Komisja sprawiedliwości zarekomendowała we wtorek przyjęcie projektu posłów PiS, który przewiduje zmniejszenie liczby sędziów potrzebnych do pełnego składu Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem opozycji to kolejny przykład ręcznego sterowania tą instytucją, rządzący z kolei twierdzą, że ma to usprawnić działania Trybunału.
Projekt nowelizacji ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym posłowie Prawa i Sprawiedliwości złożyli w Sejmie przed dwoma tygodniami. Chodzi w nim o zmniejszenie minimalnej liczby sędziów Zgromadzenia Ogólnego - z 2/3 liczby sędziów Trybunału, czyli 10 - do dziewięciu sędziów, a także zmniejszenie liczby sędziów koniecznych do pełnego składu TK - z 11 do dziewięciu sędziów. Znowelizowane przepisy mają mieć zastosowanie do postępowań wszczętych i niezakończonych przed dniem wejścia w życie noweli.
We wtorek sejmowa komisja sprawiedliwości zarekomendowała przyjęcie projektu. Poparło go 15 członków komisji, 13 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Wcześniej komisja nie poparła złożonych przez posłów KO, Polski 2050 i Lewicy wniosków o odrzucenie tego projektu. Większości komisji nie uzyskał także wniosek KO o przeprowadzenie wysłuchania publicznego w sprawie tego projektu. Na początku posiedzenia odrzucono też wniosek opozycji o zwrócenie się do marszałek Sejmu o przeprowadzenie pierwszego czytania projektu na posiedzeniu całej izby.
Zimoch: projekt ma na celu kolejne manipulacje składem TK
- W związku z tym, że to jest humbug prawny, hucpa polityczna i robienie idiotów z komisji i całej Wysokiej Izby wnioskuję o odrzucenie tego projektu w pierwszym czytaniu - mówił Krzysztof Śmiszek (Lewica). Dodał, że w TK od dawna "dramatycznie spada liczba wydawanych wyroków". - Teraz się obudziliście, bo trzeba osądzić ustawę o Sądzie Najwyższym, wcześniej wam ta niesprawność nie przeszkadzała - pytał autorów projektu.
Tomasz Zimoch (Polska 2050) oceniał, że "projekt ma na celu kolejne manipulacje składem kluczowego konstytucyjnego organu państwa, który przez lata został zniszczony kolejnymi naprawczymi działaniami większości rządowej, jest przejawem pychy i hipokryzji wnioskodawców, którzy siedem lat temu popierali dokładnie odwrotny projekt rozszerzający pełny skład TK".
Tadeusz Cymański z Suwerennej Polski pytał z kolei opozycję, jakiej chce debaty, skoro poseł Śmiszek mówił, że to jest "hucpa". - Protestuję przeciwko powiedzeniu, że jest to w interesie politycznym. (...) W interesie państwa jest, aby jak najszybciej otrzymywać środki z Brukseli - dodawał, nawiązując do oczekującej na rozpoznanie w Trybunale Konstytucyjnym nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.
- Nie jest dopuszczalne, by w wyniku obstrukcji części sędziów Trybunał Konstytucyjny nie mógł podejmować rozstrzygnięć, więc interwencja ze strony ustawodawcy jest niezbędna i propozycje w projekcie dają taką szansę - przekonywał dwa tygodnie temu szef komisji sprawiedliwości Marek Ast (PiS).
- Dostosowuje się wymiar sprawiedliwości do sytuacji personalnej w Trybunale Konstytucyjnym. To jedna wielka żenada, w jaki sposób dzisiaj funkcjonuje ten urząd, który jeszcze kilka lat temu cieszył się ogromnym szacunkiem i estymą obywateli - komentował z kolei Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z ramienia Koalicji Polskiej-PSL.
CZYTAJ TAKŻE: Premier: Są urlopy, choroby. Teraz mamy do czynienia z sytuacją, że ciężko jest zebrać jedenaście osób "Żenada", "cwaniactwo". PiS ma pomysł na kłopoty w TK, opozycja komentuje
Spór o kadencję Przyłębskiej
Od miesięcy w Trybunale Konstytucyjnym trwa spór o kadencję Julii Przyłębskiej jako prezesa Trybunału, który uniemożliwiał w ostatnim czasie zebranie się w pełnym składzie. Problem z zebraniem pełnego składu związany jest z tym, że według części prawników, w tym byłych i obecnych sędziów TK, kadencja Przyłębskiej - jako prezesa TK - upłynęła po sześciu latach, czyli 20 grudnia 2022 roku i jednocześnie nie ma ona możliwości ponownego ubiegania się o tę funkcję.
Według samej Przyłębskiej, premiera Mateusza Morawieckiego i części ekspertów, jej kadencja upływa w grudniu 2024 roku - razem z końcem kadencji Przyłębskiej jako sędzi TK.
Sześciu sędziów Trybunału, w tym wiceprezes Mariusz Muszyński, jeszcze w styczniu skierowało pismo do Przyłębskiej i prezydenta Andrzeja Dudy, w którym zażądali od niej zwołania Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK i wyłonienia kandydatur, spośród których prezydent wskaże nowego prezesa.
Na początku marca służby prasowe Trybunału podały, że prezes Przyłębska zwołała Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK, które "bezwzględną większością głosów, w obecności dwóch trzecich sędziów TK podjęło uchwałę, w której stwierdzono brak podstaw do zwołania zgromadzenia w celu wyboru kandydatów na prezesa Trybunału".
W Trybunale czeka ustawa przekazana przez prezydenta
Na początku kwietnia do TK wpłynęło pismo pięciu sędziów TK, w którym informowali oni o gotowości podjęcia prac nad wnioskiem prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym i innych sądach, ale w piśmie wskazali jednak, że wszelkie działania Przyłębskiej, które są przypisane prezesowi TK, są nieskuteczne i łamią obowiązujące prawo. Pięciu sędziów zaapelowało też o zwołanie Zgromadzania Ogólnego TK i wybór nowego prezesa.
CZYTAJ TAKŻE: Prezydent o konflikcie w Trybunale Konstytucyjnym: niech się odkłóci i weźmie do roboty
Najbliższe rozprawy w pełnym składzie TK są wyznaczone na 31 maja. Tego dnia w południe Trybunał ma zająć się nowelizacją ustawy z wniosku prezydenta. Wcześniej tego samego dnia - o godzinie 10 - wyznaczona jest także rozprawa w sprawie sporu kompetencyjnego między prezydentem a SN o prawo łaski.
Sprawa sporu kompetencyjnego pierwotnie miała odbyć się 9 maja. Wówczas na salę TK wyszła Julia Przyłębska wraz z dziewięcioma sędziami. - Na naradę i rozprawę stawiło się 10 z 15 obecnych w dniu dzisiejszym w Trybunale Konstytucyjnym sędziów. W tym stanie rzeczy podjęłam decyzję o odwołaniu dzisiejszego terminu rozprawy - mówiła wtedy Przyłębska.
Spór kompetencyjny ma związek z ułaskawieniem w 2015 roku przez prezydenta Dudę nieprawomocnie skazanych byłych szefów CBA.
Z kolei nowelizacja ustawy o sądach ma - według PiS - wypełnić kluczowy "kamień milowy" dla odblokowania przez Komisję Europejską środków na realizację Krajowego Planu Odbudowy.
"Żadne manipulowanie przy składzie Trybunału nie spowoduje, że pieniądze popłyną"
O sytuacji w Trybunale mówili w poniedziałek przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego posłowie Lewicy Krzysztof Śmiszek i Tomasz Trela.
Zdaniem Śmiszka sejmowa komisja "nie powinna zajmować się wydumanymi i antypraworządnościowymi projektami ustaw o Trybunale Konstytucyjnym".
- Żadne manipulowanie przy składzie Trybunału Konstytucyjnego nie spowoduje, że pieniądze popłyną. Bo nawet jeśli Kaczyński doprowadzi do tego, że będzie zmniejszony pełen skład sędziów, to żaden wyrok tego Trybunału nie spowoduje, że pieniądze zostaną uruchomione, bo ustawa o Sądzie Najwyższym nie rozwiązuje problemu - ocenił.
Trela stwierdził natomiast, że "efekt tej wojny w popękanej prawicy to 749". - 749 dni jesteśmy bez miliardów z Unii Europejskiej. 749 dni czekamy na te pieniądze, 270 miliardów złotych zapisanych w dokumentach europejskich: 120 miliardów dotacji i 150 miliardów nisko oprocentowanych pożyczek - podał.
- Obywatele, przedsiębiorcy, samorządowcy mają gdzieś, czy premier Morawiecki mówi na ministra Ziobrę "krowa", czy minister Ziobro na premiera Morawieckiego "miękiszon", ich to naprawdę nie interesuje. Ludzie chcą tych pieniędzy, nie chcą okładania się szpadelkiem i łopatką w PiS-owskiej piaskownicy. Ludzie chcą efektywnej pracy - oświadczył.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock