Żaden z sześciu lekarzy, którzy robili USG, nie zauważył, że dziecko urodzi się bez nóżek i rączek. Rodzice Oliwiera z Zawiercia domagali się ich ukarania. Śląska Izba Lekarska, która prowadziła postępowanie, właśnie je umorzyła. Materiał "Faktów" TVN.
Śląska Izba Lekarska, która badała sprawę narodzin niepełnosprawnego chłopc,a uznała, że żaden z sześciu lekarzy, którzy w czasie ciąży przeprowadzali w sumie siedem badań USG nie popełnił przewinienia zawodowego.
W uzasadnieniu tej decyzji Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej powołuje się m.in. na opinię biegłego. "(...) Przeszło połowa amputacji kończyn jest nierozpoznawalna prenatalnie. Rekomendacje Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego dotyczące oceny całych kończyn płodu powstały w 2015 r. W latach wcześniejszych nie było takich zaleceń" - brzmi jeden z jej fragmentów.
Był już jednak sprzęt, na którym tak dokładne badania można było przeprowadzać. - Nie może być tak, że przy dzisiejszej technice dziecko rodzi się bez kończyn i nikt tego wcześniej nie rozpoznał - zauważa ginekolog, położnik prof. Krzysztof Sodowski. - Jest jeden wniosek. Badania, które były wykonywane w późnej ciąży, były wykonywane niedokładnie - dodaje.
Żaden z lekarzy, w tym ten, który prowadził ciążę, do tego się nie przyznaje. Rodzice Oliwiera nie zamierzają się poddawać. Od decyzji Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej już się odwołali. O odszkodowanie walczą też w sądzie.
Nikt matki dziecka nie przeprosił, chociaż podczas jednej z sądowych rozpraw na sali stawili się wszyscy badający ją lekarze. - To było rozdrapywanie ran. Nie obyło się bez łez, przykrych wspomnień - mówi Anna Pelon.
Dziecko urodziło się bez kończyn
Chłopczyk urodził się 17 listopada 2014 r. Zdiagnozowano u niego zespół taśm owodniowych. - To są pasma, które odklejają się podczas ciąży w brzuchu. Owijają się wokół kończyn, dokonując amputacji. Dziecku obcięło kończyny. Ma szczęście właściwie, że w ogóle przeżyło, że te pasma nie okręciły się wokół szyi - tłumaczyła w zeszłym roku mama Oliwiera. Lekarz prowadzący ciążę kobiety nie ma sobie nic do zarzucenia. Tłumaczy, że nie wykonał badań prenatalnych, bo te nie były konieczne, a wyniki badań USG pozwalały mu stwierdzić, że dziecko rozwija się prawidłowo. - Musiałbym być jasnowidzem. Wiedząc, że tak się to rozwinie, zapewne bym te badania zlecił. Natomiast jak widać, jasnowidzem nie jestem - komentował w zeszłym roku Paweł Jedynak ze szpitala w Zawierciu.
Autor: js/kk / Źródło: Fakty TVN, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN