Właściwie żyłem porządnie, starałem się nie wyrządzać ludziom zła, nie krzywdzić ich. Nawet jak byłem w reżimie komuny, unikałem sytuacji, w których bym czegokolwiek nadużył, kogoś sponiewierał - mówił w swym ostatnim wywiadzie Józef Oleksy. W grudniowej rozmowie z "Rzeczpospolitą" były premier przyznał, że od lat zmaga się z chorobą nowotworową.
Jak wspominał Oleksy w wywiadzie dla "Rz", wychowanie zawdzięcza głównie matce, która zajmowała się szyciem strojów góralskich.
Na czułości nie było miejsca
Józef Oleksy wspominał, że w rodzinie była więź, ale w domu nie okazywano sobie uczuć.
- Na czułości nie było miejsca. Przywykłem do tego, nie bolało mnie. Czasem brakowało mi ciepła, to prawda. W rodzinie nie miałem oparcia, każde z nas żyło swoim życiem. Dziś utrzymuję kontakty z rodzeństwem, lecz wtedy żyliśmy oddzielnie. Prowadziłem samotnicze życie, ale zostawmy to, miało nie być ckliwie. Nie skarżyłem się wtedy i nie skarżę teraz - mówił Oleksy.
Przyznał, że jeśli chodzi o okazywanie uczuć, to miał ten problem także w relacjach z własnymi dziećmi.
- Wpadłem w wir polityki, pracy, kariery i już nie było kiedy i jak im tego okazać - mówił.
- Nie potrafiłem okazywać czułości żonie, robiłem to zbyt rzadko. A przecież ona przeszła gehennę, nigdy się nie skarżąc. Bardzo ją za to podziwiam i kocham, czasem jej to okazuję, z rzadka. Maria towarzyszy mi w życiu bezszelestnie - dodał.
"Chciałem do czegoś dojść"
W wywiadzie dla "Rz" mówił, że był bardzo oddany mamie i bardzo pobożny. - Naprawdę wierzyłem w Boga - podkreślił.
- Mama była bardzo pobożna, to ulokowała mnie właśnie w kościelnej, zamkniętej szkole - dodał.
Przypomniał, że nie zrobił matury w niższym seminarium, bo po trzeciej klasie komuna rozwiązała szkołę. - Ja później mówiłem solidarnościowcom, że prawdziwą ofiarą komuny to jestem ja, bo to mnie stanęła ona na drodze. Mogła mi życie przetrącić! - relacjonował, dodając, że musiał szukać jakiegokolwiek liceum, żeby zrobić maturę.
Potem, jak wspomniał, trafił do komunistycznej kuźni kadr, czyli Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie.
- Wydział był bardzo polityczny, 93 proc. pracowników naukowych należało do PZPR! Studenci też wstępowali. Poszedłem tam, bo chciałem się rozwijać. Co miałem robić po handlu zagranicznym, gdybym nie wstąpił do partii? Jaki miałem wybór? - mówił Oleksy.
- Tak, byłem oportunistą. I wyrzucam to sobie, ale co z tego? Tak się potoczyło moje życie, mogło inaczej. Zrozum, chciałem być aktywny, chciałem do czegoś dojść. Miałem rozum, wiedziałem, jakie są ścieżki kariery, i tu odezwał się oportunizm - przyznał.
Jednocześnie zapewnił, że żył porządnie. - Starałem się nie wyrządzać ludziom zła, nie krzywdzić ich. Nawet jak byłem w reżimie komuny, unikałem sytuacji, w których bym czegokolwiek nadużył, kogoś sponiewierał. Ja nie mam zawziętych wrogów, przynajmniej tak mi się wydaje - mówił.
Nawiązując do ustroju komunistycznego, w jakim przyszło mu żyć i robić polityczną karierę, odpowiedział, że nie wspierał go świadomie i wiedział, że nie przetrwa.
- Co ja mogłem zrobić? Wygarnąć im? Komu?! To się wszystko działo dużo wyżej ode mnie. Możesz mi nie wierzyć, ale ja też miałem specyficzny, nonszalancki stosunek do radzieckich. Lubiłem ich, bo byli towarzyscy, choć czasem dość prostaccy, z gruba ciosani, ale wiedziałem, co to za ludzie - mówił do prowadzącego rozmowę Roberta Mazurka.
"Bóg? Przestałem tym żyć"
W wywiadzie dla "Rz" Oleksy przyznał, że przestał się zajmować sprawami religijnymi po pierwszym roku studiów, kiedy oblał egzamin.
- To był szok. Płakałem, bo ja, prymus, a tu taki cios. Matka by tego nie przeżyła, więc codziennie dręczyłem profesora, żeby mi pozwolił zdać poprawkę. Zdałem - powiedział Oleksy. Dodał, że ostatecznie "po trzecim roku nadszedł moment fascynacji innymi sprawami i tak poszło".
- Ja ze stanu religijnej gorliwości przeszedłem w stan obojętności, nie wrogości. Trochę wrócił mi ten temat, gdy przeczytałem wywiad z jednym z kardynałów z papieskiej ósemki. Spytany, czy wierzy w Boga, odpowiedział mniej więcej tak: "Jesteśmy na ziemi w transcendencji. Przychodzimy z nieskończoności i zmierzamy ku niej". Mnie to w dużej mierze wystarczy - mówił Oleksy.
Pytany, czy ta nieskończoność jest Bogiem, przyznał: - Bliski jest mi ten pogląd.
Wszystkie komuchy miały kościelne pogrzeby
Józef Oleksy opowiadał też o planach dotyczących własnego pogrzebu. - Ma nie być ckliwo! Podjąłem już pewne decyzje. Sam nagram przemówienie! - mówił i tłumaczył: - A co, wyjdzie mi ktoś i będzie pieprzył nieszczerze?
Pytany, czy pogrzeb będzie świecki, gwałtownie zaprzeczył. - Oczywiście, że kościelny! Tak mi się spina tradycja mojego życia.
- Wszystkie komuchy miały kościelne pogrzeby! Ci, co jeszcze żyją, też będą mieli - dodał.
Autor: MAC//rzw / Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: tvn24