Kierownik oddziału ratunkowego odsunięty ze stanowiska do czasu pełnego wyjaśnienia zdarzenia, nagana udzielona jednemu z lekarzy - takie są konsekwencje dyscyplinarne w szpitalu dziecięcym w Białymstoku, związane ze śmiercią Bolka Kozłowskiego chorego na białaczkę.
Poinformował o tym w nadesłanym w piątek oświadczeniu dyrektor Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego (UDSK) w Białymstoku Janusz Pomaski, po zakończeniu prac dwóch komisji badających to zdarzenie - jednej powołanej w samej placówce, drugiej przez rektora Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Odesłany do domu
Sprawa dotyczy śmierci 13-miesięcznego Bolka, który początkowo nie został przyjęty do tego szpitala, bo nie rozpoznano u niego białaczki - nie wykonano bowiem stosownych badań.
Dziecko zostało hospitalizowane dopiero wtedy, gdy po raz trzeci zostało przywiezione przez rodziców, którzy mieli już wtedy wyniki badań krwi chłopca.
Zdiagnozowano u niego białaczkę szpikową. Chłopiec był w szpitalu w stanie ciężkim, w śpiączce. Zmarł na początku grudnia.
Rodzice dziecka zarzucają lekarzom z Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku (UDSK) brak właściwej diagnozy. Zawiadomili prokuraturę o podejrzeniu popełnienia błędu medycznego, gdy chłopiec był w stanie krytycznym. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Czeka na wyniki badań histopatologicznych.
Niedopełnienie obowiązków
Jak wynika z nadesłanego oświadczenia, komisje szpitala i uczelni oceniły, że gdy chłopiec trafił do szpitala po raz pierwszy, doszło do niedopełnienia obowiązków zarejestrowania dziecka na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym (SOR), co było naruszeniem przepisów wewnętrznych i procedur szpitala.
Jak podano w oświadczeniu, lekarka zbadała dziecko i wydała zalecenia, które były adekwatne do rozpoznania jakie było na skierowaniu chłopca do szpitala.
Wykazano, że wtedy "niewłaściwym" było to, że nie wyegzekwowano od matki dziecka zgody na wykonanie badań laboratoryjnych.
Następnego dnia, gdy chłopiec trafił na SOR po raz drugi, nieprawidłowy był brak konsultacji pediatrycznej oraz neurologicznej, a także brak wykonania podstawowych badań laboratoryjnych.
Komisje stwierdziły, że w czasie tych dwóch wizyt "doszło do nieprzestrzegania obowiązującego w UDSK regulaminu określającego zasady funkcjonowania SOR jako jednostki organizacyjnej szpitala".
Nie było wskazania do hospitalizacji
Komisja podkreśliła, że w trakcie obu tych wizyt dziecka w szpitalu objawy, jakie miał, "były na tyle niecharakterystyczne, że nie wskazywały jednoznacznie na potrzebę hospitalizacji", a gwałtowne pogorszenie się jego stanu na trzeci dzień wynikało z - jak to określono - "piorunującego rozwoju choroby zasadniczej", czyli ostrej białaczki szpikowej. W ocenie komisji dziecko zmarło właśnie na skutek białaczki.
Komisja zwróciła jednak także uwagę na to, że "niejasna jest postawa rodziców", którzy widząc w trzeciej dobie, że stan dziecka pogarsza się, nie zgłaszali się do szpitala, a byli poinformowani przez szpital, że gdyby tak się działo, mają jak najszybciej się zgłosić.
Pouczenie to jest zapisane w zaleceniach w karcie informacyjnej z konsultacji w szpitalu, gdy rodzice byli tam z synkiem po raz drugi.
W efekcie prac komisji szef Szpitalnego Oddziału Ratunkowego został odsunięty ze stanowiska do czasu pełnego wyjaśnienia sprawy, a lekarz, który nie dopełnił obowiązku założenia dokumentacji, dostał naganę.
"Pisemnie zobowiązałem kierowników jednostek szpitala do bezwzględnego przestrzegania zapisów regulaminu szpitala i zakresu obowiązków oraz do ścisłej współpracy z przełożonym w trakcie świadczonych usług medycznych" - napisał dyrektor Janusz Pomaski.
Tragiczna śmierć chłopca
Chory na białaczkę 13-miesięczny Bolek zmarł w uniwersyteckim szpitalu dziecięcym na początku grudnia. Dziecko przez dwa tygodnie było w śpiączce, był w stanie krytycznym. Rodzice dziecka mówili mediom, że lekarze nie postawili w szpitalu właściwej diagnozy, było odsyłane.
Dyrektor Pomaski informował, że chłopiec zmarł na skutek zatrzymania akcji serca. Przeprowadzono reanimację, która nie dała efektu. Podkreślał, że rodzice do końca nie wyrażali zgody na odłączenie syna od aparatury.
Autor: zś/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24