"Zapolujcie w swoich szafach na zwykłą koszulkę z metką "Made In China". Spakujcie ją ładnie do koperty, podjedźcie na pocztę i bodaj za 12 PLN odeślijcie starą chińską koszulkę do Chin" - pisze na swoim blogu Parakalein. Pomysł spotkał się z szerokim odzewem internautów.
Akcja związana jest ostatnimi protestami w Tybecie i krwawym ich stłumieniem przez chińskie władze.
Jeśli ktoś nie chce pisać bezpośrednio do prezydenta Hu Jintao, to zawsze może wysłać T-shirt na adres chińskiej ambasady w Polsce i zasypać ją produktami z Państwa Środka. Najlepiej z dołączonym apelem czy listem wyrażającym sprzeciw.
- Wszyscy łażą w czymś z Chin. Nawet jak im się wydaje, że mają Bossa to i tak pewnie sam materiał przyjechał z Azji. Każdy z nas przykłada rękę do tego, co się dzieje w Chinach. Każdy - pisze na swoim blogu Parakalein.
Jego zdaniem, nie wystarcza wysłać internetowej petycji metodą "kopiuj-wklej". Potrzeba aktywniejszego udziału, bardziej konkretnych działań. Blogerzy myślą nawet o zorganizowaniu manifestacji.
Choć większości surfujących w sieci pomysł się spodobał, pojawiło się też wiele wątpliwości dotyczących akcji. Najczęstsze zastrzeżenia dotyczą konsekwencji: czy jesteśmy w stanie być na tyle konsekwentnymi, by zrezygnować ze wszystkich produktów wyprodukowanych w Chinach.
Inni żartują, że ChRL jeszcze zarobi na takim proteście. - Kapitalny pomysł, Chiny zbiorą te koszulki i opylą dwa razy - napisał Andrzej z Łodzi.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl