Gdańska Prokuratura Apelacyjna umorzyła dwa zarzuty korupcyjne w śledztwie dotyczącym prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. Dotyczyły dwóch aut, które Karnowski rzekomo w ramach łapówki miał kupić zbyt tanio. Jednak jak ocenił biegły, nie sposób jednoznacznie określić wartości rynkowej używanych samochodów.
Umorzone zarzuty dotyczyły aut marki Volkswagen, które w latach 2003-2004 Karnowski kupił od sopockiego dilera samochodów, Włodzimierza G. W rozliczeniu, za każdym razem, prezydent Sopotu oddawał dilerowi używane przez siebie dotychczas auto.
Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej Krzysztof Trynka poinformował, że decyzję o umorzeniu podjęto na podstawie opinii biegłego z zakresu techniki samochodowej. Zdaniem eksperta, z uwagi na wiele czynników, w tym np. amortyzację, sposób użytkowania czy dodatkowe wyposażenie zainstalowane przez właściciela, różnica w wartości używanego samochodu może się wahać w granicach 15 procent.
"Oby tak dalej"
W tej sytuacji śledczy uznali, że nie dysponują dostatecznymi dowodami, które mogą świadczyć, iż Karnowski świadomie przyjął łapówkę. - A tylko przy takim założeniu - świadomego przyjęcia korzyści majątkowej, można mówić o popełnieniu przestępstwa - powiedział Trynka.
- Długo czekałem. W końcu zaczynają się kolejne umorzenia, oby tak dalej. Doceniam jednak, że prokuratura potrafiła umorzyć kolejne zarzuty. Według mnie, powinna być umorzona cała sprawa - tak decyzję prokuratury Karnowski skomentował na swojej stronie internetowej.
Długo czekałem. W końcu zaczynają się kolejne umorzenia, oby tak dalej. Doceniam jednak, że prokuratura potrafiła umorzyć kolejne zarzuty. Według mnie powinna być umorzona cała sprawa Jacek Karnowski
W styczniu 2009 roku Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku postawiła prezydentowi Sopotu osiem zarzutów, w tym siedem natury korupcyjnej. Dwa z nich umorzono w kwietniu 2010 roku.
W czerwcu 2010 r. śledczy skierowali do Sądu Rejonowego w Sopocie akt oskarżenia przeciwko Karnowskiemu zawierający sześć zarzutów, w tym pięć korupcyjnych. Miesiąc później sopocki sąd zwrócił akt oskarżenia prokuraturze, uznając, że przedstawiony przez śledczych materiał dowodowy wymaga uzupełnienia m.in. o dodatkowe ekspertyzy biegłych z zakresu księgowości i techniki samochodowej.
Prokuratura złożyła zażalenie na tę decyzję, jednak sądy dwóch instancji podtrzymały ją, zalecając śledczym uzupełnienie materiału dowodowego. To właśnie jedna z dodatkowych opinii biegłych - eksperta ds. techniki samochodowej - stała się podstawą do podjętej przez prokuraturę decyzji o umorzeniu dwóch zarzutów.
Śledczy uznali, że nie dysponują dostatecznymi dowodami, które mogą świadczyć, iż Karnowski świadomie przyjął łapówkę. A tylko przy takim założeniu można mówić o popełnieniu przestępstwa Prokurator Krzysztof Trynka
Na Jacku Karnowskim nadal ciążą cztery inne zarzuty. Najpoważniejszy z nich dotyczy żądania przez prezydenta Sopotu w marcu 2008 r. łapówki w postaci dwóch mieszkań od biznesmena Sławomira Julkego.
Zdaniem biznesmena, który planował przebudować strych kamienicy w Sopocie, prezydent chciał dostać lokale jako zapłatę za pomoc w uzyskaniu od swoich urzędników koniecznych pozwoleń na przebudowę. Przedsiębiorca nagrał rozmowę z prezydentem Sopotu i dostarczył śledczym kopię nagrania. Jak zeznał Julke, dyktafon, na którym znajdował się oryginał, został zniszczony.
Prokuratura nadal zarzuca także Karnowskiemu przyjęcie od sopockiego dilera samochodowego, Włodzimierza G., korzyści majątkowych w postaci darmowych napraw aut. Zdaniem śledczych Karnowski miał też przyjąć od przedsiębiorcy budowlanego Mariana D. łapówkę o wartości 2 tys. zł., w postaci wykonanych bezpłatnie na jego posesji usług budowlanych.
Śledczy zarzucają też Karnowskiemu, że w 2007 roku - przed przetargiem na samochody dla magistratu - złożył fałszywe oświadczenie, w którym stwierdził, że z firmą prowadzoną przez Włodzimierza G. nie łączą go stosunki, które mogą budzić wątpliwości co do jego bezstronności wobec tej firmy. Prezydent przyznaje jednak, że już od kilku lat diler samochodowy jest jego dobrym znajomym.
Odpiera wszystkie zarzuty
Karnowski odpiera wszystkie zarzuty prokuratury. Twierdzi m.in., że nagranie rozmowy, w czasie której miał złożyć rzekomą korupcyjną propozycję Sławomirowi Julke, zostało przez biznesmena zmanipulowane. Także sopocki sąd uznał, że szczecińska prokuratura, która w sierpniu odmówiła wszczęcia postępowania, powinna jednak zbadać ten wątek.
Prezydent Sopotu zarzuca też podobną manipulację prokuraturze. - Sądzę, że prokuraturze brakuje odwagi, by umorzyć tę sprawę, wobec tego dochodzę swoich spraw przed sądem - oświadczył w połowie listopada Karnowski.
"Afera" to pomówienie
Trzy tygodnie temu w gdańskim sądzie ruszył proces o ochronę dóbr osobistych, który Jacek Karnowski wytoczył "Rzeczpospolitej". Gazeta jako pierwsza, latem 2008 roku, opisała "sopocką aferę". Prezydent Sopotu uznaje jednak "aferę" za pomówienie i domaga się przeprosin oraz pół miliona zł.
Zdaniem Karnowskiego gazeta w ok. 50 artykułach "w sposób tendencyjny i nieprawdziwy" opisywała jego samego, jego współpracowników oraz rodzinę. Dodał, że "Rz" nie zamieściła żadnego z licznych, słanych przez niego sprostowań, nie umożliwiła mu też zaprezentowania na swoich łamach stanowiska w opisywanych sprawach.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24