Mówiono o nim "pajac kultury", "burak w torcie" czy "potwór z Warszawy". Choć od początku wywoływał skrajne emocje, na stałe wpisał się w krajobraz stolicy. Na apele o zburzenie Pałacu większość odpowiada, że prezentów się nie oddaje. Nawet jeśli nadal noszą imię Stalina.
Pałac Kultury i Nauki w Warszawie miesięcznie zużywa 5 tysięcy ton wody i milion kilowatogodzin prądu, czyli tyle, co średniej wielkości miasteczko. Koszty utrzymania wynoszą 20 mln zł rocznie. Wszystkim zarządza specjalna aparatura i dyspozytor, podejmujący kluczowe decyzje.
W PKiN pracuje i uczy się trzy tysiące osób. Oprócz nich, są i inni "mieszkańcy" - w podziemiach kilkanaście kotów, a pod iglicą - para sokołów o imionach Wars i Sawa. Ich życie można śledzić dzięki kamerom internetowym.
W Pałacu odbywają się wystawy i targi, na 30. piętrze działa restauracja, jest też uczelnia Collegium Civitas, cztery teatry, kino i kryty basen. Wiele pięter zajmują miejscy urzędnicy i kilkadziesiąt prywatnych firm.
Nadal imienia Stalina
Kronikę Pałacu spisuje Halina Szczubełek - osoba o najdłuższym stażu wśród pracowników. To w niej utrwalone są wszystkie najważniejsze wydarzenia począwszy od 5 kwietnia 1952 roku - dnia podpisania porozumienia, na mocy którego Naród Polski otrzymał od narodu Sowieckiego ten wyjątkowy "dar", nazywany "burakiem w torcie" czy "potworem z Warszawy". Od początku prezent wywoływał skrajne emocje i do tej pory jest wiele głosów, domagających się jego zburzenia.
Od lat zwolennikiem tego pomysłu jest minister Radosław Sikorski. Czesław Bielecki, architekt uważa, że Pałac jest "butem postawionym na Warszawie, poddanej po Jałcie dominacji sowieckiej". Zwłaszcza że, jak mówi Halina Szczubełek, nigdy oficjalnie nie zniesiono nazwy "Pałac Kultury i Nauki im. Stalina".
"Prezentów się nie oddaje"
Wyburzenie "daru Stalina" jednak od kilku lat może być tylko prowokacyjnym pomysłem, bo PKiN w 2007 roku został wpisany na listę zabytków. Poza tym, jak mówią jego sympatycy - prezentów się nie oddaje.
Wiele mówi się też o zagospodarowaniu terenu wokół Pałacu. Planów było kilka, ale żaden nie został zrealizowany. Plac Defilad wygląda tak samo od ćwierć wieku - to wciąż wielka betonowa pustynia. Szanse na zmiany są jednak nikłe, bo w grę wchodzi skomplikowana sprawa własności działek.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24