- Gdy SLD było u władzy, robiło wszystko by refundować leczenie bezpłodności metodą in vitro - zapewniał Wojciech Olejniczak w Magazynie 24 Godziny. - Nic mi o tym nie wiadomo - odpowiada Elżbieta Radziszewska z PO, a "Gazeta Wyborcza" donosi, że Polska już cztery lata temu miała gotowy projekt regulujący zapłodnienia in vitro, ale żaden Sejm go nie przyjął.
Przyjął za to w lipcu 2005 r., a więc za rządów SLD, ustawę o pobieraniu przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Nie regulowała ona jednak spraw, które nakazała uregulować Unia Europejska - czyli komórek rozrodczych, gonad, tkanek zarodkowych i płodowych oraz narządów rozrodczych lub ich części.
Polska bez regulacji
Dlatego też równolegle, jak pisze "GW" powstał inny projekt ustawy regulującej sprawy in vitro. Przygotowali go lekarze i prawnicy na zlecenie Ministerstwa Zdrowia. Spełniał on warunki Brukseli, czyli precyzyjną kontrolę dawstwa (tylko za darmo, nigdy od osób spokrewnionych) i pracy na komórkach rozrodczych (zakaz klonowania i eksperymentowania) oraz rzetelną dokumentację drogi każdej komórki rozrodczej, a później zarodka – „od jej pobrania, w trakcie przetwarzania, badania i przechowywania aż do jej dystrybucji”.
Rząd SLD prac już nie podjął. Rząd PiS również.
"GW" wspomina również o dyrektywie UE, która nakazuje licencjonowanie ośrodków stosujących in vitro. Tymczasem z 40 takich działających w Polsce miejsc, jedynie 18 - dobrowolnie - informuje o swojej działalności.
SLD chciało dobrze?
Tymczasem w Magazynie 24 Godziny Wojciech Olejniczak zapewniał, że SLD, gdy było u władzy, starało się rozwiązać problem in vitro.
- W 2005 roku powstał program związany z in vitro, na który przeznaczyliśmy cel 90 mln złotych rocznie - powiedział Olejniczak. Według niego, zatwierdzony przez ówczesnego ministra zdrowia Marka Balickiego program, nad którym pracowano przez kilkanaście miesięcy został przekazany do Narodowego Funduszu Zdrowia i miał wejść w życie w 2006 roku.
- Oczywiście po tym jak PiS wygrało wygrały ten program nie miał szans na realizację. Ale na bazie tych doświadczeń zaproponujemy Sejmowi rozwiązanie - dodał Olejniczak.
Radziszewska nic nie pamięta
- Dziwne jest, że ja nic o programie ministra Balickiego nie wiem - odpowiada Olejniczakowi Elżbieta Radziszewska z PO, wówczas członkini sejmowej komisji zdrowiwa. - Nic się nie mówiło o żadnym programie finansowania - dodała.
Posłanka zauważyła, że istotnie SLD pracowało nad projektem ustawy, który "rzutem na taśmę" w 2005 r. Joanna Senyszyn przedstawiła Sejmowi. - To był projekt poselski, a nie żaden program finansowany z NFZ.
Źródło: TVN24, "Gazeta Wyborcza", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24