260 skarg i 3 miliony złotych odszkodowania od Skarbu Państwa wywalczyli Polacy przed Trybunałem w Strasburgu skarżąc się na bezpodstawne zamknięcie w areszcie tymczasowym. To bilans tylko do września. Ten rok zapowiada się rekordowo.
Po latach uniewinniani, wcześniej przechodzą koszmar przedłużanego aresztu - zwanego przez prawo tymczasowym - wlokących się latami rozpraw i społecznego piętna przestępcy.
Wojciech Lenk pracował jako policjant. Aresztowany został w 2002 roku, po powrocie z wakacji. Na oczach rodziny. - Wystąpiono z wnioskiem do sądu o zastosowanie trzymiesięcznego aresztu, zarzucając mi przyjęcie korzyści majątkowej od przestępców, których w przeszłości sam zamykałem do więzień. Prokurator traktuje chyba ten areszt na zasadzie aresztu wydobywczego. Liczono chyba, że w końcu się przyznam – stwierdził.
Akt oskarżenia trafił do sądu pięć lat później. W 2010 zapadł prawomocny wyrok uniewinniający. Teraz Lenk zaczyna walkę o odszkodowanie - na razie przed polskimi sądami, jeśli to nie poskutkuje, przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
260 skarg
Z roku na rok decyduje się na to coraz więcej Polaków. - Na przestrzeni ostatnich lat można zaobserwować wzrost liczby spraw, w których Trybunał zakończył rozpatrywanie stwierdzeń naruszenia. Wynika to może ze zwiększenia obsady Trybunału, który częściej wydaje wyroki – uważa Jan Sobczak z MSZ
2010 rok będzie rekordowy jeśli chodzi o liczbę rozpatrzonych skarg. Tylko do września było to już 260 przypadków, a zasądzone odszkodowania od państwa polskiego wynoszą prawie 3 miliony złotych. W całym roku 2009 było to 290 spraw, a skarżącym wypłacono niemal 5 milionów złotych.
Najpierw zarzuty, potem dowody
Ponad 40 proc. wszystkich spraw, które Polska przegrała przed Trybunałem w Strasburgu dotyczyło nadmiernej długości postępowania przed sądami krajowymi. Według rankingu trybunału w Strasburgu, to teraz grzech numer jeden polskiego państwa. Bo winny czy niewinny, Polak powinien być osądzony w tzw. rozsądnym terminie.
Jak jest w praktyce, o tym przekonał się białostocki kardiochirurg Tomasz Hirnle, który na wyrok uniewinniający czekał aż 5 lat. W areszcie spędził 2 miesiące. - Usłyszałem najpierw zarzuty, potem zostałem uwięziony, a następnie policja, która te zarzuty postawiła, zaczęła szukać dowodów poprzez ogłoszenia w prasie – mówi lekarz. To jeszcze nie koniec, bo prokuratura wniosła o kasację.
Rozprawy dzień po dniu?
Praktyka sądowa często wygląda tak, że kolejne rozprawy są rozdzielone kilkumiesięcznym okresem oczekiwania. - Gdyby sprawy wyznaczane były dzień po dniu, to byśmy kończyli wcześniej. Gdy mamy nawet 10 terminów zrobionych dzień po dniu. To w dwa tygodnie skończyć możemy proces. Tak było w austriackiej sprawie Fritzla - wyjaśnił Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Sędziowie mówią, że nie mają nic przeciwko, ale na to po pierwsze nie pozwalają przepisy, po drugie, ich zdaniem, przy obecnej liczbie sędziów takie rozwiązania tylko wydłużyłoby kolejkę.
Otrzeźwiają, znowu, statystyki - Polska jest na 6 miejscu w Europie pod względem rozpatrywanych przez Trybunał skarg. Tuż po Rosji, Turcji, Rumunii i Ukrainie.
Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24