Będą dodatkowe badania tzw. wykrywaczem kłamstw w procesie odwoławczym trójki oskarżonych - i w pierwszej instancji skazanych - za gwałt i zabójstwo młodej kobiety w Sokółce (Podlaskie). Na badania zgodziło się dwóch z nich.
Proces, który w drugiej instancji prowadzony jest przez Sąd Apelacyjny w Białymstoku, dotyczy zbrodni ze stycznia 2009 r. 27-letnia kobieta, znajoma jednego z oskarżonych, została zamordowana we własnym mieszkaniu. Zabójcy zadali jej kilkadziesiąt ran kłutych i ciętych, została również zgwałcona, zaś z mieszkania zginęły różne przedmioty. Blisko półtora roku później śledztwo białostockiej prokuratury okręgowej zostało umorzone, bo nie udało się wykryć sprawców. Przełom nastąpił m.in. po ponownej analizie sprawy przez tzw. policyjne archiwum X. Wcześniej efektu nie przyniosło m.in. przesłuchanie stu kilkudziesięciu świadków, pokazywanie w telewizji rekonstrukcji zdarzeń. Wiele informacji - zwłaszcza po publikacji w mediach - okazywało się mylnych i sprowadzało śledczych na błędne tropy.
Nie przyznali się
W kwietniu 2014 r. ustalono dane 22-latka (przebywającego w więzieniu za kradzieże), któremu postawiono zarzuty gwałtu i zabójstwa. Dzięki złożonym przez niego wyjaśnieniom, niedługo potem zatrzymano dwóch kolejnych podejrzanych, jego kolegów, przebywających wtedy w Wielkiej Brytanii. W śledztwie cała trójka, która w 2009 r. miała 17-18 lat, do zarzutów nie przyznała się. Pierwszy z zatrzymanych co prawda opisywał częściowo przebieg wydarzeń, ale twierdził, że wyszedł z mieszkania zanim doszło do zabójstwa. Dwaj pozostali zapewniali, że w ogóle ich tam nie było.
Wyrok
Po przeprowadzeniu postępowania dowodowego (jednym z ostatnich dowodów było badanie tzw. wykrywaczem kłamstw) Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że winni gwałtu i związanego z nim zabójstwa są wszyscy trzej. Skazał ich za działanie "wspólnie i w porozumieniu, z zamiarem bezpośrednim", kary jednak różnicując, biorąc pod uwagę rolę i udział w zbrodni każdego z nich. Samo zadawanie nożem w szyję ciosów, które okazały się śmiertelne, przypisał jednemu z oskarżonych. Skazał go na 25 lat więzienia - z racji wieku karą nie mogło być dożywocie, o 25 lat więzienia wnioskowała też prokuratura. Przy karze 15 lat więzienia dla kolejnego z oskarżonych sąd dodatkowo zastosował zaostrzenie polegające na tym, że o warunkowe przedterminowe zwolnienie może się ubiegać po 12 latach. Trzeci z oskarżonych ma spędzić w więzieniu 12 lat. To dzięki jego wyjaśnieniom udało się ustalić dane dwóch pozostałych. Sąd przyjął jednak, że nie powiedział on wszystkiego, co wiedział o zbrodni (chodziło o umniejszenie swojej roli), dlatego nie można było zastosować wobec niego nadzwyczajnego złagodzenia kary, o co wnioskował obrońca. Skazani mają też solidarnie zapłacić po 30 tys. zł zadośćuczynienia bliskim zamordowanej dziewczyny.
Obrońcy złożyli apelację
Prokuratura uznała wyrok za satysfakcjonujący i go nie zaskarżyła, apelacje złożyli obrońcy wszystkich trzech oskarżonych. W czerwcu rozpoczęło się postępowanie odwoławcze, ale sąd apelacyjny zdecydował, że konieczne są dodatkowe badania z użyciem wariografu. Chodzi o wątek dotyczący kradzieży i zacierania śladów w mieszkaniu zamordowanej kobiety. Przed sądem pierwszej instancji biegły miał za zadanie również zbadanie tego wątku. Zrezygnował z niego uznając, że dużo ważniejszą kwestią do zbadania był gwałt i zabójstwo i skupił się na nim. W ocenie sądu odwoławczego, dowód jest ważny i powinien być jednak przeprowadzony - jest potrzebny dla oceny wiarygodności wyjaśnień oskarżonych. Na poddanie się badaniu wariografem trzeba jednak wyrazić zgodę. Dwaj oskarżeni zgodzili się, obrońca trzeciego przesłał do sądu informację, że jego klient zgody nie wyraża - poinformował sędzia Janusz Sulima, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Biegły powinien badania przeprowadzić w ciągu kilku tygodni. Dopiero wtedy sąd apelacyjny wyznaczy termin rozprawy.
Autor: js/kk / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24