- Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo się boję, że on może umrzeć. I nagle, kiedy to się zdarzyło, poczułam gdzieś ulgę - wspominała w TVN24 Olga Morawska, wdowa po zmarłym cztery lata temu himalaiście, Piotrze Morawskim. Śledziła dramatyczne wydarzenia z Broad Peak. - Mamy iluzoryczne wrażenie, że jesteśmy tam. Na wyciągnięcie ręki. Tylko ta "ręka" nie umożliwia nam, by im pomóc - powiedziała.
5 marca po raz pierwszy w historii cztery osoby stanęły zimą na szczycie Broad Peak (8047 m). Na niezdobytą o tej porze roku górę wspięli się: 29-letni Adam Bielecki, 33-letni Artur Małek, 27-letni Tomasz Kowalski i 58-letni Maciej Berbeka. Dwaj ostatni nie wrócili.
- Bardzo się cieszyłam z tego sukcesu, że chłopcy weszli. Z tego, że udowodnili, że znaczymy, my Polacy coś ważnego w górach wysokich. Z tego, że są wciąż odważni ludzie, bo przecież teraz tak trudno o ludzi odważnych - oceniła Olga Morawska.
"Na wyciągnięcie ręki"
Do obozu pod wierzchołkiem dotarli jednak tylko Bielecki i Małek. 8 marca kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki uznał Kowalskiego i Berbekę za zmarłych.
- Ta cała historia, że nie ma chłopaków, że nie schodzą. To jest bardzo przykre - podkreśliła założycielka fundacji "Nagle sami".
Morawska dodała także: - Jest to o tyle przykre, że dzięki technologii jesteśmy na bieżąco. Mamy iluzoryczne wrażenie, że jesteśmy tam. Na wyciągnięcie ręki. Tylko ta "ręka" nie umożliwia nam by im pomóc. Jesteśmy tak de facto bezradni.
Ulga z braku strachu
Piotr Morawski jako pierwszy człowiek zdobył w 2005 r. zimą Sziszapangmę. Zginął 8 kwietnia 2009 podczas polsko-słowackiej wyprawy, której głównym celem było wejście nową drogą - zachodnią ścianą - na Manaslu w Nepalu.
Wdowa po nim mówiła w TVN24, że najtrudniejszą rzeczą do zniesienia dla niej była niepewność i życie w ciągłym strachu.
- Poczułam nagle jak strasznie niszczył mnie strach. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo się boję, że on może umrzeć. I nagle, kiedy to się zdarzyło, poczułam gdzieś ulgę, że już nie ma tego strachu - przyznała.
"Nagle sami"
Olga Morawska jest założycielką fundacji "Nagle sami". Organizacja ma pomagać ludziom "powrócić do życia" po stracie najbliższych. Z jej pomocą Morawska chce również - jak zaznacza na stronie fundacji - "przełamywać istniejący stereotyp, że po stracie najbliższej osoby jedyne co pozostaje do końca życia to rozpacz, czarny strój i powaga".
W swej pracy stara się pomogać nie tylko osobom, które utraciły najbliższych w wypadkach w górach. Wdowa po Morawskim zwraca również uwagę, że w Polsce jest wiele innych osób, kóre potrzebują wparcia. - Gdy ludzie giną w górach jest to bardzo spektakularne, wszyscy o tym mówią. Ale codziennie państwo podają, ile osób umiera w wypadkach, a najwięcej na zawały serca, powikłania cukrzycowe. To jest ponad 55 tysięcy każdego roku - podkreśliła Morawska, dodając, że bliscy tych ludzi także zostają sami.
Autor: kris//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24