Od 23 lat Hanna Derda-Nowacka walczy o dwa tys. metrów kwadratowych na warszawskiej Ochocie. Teren, który został odebrany rodzinie na mocy dekretu Bolesława Bieruta, należy teraz do Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego. Mimo wygranych procesów, ziemia nadal nie wróciła do prawowitych właścicieli.
Rodzina Hanny Derdy-Nowackiej pierwszy wniosek o zwrot ziemi napisali jeszcze w czasach PRL. Od tego czasu dokumentacja: pisma, wyroki, odwołania, objęła kilkadziesiąt segregatorów.
Trybunał w Strasburgu już dwa razy stwierdził, że nawet skomplikowanych spraw nie można załatwiać tak długo. Za opieszałość stołecznych urzędników skarb państwa musiał zapłacić Derdom 20 tys. euro. Nie pomogły też protesty, które rodzina zorganizowała w 2009 roku pod siedzibą MPT.
Decyzja jest, wykonania brak
Najważniejszy dokument Derdów, to decyzja miasta o zwrocie nieruchomości zajmowanej od lat przez Miejskie Przedsiębiorstwo Taksówkowe. Decyzja sprzed prawie dwóch lat, której władze do dzisiaj nie wykonały. Z Derdą-Nowacką urzędnicy nie chcą już rozmawiać.
- Jest przygotowywany projekt postępowania wznawiającego postępowanie - powiedział kobiecie wiceprezydent Warszawy, Andrzej Jakubiak. Na stwierdzenie, że Derdowie się na to nie zgadzają odrzekł, że w takim razie rodzina będzie musiała to zaskarżyć. - Co ja na to poradzę? - pytał retorycznie Jakubiak.
"W nieruchomościach jest gra"
Dlaczego odzyskanie nieruchomości w Warszawie trwa tak długo próbował wyjaśnić urzędnik stołecznego ratusza. - Niestety, my jesteśmy na celowniku politycznym. W nieruchomościach jest gra. Przyjdzie SLD i powie: o, to ci zwracali, dopuścicie nas do władzy, to wywalimy całe biuro do góry nogami i będziemy zabierać z powrotem - powiedział urzędnik, który chciał pozostać anonimowy.
ktom/tr
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24