Reporterzy Superwizjera TVN wpadli na trop dwóch byłych funkcjonariusz CBA, którzy przeszli na drugą stronę. Zaczęli pracować dla kryminalisty w firmie zajmującej się nielegalną utylizacją toksycznych odpadów i transakcjami, na których Skarb Państwa może tracić miliony złotych. Mimo że współpraca trwała jeszcze w trakcie służby, CBA pozwoliła funkcjonariuszom spokojnie odejść na emeryturę, bez żadnych konsekwencji.
Jeden z funkcjonariuszy to Bartosz B. Były policjant, później agent katowickiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Z Biura odszedł po tym, jak przepracował w mundurze 15 lat i osiągnął wiek emerytalny.
Odszedł do biznesu. Do firmy specjalizującej się w utylizacji i recyklingu odpadów. Kilka lat temu wyrzuciła toksyczne odpady na terenie nieczynnego kamieniołomu w okolicy Zawiercia.
- Mamy do czynienia z jedną z największych bomb ekologicznych w Polsce - opowiadają pobliscy mieszkańcy.
"Odwrócony" agent
W firmie za sznurki pociąga Marek K., kiedyś wielokrotnie karany. Od stycznia 2007 r. współpracował z policją jako agent, a oficerem, który prowadził jego sprawę był Bartosz B. Dzięki tej współpracy B. rozpracował skorumpowanych pracowników służby więziennictwa. Kilka miesięcy później przeszedł do CBA.
Z dokumentów wynika, że Marek K. był tajnym agentem prowadzonym przez Bartosza B. Teraz to funkcjonariusz został podwładnym kryminalisty.
Oszukany fiskus
Żeby dowiedzieć się, czym były policjant, a później agent CBA zajmuje się w podejrzanej firmie, trzeba było się z nim spotkać. Dziennikarz, udając biznesmena chciał kupić od niego dokumenty potwierdzające recykling. Pozwalają one uniknąć wysokich kar firmom produkujących np. napoje w szklanych butelkach.
Były agent CBA bez wahania zgodził się na spotkanie, podczas którego zaproponował ceny kilkakrotnie niższe od rynkowych standardów. Cała transakcja jest niezgodna z prawem - z jej powodu Skarb Państwa mógłby stracić miliony złotych.
Gdy dziennikarze Superwizjera ujawnili, że są z telewizji Bartosz B. nie chciał wierzyć. W rozmowie twierdził też, że nie jest prawdą, że jeszcze za czasów pracy w CBA, jego żona miała spółkę z Markiem K. Wynika to jednak z sądowych dokumentów. Pdobną spółkę miała żona innego agenta CBA Wojciecha T.
Mimo tych powiązań, o których wiedzieli już szefowie B., gdy B. i T. odchodzili z CBA, część kolegów z Biura wzięła udział w hucznej imprezie pożegnalnej. Wręczono im nawet pamiątkowe szable, symbolizujące oficerski honor.
Niespełna 40-letni B. i nieco starszy T. pobierają też wysokie emerytury.
Autor: twis//bgr / Źródło: "Superwizjer"
Źródło zdjęcia głównego: TVN