Właścicielka przez pół roku nie mogła dostać się do swojego domu, bo zajęli go dzicy, nieznani jej lokatorzy. 62-letnia kobieta skarży się, że nie mogła liczyć na pomoc policji i urzędów. Reportaż "Blisko ludzi" TTV.
62-latka jest właścicielką mieszkania, kupiła je dwa lata przed dramatycznymi wydarzeniami. Ma uregulowany stan prawny i nie budzącą wątpliwości księgę wieczystą.
Gdy w kwietniu pani Zofia została wypisana ze szpitala i chciała wrócić do domu, okazało się to niemożliwe. W drzwiach zastała wymieniony zamek. Od sąsiadów dowiedziała się zaś, że do jej mieszkania wprowadzili się zupełnie obcy ludzie.
Policjanci odmówili pomocy. Mieli oświadczyć, że będą asystować przy wejściu do domu, jeśli kobieta okaże im akt notarialny i otworzy mieszkanie swoimi kluczami. Akt notarialny został jednak w mieszkaniu, a kluczy do wymienionego zamku właścicielka lokalu nie miała. - O niczym nie wiedziałam. O żadnych dzikich lokatorach - skarży się kobieta reporterce "Blisko Ludzi" TTV. Dopiero po pewnym czasie dowiedziała się, że mieszka tam trzyosobowa rodzina z dziećmi.
Odzyskała mieszkanie
Kobieta zawiadomiła prokuraturę. Ta wszczęła śledztwo, ale w ciągu pół roku nie postawiła nikomu zarzutów. Rzeczniczka sosnowieckiej prokuratury utrzymuje jednak, że postępowanie jest prowadzone "dynamicznie". Pani Zofii udało się po pewnym czasie odzyskać mieszkanie. Było jednak brudne, splądrowane, pozbawione mebli, a nad drzwiami ktoś wymalował ludzką dłoń w obscenicznym geście. Więcej w reportażu Anety Regulskiej w "Blisko ludzi" na antenie TTV po 17:10.
Autor: js//rzw / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV