ok. 16-18 mld zł - mówił poseł Ryszard Zbrzyzny.
Konflikt między Eureko a MSP trwał dekadę. Dotyczył realizacji umowy prywatyzacyjnej PZU z 1999 r., m.in. w kwestii giełdowego debiutu spółki i kupna kolejnego pakietu 21 proc. akcji ubezpieczyciela. Szkody poniesione z tytułu niewykonania umowy prywatyzacji Eureko oszacowało na ok. 35,6 mld zł, nie licząc kosztów postępowania i ewentualnych należnych odsetek.
Poseł SLD pytał, kto odniósł sukces - jego zdaniem nie było to PZU, ani polski rząd, tylko Eureko, "które każdego roku z kapitału, który włożyło do PZU miało zwroty 60-proc." - Proszę mi pokazać taką inwestycję, jakąkolwiek na świecie. I proszę nie mówić o arbitrażu, bo pan minister za chwilę powie, że Eureko chciało 35 mld zł odszkodowania. Otóż ja oświadczam: całe szczęście, że nie chciało 100 mld, bo może miałby pan wtedy lepszy urobek, lepszy efekt - ironizował poseł.
PiS: Grad jak Attyla
Poseł PiS Marek Suski mówił jeszcze ostrzej. - Minister Grad, naszym zdaniem, jest najgorszym ministrem skarbu państwa. Przypomina współczesnego Attylę, gdzie postawi stopę, tam nawet trawa nie chce rosnąć - powiedział Suski. Jako powody do odwołania Grada wymienił: niekorzystne zawarcie ugody między PZU i Eureko, a także sprzedaż Stoczni Gdyńskiej. Według niego działalność Grada spowodowała nieodwracalne, wielomiliardowe straty dla finansów publicznych.
A przypadku sprzedaży Stoczni Gdyńskiej, dodał Suski, miała miejsce jedna z największych afer w ostatnim dwudziestoleciu. - Interesy ministra z mafią handlarzy bronią w tle i kursy na psich fryzjerów dla zwalnianych stoczniowców - powiedział. Według niego proces prywatyzacji stoczni to "był przetarg fikcyjny", a "cała transakcja okazała się wielką mistyfikacją".
kaw//kdj
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP