Byłbym zadowolony, gdyby głosy pochodzące od Kościoła katolickiego przyczyniły się do tego, żeby część polskich polityków otrzeźwiała - powiedział w "Faktach po Faktach" Adrian Zandberg (Razem). O to, by kwestie przyjmowania uchodźców w Polsce przedstawiać bez populizmu i języka nienawiści apelował Paweł Kowal (PAN, były wiceszef MSZ).
- To nie jest tak, że rządzącym wolno posługiwać się takimi obrzydliwymi moralnie narzędziami do tego, żeby podbijać sobie sondaże. To śmierdzące często rasizmem szczucie na słabszych, na ofiary wojen, na ludzi, którzy uciekają przed śmiercią po prostu musi się skończyć - stwierdził Adrian Zandberg. Komentował w ten sposób stanowisko polskich władz, odmawiających przyjmowania uchodźców.
Podkreślił, że byłby zadowolony, gdyby głosy, które coraz częściej słychać w debacie publicznej, także pochodzące od Kościoła katolickiego, przyczyniły się do tego, żeby "część polskich polityków, którzy wpadli w szał w sprawie przyjmowania uchodźców, zaczęli zachowywać się w sposób absolutnie nieprzyzwoity - otrzeźwiała".
- Konsekwencją rozkręcania tej nagonki jest wzrost liczby przestępstw z nienawiści, wzrost liczby pobić - mówił.
Zandberg ocenił, że polska opozycja w tej sprawie nie umie powiedzieć, iż jest granica przyzwoitości, której przekraczać nie wolno.
Zaznaczył, że brakuje myślenia w dłuższej perspektywie. Zwrócił uwagę, że jeśli konflikt za naszą wschodnią granicą rozgorzeje i do Polski przyjedzie milion uchodźców wojennych, to nasz kraj sam sobie nie poradzi. - Więc solidarność jeśli chodzi o politykę azylową, jeżeli chodzi o rozwiązywanie kryzysów uchodźczych jest w interesie naszego kraju - przekonywał.
"Brakuje postawy"
Paweł Kowal, były wiceszef MSZ, podkreślił, że ze strony rządzących brakuje mu "pewnej postawy dyplomatycznej", by "pewne treści przedstawić bez populizmu i języka czasami nienawiści". - Dla mnie jest jasne, że Polacy nie są przygotowani na to, żeby przyjechało dużo ludzi z zewnątrz - przyznał. - Brakuje przywództwa, tego, żeby politycy powiedzieli, że świat się zmienia. Że będzie to tak wyglądało, ale możemy na to wpływać, może być tak, żeby to było dla nas korzystne - tłumaczył.
W opinii Kowala któryś z polskich przywódców powinien zaproponować dokument z punktami, które możemy zrealizować.
- Możemy pomóc innym na granicach, możemy pomóc dyplomatycznie, politycznie - mamy pozycję w Radzie Bezpieczeństwa ONZ - w rozwiązywaniu konfliktu na Bliskim Wschodzie. Możemy pomóc jakimś grupom sierot czy realnie upośledzonym grupom, które są i stanowią wyrzut moralny, możemy zrobić jakąś wielką akcję społeczną (...). Można wreszcie zaproponować jakiś plan na przyszłość - wymieniał.
Kowal przyznał, że nie zna osoby, która uważa, iż relokacja uchodźców jest dobrym rozwiązaniem.
- To nie jest dobre rozwiązanie (...). To rozwiązanie działa stosunkowo słabo - ocenił. Zwrócił uwagę, że jest dużo przypadków, gdy uchodźcy nie chcą do danego kraju przyjeżdżać, albo po przyjeździe uciekają do innego.
Procedura KE
Komisja Europejska w środę formalnie wszczęła procedurę w związku z niewywiązywaniem się przez Polskę, Czechy i Węgry ze zobowiązań w sprawie relokacji uchodźców. Kraje te mają miesiąc na wystosowanie odpowiedzi do KE. PiS zapytało Komisję Europejską w skierowanej do niej interpelacji, dlaczego wszczęła procedury za odmowę relokacji uchodźców tylko przeciw Polsce, Czechom i Węgrom, skoro inne kraje unijne także "w wysokim stopniu" nie wykonują decyzji w tej sprawie.
ZOBACZ CAŁY PROGRAM "FAKTY PO FAKTACH":
Autor: js//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24