W Sądzie Okręgowym w Warszawie zapadł pierwszy, nieprawomocny wyrok w sprawie wprowadzenia w 1981 roku stanu wojennego w Polsce. Sąd uznał Emila Kołodzieja, byłego członka Rady Państwa PRL winnym. Z powodu przedawnienia sprawę umorzono.
Sąd uznał 94-letniego Kołodzieja winnym przekroczenia uprawnień przez głosowanie za uchwaleniem dekretów o stanie wojennym w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Zdaniem sądu doszło do tego wbrew konstytucji PRL, bo podczas sesji Sejmu Rada nie miała prawa wydawania dekretów. Jednocześnie sąd umorzył sprawę ze względu na przedawnienie. Takiego wyroku domagali się prokuratorzy z IPN. Kołodziej nie przyznawał się do winy, twierdząc że działał w stanie "wyższej konieczności". Wyrok nie jest prawomocny. Podczas odczytywania wyroku Kołodziej był nieobecny.
Ewidentna wina
W uzasadnieniu wyroku sędzia Piotr Schab mówił, że "nie sposób nie uznać, że oskarżony dopuścił się przestępstwa", bo uchwalając dekrety datowane na 12 grudnia Rada Państwa ewidentnie naruszyła konstytucję PRL. Sędzia nie uwzględnił tłumaczenia oskarżonego, że ten nie znał precyzyjnie zapisów konstytucji. Zdaniem sądu to właśnie Rada miała czuwać nad tym, żeby prawo odpowiadało konstytucji. Sędzia dodał, że na słynnym nocnym posiedzeniu Rady poruszano kwestię zgodności dekretów z konstytucją.
Z pięciu zostało troje
Sprawę Kołodzieja wyłączono z powodu jego złego stanu zdrowia do odrębnego postępowania z toczącego się przed tym samym sądem od września 2008 roku procesu innych autorów stanu wojennego. W sierpniu br. sąd z tego procesu wyłączył też z powodu złego stanu zdrowia, 88-letniego gen. Wojciecha Jaruzelskiego, któremu grozi do 10 lat więzienia. Jego sprawa obecnie jest zawieszona.
W związku z tym w procesie są sądzeni już tylko: b. I sekretarz KC PZPR 83-letni Stanisław Kania, b. szef MSW 85-letni gen. Czesław Kiszczak i b. członkini Rady Państwa 81-letnia Eugenia Kempara. Dalszy ciąg tego procesu ma odbyć się 1 grudnia. Kani i Kiszczakowi grozi do ośmiu lat więzienia, a Kemparze - do trzech lat.
Wina bez więzienia
W procesie Kołodzieja prokurator IPN Piotr Piątek w mowie końcowej mówił, że musi wnieść o umorzenie po uchwale Sądu Najwyższego, który w 2010 roku uznał za przedawnione zbrodnie komunistyczne zagrożone karą do pięciu lat więzienia. Zarazem wniósł, by przy umorzeniu sąd orzekł, że podsądny dopuścił się przestępstwa. Przypomniał, że podczas sesji Sejmu Rada nie mogła wydawać dekretów, a konstytucja PRL nie przewidywała stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo wewnętrzne państwa - a na to powoływały się dekrety.
Obrońca mec. Jolanta Kowalczyk-Wawrzkiewicz podkreślała, że członkowie Rady "zostali siłowo doprowadzeni na to posiedzenie" i nie mogli wcześniej poznać aktów prawnych, które mieli zatwierdzić. Jej zdaniem oskarżony mógł przypuszczać, że w razie ich niepodpisania może ponieść "konsekwencje także innego rodzaju niż służbowe".
W 1992 roku Sejm RP przyjął uchwałę, że stan wojenny był nielegalny. W 1996 roku Sejm, głosami ówczesnej koalicji SLD-PSL, nie zgodził się, by Jaruzelski, Kiszczak i inni członkowie WRON odpowiadali przed Trybunałem Stanu. W marcu br. Trybunał Konstytucyjny uznał, że dekret o stanie wojennym przyjęto niezgodnie z prawem PRL.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24