- Jacyś ludzie powinni się podać do dymisji, podziękować i powiedzieć: "przepraszamy, jesteśmy złymi śledczymi, odchodzimy" - ocenił w "Faktach po Faktach" były minister spraw zagranicznych Andrzej Olechowski. Odniósł się w ten sposób do śledztwa w sprawie afery taśmowej. Gość programu podzielił się też swoją opinią na temat pomysłu wprowadzenia podatku bankowego.
Chodzi o publikację tygodnika "Do Rzeczy", który poinformował, że dotarł do zapisu rozmowy Aleksandra Kwaśniewskiego z Ryszardem Kaliszem. Politycy mieli zostać nagrani w warszawskiej restauracji Sowa & Przyjaciele w październiku 2013 roku.
Według tygodnika poseł Kalisz opowiada byłemu prezydentowi, że gen. Janusz Nosek ma mieć dowody na korupcję, w którą ma być zamieszany minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Dodaje też, że szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego ma posiadać poszlaki dotyczące korupcji "sięgającej dużo wyżej niż kierownictwa ministerstwa".
"Jakaś wielka nieudolność"
- Na fakt, że kolejna nielegalnie nagrana rozmowa jest używana w polskiej polityce, mogę niestety tylko z bezradności z silną złością rozłożyć ręce - stwierdził Andrzej Olechowski.
Jak powiedział, nie wie, czy mądra była wypowiedź premier Ewy Kopacz o zamiarze odwołania prokuratura generalnego, ale po tylu miesiącach śledztwa w sprawie afery taśmowej "coś powinno się dziać".
- To świadczy o jakiejś wielkiej nieudolności. Jacyś ludzie powinni się podać do dymisji, podziękować i powiedzieć: "przepraszamy, jesteśmy złymi śledczymi, odchodzimy" - zaznaczył. Tymczasem - jak powiedział - mamy kolejną taśmę, która "jest w jakiś sposób żenująca".
Powiedział, że nagranie tej rozmowy jest przestępstwem. - Żałuję, że żadna z osób, która została nagrana i dotknięta przez aferę, nie wniosła do sądu sprawy przeciwko tym, którzy publikują. - To sąd określiłby, czy to jest działanie w interesie społecznym, czy nie - powiedział Olechowski.
Odniósł się również do pojawiających się informacji, że mogą wypłynąć kolejne taśmy. - Ja nie bardzo wiem, co zrobić. Może gdybyśmy to objęli kompletnym milczeniem byłoby jakimś rozwiązaniem - przyznał. Dodał jednak, że raczej takie porozumienie długo by nie przetrwało.
"SKOK-i są de facto bankrutem"
Były minister finansów skomentował również zapowiedź kandydatki Prawa i Sprawiedliwości na premiera Beaty Szydło, że jednym ze źródeł finansowania postulatów z programu PiS ma być podatek bankowy. Zaznaczyła jednak, że podatkiem nie będą objęte ani SKOK-i, ani np. fundusze emerytalne, ani małe banki spółdzielcze. Argumentowała, że SKOK-i "są inną instytucją finansową". Przekonywała też, że płacą one podatki w Polsce.
Olechowski - który zaznaczył, że jest przewodniczącym rady nadzorczej banku - powiedział, że nie ma różnicy między bankami a SKOK-ami. Stwierdził, że SKOK-i to też banki, które są objęte takim samym nadzorem i tymi samymi zasadami.
- Wyłączenie ich z przyszłego opodatkowania to byłaby sprawa dziwaczna i nie wiem, czy by się utrzymała też sądowo - podkreślił.
Jak powiedział, jest jeden prawdopodobny powód takiego podejścia ze strony PiS. - SKOK-i są de facto bankrutem - stwierdził Olechowski. Dodał, że "gdyby je jeszcze obłożyć podatkiem, to z 50 mln, które wpłaciły, niewiele by zostało, a one muszą odkładać".
B. szef MSZ powiedział, że obserwuje pewną ideologię, jeśli chodzi o podejście do podmiotów gospodarczych. - Jeśli nie są nasze, to może trzeba by było jakoś dać im w kość. A nasze chronić - wyjaśnił Olechowski. Dodał, że to wszystko składa się "na atmosferę zamykania Polski".
Jak podkreślił Olechowski, nie usłyszymy od niego, że chciałby, żeby został wprowadzony podatek bankowy. - Wtedy spadłaby dywidenda, którą płaci bank, a ja ją m.in. biorę, bo jestem akcjonariuszem - wyjaśnił.
Autor: js//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24