Obecny weekend jest pierwszym, w którym obowiązuje zakaz palenia w miejscach publicznych. Jak sobie radzą bez dymka na imprezach? Sprawdzał to reporter "Polski i Świata".
- Inicjatywa "Zakaz palenia" jest zadowolona z tego, co się stało. Mamy nadzieję, że te przepisy będą przestrzegane - mówi Bartosz z inicjatywy "Zakaz-palenia.pl"
Nie wszyscy jednak cieszą się z nowych przepisów. - Jestem oburzona, odbieram to jako ograniczenie społeczne i naruszenie zasady wolności gospodarczej. Właścicielom biznesów odebrano możliwość decydowania, jaki interes chcą prowadzić i czy wolą gości palących czy też nie - oburza się jedna z kobiet pytana przez reportera "Polski i Świata".
- Przestanę chodzić do publicznych lokali. Nie mam 15 lat, żeby wyskakiwać na dymka - dodaje inna rozmówczyni.
Zniechęcenie wśród klientów dostrzegają właściciele lokali. Przyznają, że mają teraz mniej gości. Zwłaszcza, kiedy z klubów zniknęły popielniczki.
- Nastąpiła większa rotacja. Kiedyś ludzie siedzieli przy jednym piwie i całej paczce papierosów, teraz wypiją piwo i idą do domu - mówi Piotr Szablewski z lokalu "Nowy Wspaniały Świat".
Chociaż są i tacy bywalcy klubów, których cieszy zakaz palenia. - Mniej palę i nie śmierdzę dymem - podkreśla Justyna Wróblewska.
Zaostrzone prawo
Znowelizowana ustawa antynikotynowa zakazuje palenia w środkach transportu publicznego, miejscach przeznaczonych do wypoczynku i zabawy dzieci oraz na przystankach komunikacji miejskiej. Zakazem palenia zostały też objęte szkoły, zakłady opieki zdrowotnej i placówki oświaty.
Zgodnie z nowymi przepisami właściciele restauracji z co najmniej dwiema salami konsumpcyjnymi będą mogli jedną z nich przeznaczyć dla osób palących. Sala musi być jednak zamknięta i wentylowana.
Oddzielne palarnie muszą być także w hotelach i obiektach służących obsłudze podróżnych.
Za złamanie zakazu palenia będzie grozić kara grzywny do 500 zł. Za nieumieszczenie informacji o zakazie palenia tytoniu właścicielowi lub zarządzającemu obiektem grozi kara do 2 tys. zł.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.sxc.hu