Miała być biała księga, potem mówiono o raporcie, dziś zapowiadany jest już tylko dokument ze statystkami w sprawie pedofilii w polskim Kościele rzymskokatolickim. Ta zapowiedź mocno rozczarowuje, szczególnie ofiary księży pedofilów. - Niech pokażą nam teczki sprawców i zobaczymy, ile dzieci mają na sumieniu - mówi Marek Lisiński z Fundacji "Nie Lękajcie Się". Pokrzywdzeni liczyli na znacznie więcej: na konkrety, które obiecał im papież Franciszek. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
Do tej pory Kościół katolicki - także w Polsce - często sam, we własnych murach, "rozwiązywał" sprawy księży pedofilów.
- Wolał je załatwiać po cichu. Taka była logika załatwiania brzydkich spraw wewnętrznie - twierdzi ksiądz Adam Żak, koordynator do spraw ochrony dzieci i młodzieży przy Konferencji Episkopatu Polski.
O tych "brzydkich sprawach" rozmawiali biskupi i kardynałowie na 382. zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu Polski, które rozpoczęło się we wtorek w Warszawie. Jej przewodniczący ma przedstawić w czwartek dokument, w którym zebrano i spisano przypadki pedofilii w Kościele w Polsce.
- Wszystkie kazusy, które od 1990 roku zostały przedstawione, zostały udokumentowane, a potem opracowane przez Instytut Statystyki Kościelnej - wyjaśnia arcybiskup Stanisław Gądecki, przewodniczący KEP.
Wcześniej nazywany raportem, dzisiaj jedynie dokumentem
Marek Lisiński z Fundacji "Nie Lękajcie Się", który jako dziecko padł ofiarą księdza pedofila, twierdzi, że zapowiadany dokument Episkopatu może być rozczarowaniem. Jego zdaniem nie tego oczekują ofiary po szczycie w Watykanie poświęconym nadużyciom seksualnym duchownych wobec nieletnich. Podczas wizyty w Watykanie to właśnie Lisińskiego wzruszony papież Franciszek ucałował w dłoń.
Kościół i biskupi nie rozumieją, że skali pedofilii nie mierzy się w liczbie spraw, tylko w liczbie ofiar - podkreśla Lisiński i dodaje: "Niech pokażą nam teczki personalne sprawców i zobaczymy, ile dzieci mają na sumieniu".
Hierarchowie już pięć lat temu obiecywali białą księgę, w której - poza statystykami - miały być opisy obowiązujących procedur i działań Kościoła w sprawach pedofilskich. Księgi nie ma do dziś.
To, co wydarzyło się w Watykanie - otwarcie papieża Franciszka i chęć rozmowy o problemie pedofilii w Kościele - ośmieliło tych, którzy przez lata żyli w strachu i milczeli, bo się bali swoich oprawców.
- On mi zawsze powtarzał, że jeżeli komuś powiem, to mnie znajdzie i zabije - usłyszała wówczas trzynastoletnia Kasia od księdza, swojego oprawcy, który ją wykorzystywał seksualnie. Dziś ma 26 lat. Poszła do sądu, który zdecydował, że Towarzystwo Chrystusowe, z którego pochodził ksiądz, ma jej zapłacić milion złotych.
Katarzyna o swoich przeżyciach opowiedziała w programie "Kropka nad i" w TVN24. - Kościół opiekuje się sprawcami poprzez wynajmowanie im adwokatów, bronienie ich, a ofiary są pozostawione same sobie - mówiła.
Zakon złożył kasację do Sądu Najwyższego, tłumacząc, że to nie zgromadzenie, a konkretny człowiek jest tu winny i to on powinien zapłacić za swoje grzechy.
Sprawa Katarzyny i jej oprawcy na pewno będzie ujęta w dokumencie episkopatu. Dla ofiar księży to jednak za mało - chcą konkretów, które obiecywał papież Franciszek.
Autor: akw//now / Źródło: tvn24