W ciągu 46 lat dzielnica Karb w Bytomiu zapadła się aż o 18 metrów. Mieszkańcy muszą opuszczać swoje domy i spać w tymczasowych hotelach, bo na nowe mieszkania nie ma pieniędzy.
W wyniku prac górniczych ziemia pod budynkami mieszkalnymi na osiedlu Karb regularnie się osuwa. Domy systematycznie ulegają zniszczeniu.
Bytom się zapada
Od kilku tygodni ziemia codziennie się osuwa. - Sytuacja jest zła. Będą kolejne wykwaterowania z następnych klatek budynków. W sumie ewakuowanych będzie ponad pół tysiąca osób - mówi Elżbieta Kwiecińska, powiatowy inspektor Nadzoru Budowlanego w Bytomiu.
Przeprowadzana jest regularna ewakuacja do hoteli tymczasowych. Jednak nie wszyscy są zdecydowani całkowicie opuścić lokale. - Ja tylko śpię. Wychodzę rano, a wieczorem wracam tylko, żeby się przespać - mówi Ryszard Polak, mieszkaniec Bytomia.
Skąd zniszczenia?
Eksperci twierdzą, że prace górnicze są zgodne z przepisami. Prawdopodobnie jednak nie przewidziano takich skutków. Pod Bytomem jest kilkadziesiąt pokładów górniczych. Najbardziej płytkie chodniki znajdują się 50 metrów pod ziemią.
Kto jest za to odpowiedzialny?
Kompania Węglowa złożyła ofertę wykupu całego terenu z budynkami, żeby zapewnić miastu środki na wybudowanie nowych lokali. Pytanie, kiedy miasto i kompania się dogadają. Górnictwo wciąż bowiem nie wypłaciło miastu należności za szkody powstałe w latach 80.
Dlatego wiceprezydent miasta, Marian Maciejczyk, uważa, że wszystko sprowadza się do przerzucenia odpowiedzialności na samorząd.
W sobotę mieszkańców Bytomia odwiedził wicepremier Waldemar Pawlak. On nie ma wątpliwości, że za przeprowadzkę powinna zapłacić kopalnia, która wywołuje szkody. Za 15 milionów złotych można by zbudować około 100 mieszkań. W niedzielę miał ich odwiedzić premier Donald Tusk, ale odwołał wizytę. Wieczorem oglądał mecz Lechii z Crakovią na PGE Arenie w Gdańsku.
Źródło: Fakty TVN