Nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że to, co zostanie zaprezentowane jako odczyt czarnej skrzynki, to ostateczność - powiedział w TVN24 Paweł Jajkowski, producent czarnych skrzynek ATM, podkreślając, że trudno czasami rozszyfrować zniekształcone słowa. Zaprzeczał jednocześnie, by z oryginału czarnej skrzynki udało się odsłuchać więcej niż z jej kopii. Dziś w samo południe odbędzie się konferencja prasowa na temat ekspertyzy biegłych ws. czarnych skrzynek Tu-154M.
Jajkowski wyjaśnił, że nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że to, co zostanie zaprezentowane jako odczyt czarnych skrzynek, to ostateczność. - W technice cyfrowej jest to prostsze, natomiast tu mamy do czynienia z techniką analogową - zaznaczył.
Dlatego - jak powiedział - szanse przypisanie głosu danej osobie ocenia na dziewięćdziesiąt kilka procent, w okolicach stu.
Jajkowski podkreślił, że badanie zawartości czarnych skrzynek to bardzo żmudna praca, polegająca na wielokrotnym odsłuchiwaniu fragmentów nagrań i spisywaniu, sklejaniu słowa po słowie. - Czasami słowo jest zniekształcone i nawet gdybyśmy chcieli, nie da się go rozszyfrować. Przy nałożeniu szumów i zakłóceń jest to dość kłopotliwe - powiedział Jajkowski.
Zaprzeczył jednocześnie, by z oryginału czarnej skrzynki udało się odsłuchać więcej niż z jej kopii. - Chciałem się odnieść do słów pana posła Kurskiego (Solidarna Polska - red.), że gdybyśmy mieli oryginał, to więcej byśmy wiedzieli. Nic byśmy więcej nie wiedzieli, ponieważ gdybyśmy oryginał przepuścili przez instytut Sehna (w Krakowie - red.), to po paru dniach nic byśmy z tej taśmy nie mieli, ponieważ każdy odsłuch powoduje, że jakość tego zapisu jest coraz gorsza - powiedział Jajkowski.
I dodał, że procedura jest taka, że zawsze pracuje się na zrobionych wcześniej kopiach, które następnie wielokrotnie się odsłuchuje.
Nowe słowa
Dziś na konferencji prasowej śledczy zaprezentują ekspertyzę Instytutu Ekspertyz Sądowych z Krakowa ws. zawartości czarnych skrzynek Tu-154M. Jest ona jednym z ważniejszych dowodów w śledztwie dot. katastrofy smoleńskiej. Do prowadzącej główne śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęła pod koniec ub. roku.
Zapisy nagrań z Tu-154M upubliczniono już wcześniej w wersji, jaką opracował rosyjski MAK. W czerwcu 2010 r. MSWiA ujawniło dokonaną przez nich transkrypcję. 40-stronicowy dokument zawierał rozpisane w tabelach: czas, treść zdania po rosyjsku i polsku oraz oznaczenie, kto wypowiada dane słowa.
Niektóre fragmenty były opisane jako niezrozumiałe, nie do wszystkich wypowiedzi udało się też przyporządkować ich autora. Ponieważ część nagrań była nieczytelna, WPO przekazała je do zbadania biegłym z Krakowa.
Nieoficjalnie wiadomo, że Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie, który badał nagrania, odczytał kilkadziesiąt nowych słów i przypisał je nowym osobom.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24