Państwo ściąga cię do sądu w imię pewnych procedur i na dzień dobry mówi, że ma zasady. Ale te zasady nie dają mi poczucia bezpieczeństwa i nie gwarantują poczucia godności mojej córce – mówił dziennikarz TVN24 Piotr Jacoń, autor reportażu "Wszystko o moim państwie", w którym poruszył proceduralne problemy stojące przed osobami, które chcą dokonać ustalenia płci. W ocenie profesor Moniki Płatek, poprzez proces, w którym osoba transpłciowa musi pozwać własnych rodziców, "państwo umywa ręce od błędu, który popełniło". - To postępowanie jest najeżone formalnościami - komentował prawnik Marek Urbaniak.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
W reportażu "Wszystko o moim państwie" dziennikarz TVN24 Piotr Jacoń przybliża procedurę sądową, którą muszą przejść osoby transpłciowe, chcące uzyskać zmianę oznaczenia płci w dokumencie.
Po emisji reportażu "Czarno na białym" na antenie TVN24 odbyła się debata, w której udział więzili prof. Monika Płatek z Instytutu Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego, Marek Urbaniak, prawnik Stowarzyszenia Lambda Warszawa oraz Piotr Jacoń.
Jacoń: to państwo nas w jakiś sposób rozdziela
O osobiste doświadczenia pytany był Piotr Jacoń, który wraz z córką przechodził przez proces ustalenia płci. - Pytasz nie dziennikarza, a ojca. (…) Człowiek czuje bezradność, jak się przekracza ten sądowy próg, wchodzi na salę rozpraw. Myśmy tam weszli jako rodzina – ja, żona, nasza córka. W pierwszym odruchu usiedliśmy razem w ławce naprzeciwko sądu, bo to jest nasza wspólna sprawa. Jak tylko tam usiedliśmy, od razu - i to był pierwszy komunikat od sądu - że mamy się rozsiąść na dwie strony - mówił dziennikarz TVN24.
- Myśmy nie byli na to przygotowani wtedy. (…) Nam nie przyszło do głowy, że to będzie jakiś problem, że nie możemy się wspierać nawzajem, że to państwo nas w jakiś sposób rozdziela - dodał.
Podkreślił, że proces ten jest trudny, dlatego że "wiesz, że to jest nieuniknione, bo wiesz, że nie masz wyjścia, jesteś trochę zakładnikiem tej sytuacji". – Masz poczucie niezawinienia obecności twojej, twojego dziecka, tego, że tam jesteśmy, a także takiego pozoranctwa niestety. Państwo ściąga cię w imię pewnych procedur ze swoim majestatem, z godłem, przed którym siadasz, sędzią, który podzwania swoim łańcuchem i na dzień dobry mówi, że mamy zasady (…). Ale wszystkie te zasady służą tylko państwu, a nie służą mnie. One nie dają mi poczucia bezpieczeństwa i nie gwarantują poczucia godności mojej córce – ocenił Jacoń.
Urbaniak: to postępowanie jest najeżone formalnościami
Marek Urbaniak wskazał, że "często spotykam się z opiniami, że postępowanie o ustalenie płci między osobą transpłciową a jej rodzicami to tylko formalność, ale lepiej byłoby powiedzieć, że to postępowanie jest najeżone formalnościami".
- Nie ma żadnej regulacji ustawowej, która zawierałby wprost przesłanki, które trzeba spełnić i udowodnić, by uzyskać pozytywny wyrok ustalający płeć, dlatego osoby transpłciowe nie byłyby w stanie sobie z tym poradzić, gdyby nie wymiana wiedzy z innymi osobami, które przeszły już ten proces – powiedział.
Płatek: państwo umywa ręce od błędu, który popełniło
Profesor Płatek pytana była o to, dlaczego proces ten nie może być łatwiejszy. - To jest długi proces. W różnych miejscach na świecie różnie go rozwiązywano. W Argentynie, gdzie przez długi czas junta wojskowa szalała i naprawdę był terror, doszli w pewnym momencie do wniosku, że świadoma zgoda wystarczy do tego, jeżeli przyjmujemy do wiadomości fakt, że złe zapisanie człowiekowi jego płci jest tak naprawę wynikiem błędu popełnionego przez państwo, błędu popełnionego przez lekarzy, którzy w pierwszym odruchu określają płeć na podstawie tego, co widzą, jeśli chodzi o organy płciowe człowieka - mówiła.
- W PRL-u w 1964 roku mamy pierwszy wyrok w tej sprawie. Starano się w sposób etyczny, wrażliwie, przeprowadzać to tak, aby pozwolić człowiekowi uzgodnić płeć - wskazała.
Przypomniała również, że w 2015 roku prezydent Andrzej Duda "pozwolił sobie na to, żeby zawetować pierwszą ustawę, która wreszcie została wypracowana". - To jest ustawa z 10 września 2015 roku, przyjęta przez Sejm. My żeśmy pracowali nad tą ustawą w dużych grupach przez chyba trzy lata - dodała.
Odnosząc się do samego przebiegu procesu, profesor zaznaczyła, że "wymyślenie, że się pozywa rodziców, sprawia dwie rzeczy". - Po pierwsze, że państwo umywa ręce od błędu, który popełniło, a po drugie, nie ma tam wówczas miejsca na to, aby prokurator występował – powiedziała.
- Prokurator może występować w każdej sprawie, aby chronić praworządności, chronić interesu społecznego i chronić obywateli, z wyjątkiem spraw, które dotyczą spraw rodzinnych. W sprawach rodzinnych tylko wtedy, kiedy ustawa tak stanowi. Skoro żeśmy zrobili z tego sprawę rodzinną, bo trzeba pozwać rodziców, to wyobrażam sobie, że obecność prokuratora byłaby uzasadniona tylko wtedy, kiedy powód, czyli osoba występująca o uzgodnienie płci, potrzebowałaby obecności kogoś, kto by bronił jej interesów – wyjaśniła.
Jacoń: okazuje się, że można inaczej
Jacoń oświadczył, że w środę otrzymał informację, iż we Wrocławiu w podobnej sprawie "zapadł wyrok po myśli osoby transpłciowej raptem dwa-trzy tygodnie po złożeniu dokumentów". - Jesteśmy ciągle w tym samym porządku prawnym. Wrocław jest ciągle w Polsce, tak samo w Polsce jak Poznań. (…) Okazuje się, że można inaczej - powiedział.
- Sąd wrocławski stosuje się do zaleceń Sąd Najwyższego, który bardzo wyraźnie powiedział, że orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka obowiązuje w Polsce i można je stosować bezpośrednio. Orzeczenia, które mamy od 2002 roku (…) mówią bardzo wyraźnie o tym, że nie można utrudniać człowiekowi uzgodnienia płci, ponieważ nasza tożsamość płciowa jest czymś naturalnym, przyrodzonym. To nie jest konstrukt społeczny, to jest coś, co jest niezmienne, a w związku z tym należy to uszanować - wyjaśniła profesor Płatek.
Jak dodała, "godność człowieka sprawia, że przeciągnie tych spraw, utrudnianie naprawienia błędu, który popełniło państwo, jest nieludzkie i zakrawa bardzo często o naruszenie kolejnych przepisów".
Jacoń przy tej okazji wskazał na przewodnik wydany przy Rzeczniku Praw Obywatelskich w 2020 roku. – To jest broszura, która ma 47 stron. To nie jest dużo. To jest zbiór dobrych praktyk. Jeżeli sędziowie, prokuratorzy zapoznaliby się z tym przewodnikiem, to ta rozprawa poznańska, tak jak wiele innych, nie wyglądałaby tak, jak to zobaczyliśmy - mówił.
Urbaniak: nigdy nie oszacowano dokładnego obciążenia państwa
Mecenas Urbaniak wskazał, że "nigdy nie oszacowano właściwie dokładnego obciążenia państwa tym, że te sprawy trafiają do postępowań sądowych, które często ciągną się miesiącami".
- Jak duże jest obciążenie biegłych z zakresu seksuologii, którzy w tym samym czasie mogliby się zająć sporządzeniem opinii w sprawach o przestępstwa przeciw wolności seksualnej - dodał.
Prawnik Stowarzyszenia Lambda Warszawa zaznaczył, że "od 1964 roku w Polsce była zmieniana płeć metrykalna w dokumentach osób transpłciowych, przy czym jeszcze w czasach PRL-u odbywało się to w drodze sprostowania aktu urodzenia". - To wiązało się z 5-, 10-minutową wizytą w sądzie, dostarczeniem dokumentów, które co więcej przygotowywał prawnik współpracujący z państwową przychodnią, w której otrzymywała leczenie osoba - krótkim posiedzeniem, w którym nie było żadnych rodziców, nie było biegłego, po czym było odczytywane rozstrzygniecie i od razu ta osoba miała już poprawny akt - tłumaczył.
Jacoń: wtedy państwo przestaje się nami interesować
Jacoń pytany był również o to, co dzieje się po pozytywnym wyroku dla osoby ubiegającej się o korektę w dokumentach. - Wtedy państwo przestaje się nami interesować - powiedział.
- Dostajecie wyrok, idziecie samodzielnie do urzędu, gdzie trzeba złożyć odpowiednie dokumenty. Czekacie na nowy PESEL, nowy dowód osobisty. (…) Stary PESEL przestaje funkcjonować, a wraz ze zniknięciem PESEL-u, znika historia medyczna tej osoby - powiedział, dodając, że w rok po wyroku jego córka nie jest w stanie odtworzyć certyfikatu covidowego.
- Jak mówimy o ustawie, to ta ustawa nie jest tylko po to, żeby się nie spotykać w sądzie, tylko po to, żeby ten cały proces tranzycji, który jest bardzo długi, bardzo złożony i nieskończony ostatecznie, żeby go zaopiekować. Także takie proceduralne kwestie, o których powiedziałem – mówił.
Mecenas Urbaniak dodał, że "jak najbardziej potrzebujemy ustawy i to nie ustawy o uzgodnieniu płci, tylko ustawy o poprawie otoczenia prawnego osób o mniejszościowej tożsamości płciowej, która nie tylko przewidziałaby, jak ma wyglądać sama procedura ustalania płci, ale też to, co dzieje się po".
Źródło: TVN24