Jeżeli Kościół nie zrobi z tym porządku, nie zrobi czystki, to go nie uzdrowimy, nie uratujemy - powiedziała w "Kropce nad i" Magdalena Adamowicz, kandydatka do Parlamentu Europejskiego z list Koalicji Europejskiej. Odniosła się do przypadków pedofilii w Kościele.
11 maja w internecie opublikowany został film dokumentalny Tomasza i Marka Sekielskich "Tylko nie mów nikomu", w którym przedstawione zostały przypadki wykorzystywania seksualnego małoletnich przez osoby duchowne.
Magdalena Adamowicz przyznała w "Kropce nad i", że dokument nią "wstrząsnął". - Bardzo potrzebne jest, żeby tę sytuację jak najszybciej wyjaśnić, aby winne osoby zostały ukarane - nie tylko sprawcy pedofilii, ale także ci, którzy wiedzieli o tym, ukrywali ich. Zarówno osoby duchowne, jak i świeckie - oceniła.
Jej zdaniem to, co się stało, "to jest wielki ratunek dla Kościoła". - Jeżeli Kościół nie skorzysta teraz z tej szansy, jeżeli się nie oczyści, to naprawdę bardzo źle będzie z Kościołem w Polsce. To może być ratunek i uzdrowienie dla Kościoła - podkreśliła.
Przyznała, że sama jest praktykującą, wierzącą katoliczką. - Patrzę na księży jak na pośredników między Panem Bogiem a mną. Wiem, że oni są tylko ludźmi i mogą się mylić. Mam naprawdę silną wiarę i tego typu akty nie zmieniają mojego podejścia do wiary - zaznaczyła.
Zauważyła jednak, że "niewielu ludzi ma tak silną wiarę i postawę". - Często reagują tak, że (mówią-red.): nie będę chodził do Kościoła, wypisuję moje dzieci z religii - dodała.
- Tak naprawdę, jeżeli Kościół nie zrobi z tym porządku, nie zrobi czystki, nie tylko na tym najniższym poziomie sprawców, ale także osób, które wiedziały (...) to nie uzdrowimy, nie uratujemy Kościoła - oceniła Adamowicz.
Podkreśliła, że ofiary przez wiele lat były bardzo źle traktowane. - Rodzice, którzy zgłosili taką sprawę na policję, czy do prokuratury, szczególnie w małych miejscowościach traktowani byli z dużym ostracyzmem. Nie wierzono dzieciom, wyśmiewano te dzieci - wskazała.
- Jako praktykujący katolik żałuję i nawet ze swojej strony przepraszam za to, że my jako świeccy zrobiliśmy tak mało, bo wielu ludzi wiedziało, nie dowierzało, a jeszcze praktycznie nic nie zrobiliśmy - przyznała.
"To niedopuszczalne i haniebne"
Odniosła się do sprawy Barbary Borowieckiej, która twierdzi, że padła ofiarą księdza Henryka Jankowskiego i bezskutecznie zabiega o spotkanie z gdańską kurią. Adamowicz powiedziała, że brak chęci spotkania może świadczyć "o strachu, może o braku odpowiedzialności".
Oceniła, że to, iż kuria jest zamknięta dla Borowieckiej, "jest niedopuszczalne i haniebne". - Kuria i wszelkiego rodzaju jednostki tego typu powinny być otwarte dla ofiar - zaznaczyła.
Adamowicz: potrzeba niezależna komisja
Zdaniem Adamowicz powinna zostać powołana niezależna od Kościoła i państwa komisja do sprawy zbadania pedofilii w Kościele. Dodała, że mogłaby być "o charakterze międzynarodowym".
Zauważyła, że w kilku państwach ten problem był rozwiązywany. Adamowicz podkreśliła, że korzystanie z doświadczeń państw, gdzie udało się ten problem rozwiązać, byłoby bardzo ważne.
"Sprawę powinna zbadać prokuratura"
Kandydatka do europarlamentu odniosła się także w "Kropce nad i" do doniesień "Gazety Wyborczej", o zakupie przez premiera Mateusza Morawieckiego gruntów kościelnych. W poniedziałek gazeta ujawniła, że Morawiecki wraz z żoną w 2002 roku kupili 15 hektarów gruntów za 700 tysięcy złotych od Kościoła we Wrocławiu. Rzeczoznawca ocenił, że nieruchomość już w 1999 roku warta była prawie cztery miliony złotych. Dzisiaj - jak napisała "GW" - może to być 70 milionów złotych. Według publikacji, Morawiecki nie musiał wpisywać działki do oświadczenia majątkowego, ponieważ dokonał częściowej rozdzielności majątkowej z żoną, Iwoną Morawiecką.
Adamowicz powiedziała, że sprawę "powinna zbadać prokuratura, a finał powinien znaleźć rozwiązanie w sądzie". Zastanawiała się jednak, jak możemy mieć pewność, że sprawa zostanie rozwiązana, jeżeli minister sprawiedliwości podległy szefowi rządu, jest jednocześnie prokuratorem generalnym.
Odniosła się do sprawy rozdzielności majątkowej Morawieckich. Przyznała, że sama wraz z mężem Pawłem Adamowiczem "bardzo długo" nie mieli rozdzielności majątkowej.
- Chociaż czasem ja mówiłam o tym, że powinniśmy, Paweł mówił zawsze: kochanie, nie mamy nic do ukrycia, nasze dochody są jawne. Dopiero po kilku latach tak zwanego grillowania i nękania, postanowiliśmy tą rozdzielność zrobić - mówiła.
- My do naszego majątku doszliśmy ciężką pracą naszą, naszych rodzin. Naprawdę nie mieliśmy nic do ukrycia, dlatego wszystko było jawne - dodała.
Autor: js//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24