Posłanka Anita Kucharska-Dziedzic z Lewicy zaprezentowała na konferencji prasowej dane, które wskazują na prowadzone w lipcu i sierpniu zrzuty wody do Odry ze zbiorników retencyjnych. - Po co się robi zrzuty? Żeby na przykład rozrzedzić zanieczyszczenia lub popchnąć jakąś toksyczną falę. Co chcieliście ukryć, robiąc te wielkie zrzuty? - pytała. Wody Polskie dementowały informacje o prowadzonych zrzutach.
Anita Kucharska-Dziedzic na konferencji w Sejmie powiedziała, że "Wody Polskie kłamią. 14 sierpnia wydały oświadczenie, że 'dementują fake newsy w sprawie rzekomych zrzutów wody do Odry ze zbiorników retencyjnych'". - Po co się robi zrzuty? Żeby na przykład rozrzedzić zanieczyszczenia lub popchnąć jakąś toksyczną falę - wyjaśniała posłanka.
- Wody Polskie mówią, że nie było zrzutów, natomiast na stronach regionalnych Wód Polskich we Wrocławiu są dostępne wszystkie zbiorcze raporty za lipiec i za sierpień. W tych raportach widać skandalicznie wielkie zrzuty wody - powiedziała Kucharska-Dziedzic i pokazała te dane.
- Zrzuty, które normalnie się odbywają, to są zrzuty wielkości 10 metrów sześciennych na sekundę. Zrzut 7 lipca to był zrzut rzędu 33 metrów sześciennych na sekundę. 8 lipca - 16 metrów sześciennych na sekundę, 15 lipca - 22 metry sześcienne na sekundę. 4 sierpnia - 22 metry sześcienne na sekundę. Dzisiaj - tylko 7,5 metra sześciennego na sekundę - wyliczała.
- Co chcieliście ukryć, robiąc te wielkie zrzuty? Co planowały Wody Polskie? Tak dramatycznych zrzutów nie robi się po to, żeby udrożnić rzekę, żeby mogły sobie pływać barki. Z jakiego powodu były tak olbrzymie zrzuty wody? - pytała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24